Elekcja miała niezwykły przebieg, a wielu uważało jego wybór niemal za cud. Tron zawdzięczał sprytnej grze politycznej, skutecznej propagandzie i sytuacji w kraju. Jego kandydaturę wysunął biskup chełmiński i podkanclerzy koronny Andrzej Olszowski. Było to śmiałe i brawurowe posunięcie, bo kandydat nie był szerzej  znany, nie odznaczył się męstwem na polu bitwy, nie piastował żadnego urzędu i generalnie nie miał kwalifikacji na króla. Olszowski liczył jednak na niechęć szlachty do cudzoziemców, akceptację magnatów wolących słabego króla i  na rywalizację obcych dworów. Stronnictwa były tak zwaśnione, że obawiano się wojny domowej. W klimacie wrogości najpierw wykluczono z grona pretendentów do korony Kondeusza. W grze pozostali: książę neuburski Filip Wilhelm, którego poparło stronnictwo francuskie i Karol, książę Lotaryngii, popierany przez stronnictwo prohabsburskie. Sytuacja była wybuchowa i szans na kompromis nie było widać. Wśród szlachty przybyłej w niespotykanej liczbie na pole elekcyjne wybuchł tumult przeciw magnatom. Padły w ich kierunku nie tylko oskarżenia o zdradę, ale i strzały z broni palnej. Jeszcze w dniu elekcji dochodziło do ostrych kłótni i sporów, tak że spodziewano się raczej „bitwy niźli zgody”. I wtedy nagle pojawiło się kompromisowe rozwiązanie. Biskup kujawski Florian Czartoryski stwierdził, że lepszy od dwóch kandydatów-cudzoziemców byłby król-rodak. Po nim głos  zabrał kasztelan sandomierski Stanisław Witowski, który wskazał rodzimego kandydata, a szlachta zaczęła zaraz entuzjastycznie skandować: „Piasta!, Piasta!”  W ciągu godziny wszystkie województwa zgodziły się na jego wybór. Niebogaty, nieżonaty, niedoświadczony polityk,  bez większych ambicji, nie stanowił zagrożenia ani dla magnatów ani dla wolności szlacheckich. Po złych doświadczeniach z obcymi monarchami  gremialnie opowiedziano się za synem sławnego kniazia Jaremy. Uzyskał on ogromną jak na tamte czasy liczbę 11 tysięcy głosów. Kiedy został  królem nie miał jeszcze 29 lat. Gdy usłyszał, że wygrał,   miał ponoć zanieść się łzami. Krygował się z przyjęciem korony. Być może robił to tylko z kurtuazji, aby okazać, że nie pragnął wywyższenia ponad  naród szlachecki. A może płakał, bo wiedział, że nie nadaje się na  tron Rzeczypospolitej.

Więcej informacji, ciekawostek i materiałów dotyczących Michała Tomasza Korybuta Wiśniowieckiego znajdziesz w jego biogramie i na innych stronach naszego serwisu.