INTERNETOWY POLSKI SŁOWNIK BIOGRAFICZNY INTERNETOWY POLSKI SŁOWNIK BIOGRAFICZNY INTERNETOWY POLSKI SŁOWNIK BIOGRAFICZNY
iPSB
  wyszukiwanie zaawansowane
 
  wyszukiwanie proste
 
Biogram Postaci z tego okresu
 Adam Jerzy Czartoryski      Adam Jerzy Czartoryski

Adam Jerzy Czartoryski  

 
 
1770-01-14 - 1861-07-15
Biogram został opublikowany w 1938 r. w IV tomie Polskiego Słownika Biograficznego.
 
 
 
Spis treści:
 
 
 
 
 

Czartoryski Adam Jerzy książę (1770–1861), mąż stanu, ur. w Warszawie 14 I (lub 11 I) jako syn Adama Kazimierza i Izabeli z Flemingów. Wychowywany początkowo z powodu trudności politycznych i osobistych, które przechodziła rodzina, bez opieki rodziców (w Różance i Wołczynie), otrzymał potem staranne wykształcenie: matka zajmowała się nim bardzo żywo, wywierała nań wpływ silny i zdobyła trwały autorytet na całe życie, kierując rozwojem moralnym, uczuciowym, religijnym i estetycznym syna. Ks. Adam Kazimierz wpływał głównie na jego wykształcenie naukowo-filozoficzne i dbał o przygotowanie do życia polityczno-społecznego. Z wychowawcą Ciesielskim u boku, a prowadzony przez mistrzów takich, jak Piramowicz, Kniaźnin, Dupont de Nemours, Norblin, Schow czy Groddeck, ks. Adam wcześnie bardzo nabył dużej znajomości historii, urządzeń politycznych polskich i obcych, języków klasycznych, matematyki; uzdolniony do rysunku, malarstwa i poezji, władał świetnie prócz polskiego i łaciny francuskim, angielskim i niemieckim; z czasem mówił i pisał także po rosyjsku i włosku. Bardzo pracowity, choć w pracy rozrzucony, rozszerzał zakres swych wiadomości, nie zaniedbując zresztą sztuk, związanych z jego stanowiskiem społecznym: fechtunku, strzelania, jazdy konnej, tańca. Sumienny i niesłychanie obowiązkowy, choć w swym zewnętrznym byciu i ortografii nieporządny, miał w sobie od lat najmłodszych poczucie potrzeby nieustannego doskonalenia się umysłowego i moralnego i tej swej dyspozycji pozostał wierny do końca życia.

Przesiąknięty od początku rodzinną niechęcią do Poniatowskich, do króla (z czasem po doświadczeniu wyłączy z niej ks. Józefa), umocnił się w tym nastawieniu obserwacją sprawy Sołtyka w r. 1782 i Dogrumowej w r. 1786. I mimo współzawodnictwa, istniejącego w rodzinie między ubóstwianą matką i ks. Lubomirską, marszałkowa, nie bez pewnego lęku i nieufności poddawał się autorytetowi swej ciotki, kierowniczki polityki domu Potockich, a z czasem i całego obozu patriotycznego. We własnej rodzinie związany – na całe również życie – najpoufniejszą przyjaźnią tylko z starszą siostrą Marią (Wirtemberską), do młodszych: brata Konstantego i siostry Zofii (Zamoyskiej) odnosił się z wyraźną troskliwością, opartą na obowiązku opieki.

Podróże należały do programu wychowawczego ks. Adama Kazimierza. Toteż w r. 1786 przez Kraków, gdzie po raz pierwszy objęło Cz-go wielkie tchnienie epoki Zygmuntów i Batorego, i Czechy udał się na zlecenie rodziców do Niemiec i poznał tam Herdera, Wielanda, Goethego. W roku następnym (może by wyrwać go z zasięgu pierwszej miłości młodzieńczej) matka zawiozła go naprzód do siostry, do Treptau, potem do Paryża i zostawiła tam pod opieką ks. marszałkowej. Ucząc się naprzemian i zwiedzając zabytki miasta, ks. Adam bywał we wszystkich większych domach francuskich, był prezentowany królowej, cały dzień zajęty, tęsknił za domem, za matką, czuł się opuszczonym i dojrzewał w samotności. Zbliżył się z sekretarzem księżnej Piattolim, wraz z nim układał plantę przebudowy Rzpltej, w której pragnąłby na czele państwa postawić »quatuorvirat« jako rząd, z kongresem narodowym, który byłby wyrazicielem opinii, i matką własną w rządzie. W Paryżu stykał się z Potockimi, zwłaszcza Stanisławem, dla którego nie nabył sympatii. Zbliżył się ostatecznie z Niemcewiczem i wytyczył, jak mniemał, linię swego przyszłego życia: pragnął dla Polski poświęcić się służbie wojskowej.

Wezwany przez rodziców w r. 1788 do kraju, wysłany do Kamieńca, by tam przeprowadzać wybory, był obecny przy początkach sejmu 4-letniego, lecz już jesienią r. 1789 wyjechał z matką za granicę: przez Szwajcarię i Holandię droga prowadziła do Anglii i Szkocji. Ks. Adam zapoznawał się tam z życiem i studiował w Edynburgu. Przyglądał się urządzeniom samorządowym, przysłuchiwał obradom parlamentarnym, zwiedzał wielkie gospodarstwa i oglądał pierwsze manufaktury, zawiązał stosunki z pisarzami (Clarkiem, Robertsonem i i.) i malarzami, zaprzyjaźnił się z szeregiem wielkich rodzin: Lansdowne’ów, Argyle’ów, Straffordów, Hamiltonów i i. Tu formował dla siebie na całe życie program liberalnego toryzmu i zawierał przyjaźnie, które mu służyć będą w r. 1814 i po r. 1831.

Do Polski wrócił na wiosnę r. 1791. Był obecny w czasie uchwalania ustawy 3-go maja. Do głębi przeniknięty gorączką patriotyczną, która panowała w domu rodzinnym, w r. 1792 zapisał się jako ochotnik do wojska litewskiego i brał udział w kampanii pod dowództwem ks. L. Wirtemberskiego. Odznaczył się męstwem osobistym, zdobył krzyż virtuti militari za udział w bitwie pod Grannem, lecz wraz z całym wojskiem litewskim przechodził przez męki zaprzepaszczonego wysiłku. Wraz z resztą armii oskarżał dowództwo i króla o zdradę, w rozpaczy cofał się z innymi do Warszawy i, mimo starań króla, by go zatrzymać w pułku, wziął abszyt 16 VIII 1792. Dojrzewał wówczas i w nim, jak i w reszcie wojska w tym czasie, kult dla Kościuszki.

Z Warszawy udał się do Puław, stamtąd na życzenie rodziców przez Galicję do Wiednia, Londynu i znowu do Wiednia. Podczas powstania kościuszkowskiego bawił zrazu w Brukseli, ale był też w Wiedniu. Trawiony gorączkowym niepokojem o losy Kościuszki, o którym miał wiadomości poufne, na rozkaz rodziców bezczynny czekał tu na nich. Tej bezczynności długo nie mógł sobie darować.

Po zniszczeniu doraźnym Puław przez wojska rosyjskie nastąpiło zajęcie dóbr Cz-kich w kordonie rosyjskim. By je uratować od ostatecznej zagłady, za radą Repnina, gen. gubernatora litewskiego, Cz-cy postanowili wysłać synów swych do Petersburga. Ks. Adam po długiej walce ze sobą zdecydował się poświęcić dla dobra rodziny i wraz z bratem ruszył w końcu stycznia 1795 do Rosji. Zatrzymany na długie tygodnie w Grodnie, potem rozkazem carowej wyrwany, stanął nad Newą 24 V, by zacząć nowe życie. Prowadzony instrukcjami i stosunkami Repnina, tęskniący za matką i krajem, głęboko przejęty losem Polski i Kościuszki (świadczą o tym napisane wówczas: Bard Polski, Na obcej ziemi i spod obcej strzechy, Powrót do Puław, sentymentalne, lecz szczere i wzruszające) zamykał się w sobie i zacinał. Bracia odzyskali »darowane« im przez carową dobra Cz-ich, lecz musieli wejść do służby Katarzyny, korzystać z jej łask, naginać się do humorów jej faworytów, figurować w orszaku jej dworzan (ks. Adam, zaliczony do pułku gwardii konnej, został kamerjunkrem, potem, za Pawła, został wraz z bratem, brygadierem w armii, adiutantem w. ks. Aleksandra). Szumne życie dworskie, pełne uciech, lecz i niebezpieczeństw, intryg, podstępów, nie zagłuszało tęsknoty za krajem i głębokiego smutku, powodowanego tragiczną pozycją: oni z bratem na dworze carskim, Kościuszko z towarzyszami w twierdzy uwięzieni, patrioci – na czele legionów we Włoszech. »Spleen« staje się odtąd chroniczną chorobą ks. Adama.

Do tego smutnego życia wdarł się nieoczekiwanie promień słoneczny wiosną r. 1796. W. ks. Aleksander nagle zbliżył się doń, odsłonił przed nim duszę, przyciągnął ku sobie i przywiązał na zawsze. Potępiał politykę gwałtu Katarzyny, okazywał się entuzjastą wolności, otwierał możliwości dla Polski. Stosunki zadzierzgnięte zacieśniały się coraz bardziej: ks. Adam znalazł przyjaciela, a w tej przyjaźni i cel życia. Otwierała się bowiem przed nim nadzieja zużytkowania pobytu petersburskiego dla Polski i Polaków.

Przyłączył się do tego niezadługo i czynnik nowy, czysto osobisty: codzienny prawie gość w domu w. książąt, ks. Adam poddał się urokowi w. księżnej Luizy-Elżbiety, popychany ku niej przez samego Aleksandra; zdobył jej serce i mimo niebezpieczeństwa sytuacji zdołał utrzymać stosunek ten długo w tajemnicy.

Na dworze rosyjskim zaszły zmiany. W listopadzie 1796 umarła Katarzyna. Paweł uwolnił polskich więźniów z niewoli, lecz nie zmieniał systemu. Zaczynał się okres rządów szalonych. Niepewność wszystkich, zwłaszcza niedoszłego po Katarzynie następcy na tronie petersburskim Aleksandra i jego otoczenia stale wzrastała. Mimo to w. książę przez ks. Adama zbliżył się do jego przyjaciół, Pawła Stroganowa i Nowosilcowa, i dalej snuli razem plany przebudowy Rosji. Pod ścisłym dozorem grono to uległo rozbiciu.

Jedno z pierwszych uderzeń trafiło w ks. Adama. Paweł kazał ostentacyjnie pokazać sobie świeżo urodzoną córkę w. ks. Elżbiety, kompromitując matkę. Ks. Adama chciał naprzód wysłać na Syberię, potem mianował posłem w Sardynii (12 VIII 1799) i nakazywał bez zwłoki ruszyć na miejsce przeznaczenia. Nie wolno mu było nawet odwiedzić rodziców. Ks. Adam pędził więc za królem Karolem Emanuelem IV do Florencji. Bez instrukcyj, bez zajęć faktycznych pędził czas bezczynnie w pozornej misji dyplomatycznej, wszedł w miejscowe włosko-austriackie towarzystwo, poznawał pisarzów włoskich, zawiązał stosunki z Alfierim – i tęsknił bez miary. Po Marengo król Sardynii uciekł do Rzymu. Ks. Adam podążył za nim latem 1800, w Rzymie pozostawał do kwietnia 1801, wyjeżdżał następnie na kilka dni na wezwanie Lewaszewa do Neapolu. Nagle rozkaz nowego, po zamordowaniu Pawła, cesarza Rosji kazał mu wracać: opuścił Neapol i przez Puławy spieszył nad Newę. Na pozór powrócił w triumfie (początek lipca 1801). I choć znalazł wszystko odwrócone na korzyść, mimo pozorów serdeczności i w stosunku cesarza i w stosunku ukochanej odczuwał odmiany, które kazały mu długo ważyć w sobie postanowienia, aż przyjmie proponowane mu godności, stanowiska i obowiązki, które mogłyby kolidować z obowiązkami narodowymi Polaka.

W chwili przyjazdu do Petersburga prace »niejawnego komitetu«, złożonego z dawnych przyjaciół Cz-go, Stroganowa, Nowosilcowa i Koczubeja, w którym zarezerwowano miejsce dla niego i La Harpe’a, były już w pełnym biegu. Aleksander, jak się zdawało, zamierzał w tym gronie w sposób poufny, lecz stanowczy dokonać reformy urządzeń politycznych, społecznych i oświatowych Rosji. Przez czas dłuższy szczerze pracował z przyjaciółmi. Nagle, w tajemnicy przed nimi, przygotował porozumienie z Prusami: podróż do Kłajpedy (10–16 IV 1802) miała stworzyć zbliżenie z Fr. Wilhelmem III i zlikwidować w gruncie rzeczy komitet tajny. Mimo to komitet ten opracował istotnie szereg doniosłych reform, a wśród nich organizację władz naczelnych w Rosji. Za punkt wyjścia tej reformy wzięto referat Cz-go, przedstawiony 22 II 1802, który wbrew dotychczasowej praktyce rosyjskiej proponował utworzenie ministerstw pod władzą ministrów, a przy ministrach rodzaj rad oraz radę ministrów. Manifestem z 20 IX 1802 utworzono 8 ministerstw i komitet ministrów, któremu cesarz odtąd systematycznie przewodniczył. Osobliwością nowej struktury administracyjnej Rosji był fakt, że każdy minister, w gruncie rzeczy tylko »sanownik« dawnego typu, miał przy sobie zastępcę, tzw. towarzysza, który był faktycznym kierownikiem danego resortu. Takim zastępcą w sprawach zagranicznych został przy Woroncowie ks. Adam (mianowany równocześnie członkiem rady do spraw szkolnych w Ministerstwie Oświaty, od 21 XI także członkiem »komitetu urządzenia żydów«, w którym zajmował się bardzo czynnie ich cywilizowaniem, idąc za wskazówkami ks. Adama Kazimierza). Po stworzeniu, w myśl nowej organizacji, okręgu naukowego wileńskiego, Cz. objął (5 II 1803) także władzę szkolną w 8 guberniach zachodnich Rosji w charakterze kuratora, będącego także zwierzchnikiem odnowionego na podstawie statutu z 30 V 1803 Uniwersytetu Wileńskiego (zwolniony z kuratorstwa dopiero 17 IV 1824). »Cesarz domagał się – pisze Cz. do matki (2 IX 1802) – żebym był (w administracji) mimo wszelkie moje odmowy i chęć skrajną, którą okazałem, by odejść. Wreszcie rzeczy tak się obróciły, że nie mogłem się cofnąć. To by tylko powstrzymało środki konieczne (reformy)«. Stosunki gmatwające się z cesarzową, trudności z coraz bardziej nieszczerym Aleksandrem i rosnąca nienawiść ku »Polaczyszce« wśród sfer dworskich a zwłaszcza agresywność Dołgorukich, którzy myśleli »wygnać Adama siłą fizyczną« (de vive force) (27 X 1803), wszystko to musiało działać hamująco. A przy tym świadomość trudności, jaka wynikać musiała z dwoistej roli: Polaka i ministra rosyjskiego w jednej osobie. Ten właśnie wzgląd jednak może przeważył. Cz. czuł się zobowiązany do wdzięczności wobec cesarza także za ulgi, które z jego ręki spływały na Polaków, za owe powroty z Syberii, znoszenie sekwestrów, nawet interwencje na rzecz rodaków w Austrii. Zdawał sobie sprawę, jak powoli stawał się naturalnym punktem oparcia dla wszystkich żywiołów polskich w Rosji i wszystkich nadziei polskich, ciążących ku Rosji poza Rosją. Niezadługo będzie miał jeszcze więcej tego rodzaju dowodów, by zacytować tylko dwa przykłady najjaskrawsze: prośbę Wybickiego, współtwórcy legionów, o opiekę nad jego synami 30 V 1804 i prośbę jakobina, brata generała Ign. Zajączka, 15 III 1805, o umieszczenie go w służbie rosyjskiej.

Na skutek ustąpienia kanclerza Woroncowa wyniesiony wbrew swym pragnieniom, staraniom i głębokiej ukrytej niechęci, do godności ministra spraw zagranicznych (reskryptem 28 I 1804), wezwany do uczestnictwa w senacie i radzie państwa (13 I 1805), ks. Adam miał głębokie przeświadczenie, że, wiernie służąc Rosji, będzie mógł jednak oddać prawdziwe usługi swemu narodowi i Polsce.

Jako kurator, dobrawszy sobie doskonałych współpracowników, wśród nich Tad. Czackiego, sobie zachowując naczelny tylko zarząd, w dwu głównie posuwał się kierunkach. Od samego początku szczególniejszą otoczył opieką uniwersytet; dobierał profesorów, dbał o programy, troszczył się o uczniów. Na historię specjalny kładł nacisk. Pragnął odnowić w Wilnie ośrodek prawdziwego promieniowania polskości, wierząc, że narodowi w niewoli politycznej przystoi przede wszystkim troska o rozwój swej kultury i utrzymanie prymatu w tej dziedzinie wśród narodów pokrewnych. Po wtóre o oświacie ludowej myślał, zwłaszcza o szkołach parafialnych. W ciągu swego urzędowania osiągnął, że na naszych kresach północno- i południowo-wschodnich dokonał się powrót polskości »w stopniu znacznie silniejszym niż to miało miejsce za długich lat rządów Rzplitej«. Działając w ten sposób, był pewny, że działa również w interesie cesarza, a nawet w interesie Rosji. Pragnął bowiem szczerze związać Polskę z Rosją na podstawie systemu, w którym by istniała »harmonia przyrodzona między prawami słuszności a interesem«. Tę harmonię dostrzegał w szanowaniu praw narodowości wewnątrz państwa, w nadaniu mu konstytucji i dostosowaniu polityki zewnętrznej do takich założeń zasadniczych. Od początku r. 1803, do końca, do chwili ustąpienia z Ministerstwa (zwolniony ukazem z 29 VI 1806), od »Memoriału o systemie politycznym, jakiego winna trzymać się Rosja«, do »Artykułów pokoju natychmiastowego« z r. 1806–7, niejednokrotnie głos zabierał wobec cesarza, w radzie państwa, w memoriałach, w ostrych nawet krytykach całej polityki rosyjskiej i w gruncie rzeczy, licząc się z każdorazową, praktycznie odmienną sytuacją, do jednego prowadził. Pokój świata winien się oprzeć na porozumieniu Rosji i Anglii, na uznaniu Francji napoleońskiej. Austria, a zwłaszcza Prusy, to główny wróg Rosji. Należy uznać ich prawa, lecz nie dawać im żadnych dalszych koncesji. Niemcy winny być zorganizowane poza nimi. Włochy stanowić mają jedną całość, może nawet pod władzą francuską. Powinna być przyjęta zasada integralności Turcji przy równoczesnym usamodzielnieniu księstw naddunajskich, Serbii, Czarnogórza i Zatoki Kotarskiej pod protektoratem Rosji. Rosja winna tę opiekę narodom pokrewnym pochodzeniem i religią. Gwarancją szczerości takiego systemu będzie stosunek do Polski; Polska, zjednoczona w granicach sprzed drugiego rozbioru i złączona z Rosją pod berłem króla-cesarza, byłaby jego zamknięciem. Stąd wynikły posunięcia ks. Adama na wielkiej arenie europejskiej lat najbliższych; w gruncie rzeczy dążenie do opartego na sile rosyjskiej porozumienia z Napoleonem, krytycyzm w stosunku do misji Nowosilcowa do Anglii, oburzenie za gwałt na osobie ks. d’Enghien, niechęć do działań jego zdaniem przedwczesnych w dobie trzeciej koalicji (1805), stałe próby obalenia związku z Prusami przez budzenie nieufności do nich w Aleksandrze i zabiegi o podniesienie Polaków przeciw Prusom w okresie przemarszów przed kampanią morawską, wreszcie ostry, krytyczny stosunek do rokowań oubrilowskich. Ale z niego również powstawały poufne stosunki z Jerzym Czarnym, Czarnogórcami i Przymorcami, Jończykami i Bośniakami, Grekami i Rumunami i protekcje wobec tylu ludzi, którzy przez ks. Adama wchodzili do służby rosyjskiej, jak Pozzo di Borgo, Capo d’Istria, Rodofinikin, Ipsilantowie i i. Równolegle zaś przez Puławy na Nową Galicję, przez Blachę i Wilanów, ale także i przez jakobinów na zabór pruski szły wieści i wpływy od ks. ministra na Polaków dwu pozostałych zaborów, nie mówiąc już o nieprzerwanych stosunkach z Litwinami i Rusinami.

Rok 1805 jest rokiem krytycznym dla Cz-go. Rozpoczynała się wojna wbrew jego ostrzeżeniom i rozwinęła wbrew jego planom. Zamiast porwać Polaków za sobą do walki z Prusami Aleksander z Puław pojechał do Berlina, tam ks. Adama zmuszał do podpisania przyjaźni, która ni Rosji ni Polsce niczego nie dawała. Z Berlina ruszyli pod Austerlitz – po klęskę. Z Holicz w popłochu biegli do Petersburga, cesarz, by odpowiedzialność za własne winy zwalić na swego ministra, minister, by (przekonawszy się ostatecznie o zdradzie ukochanej) prosić o uwolnienie od służby. Decyzję tę powziął jeszcze na Morawach; teraz na próżno, przez długie miesiące dobija się o akceptację. Aleksander czekał na sposobność. Wiosną 1806 pozbył się Cz-go. Mianował ministrem Budberga, który był zupełnym zerem. Sam odtąd prowadzić chciał sprawy zewnętrzne swego państwa, brnął dalej w uległości wobec polityki pruskiej.

Po Jenie i Austerstädt, choć bez urzędowego stanowiska, Cz. odnawiał swe dawne pomysły. W listopadzie 1806 próbował przez Stan. Niemcewicza podnieść szlachtę litewską i rozbił się o zwykły opór Aleksandra. Po Iławie, w Bartoszycach w kwietniu 1807 raz jeszcze wyzyskując niepokój w Warszawie, próbował narzucić w porozumieniu z Bennigsenem decyzję porwania Polaków przeciwko Napoleonowi przez ogłoszenie się Aleksandra królem Polski. Wpływami swymi neutralizował wpływy jakobińskie na Rusi wiosną r. 1807. Sprowadzał do Aleksandra Kniaziewicza. Zarazem pragnął za wszelką cenę pchnąć Aleksandra do zawarcia spiesznego pokoju z Napoleonem kosztem Prus. Napróżno. W niełasce, plątając się między wojskami, wierny sobie, pragnął nadal rozwiązania rosyjskiego sprawy polskiej i był świadomy całego tragizmu swej sytuacji. »Niemożliwe jest, żebym nie pragnął, ażeby Polacy stali się znowu narodem – pisze do Stroganowa 4 VI 1807–. Byłbym istotą zasługującą na pogardę, gdybym czuł inaczej. Żałowałbym bardzo, że wpadli w tak złe towarzystwo jak dzisiaj, chciałbym, żeby ich sprawa była sprawą wszystkich ludów słowiańskich, od których nie powinni się oddzielać, żeby, zamiast służyć za narzędzie niesprawiedliwości, połączyli się, aby ją zwalczać, z tylu innymi narodami uciśnionymi. Ale przede wszystkim trzebaby jednak ich odnowić (recréer) jako naród, odrodzić ich nazwę«.

Zbliżało się rozwiązanie, które przewidywał: odbudowanie części Polski pod władzą króla saskiego bez imienia Polski. Przeciwny rokowaniom w formach, w których się odbywały, przeciwny pozorom przyjaźni gwałtownej z Napoleonem i niezmiennej obronie interesów pruskich, nie wie, że pośród innych kombinacyj wysunięto nad Niemnem i taką, W której o nim była mowa. Aleksander miał go zaproponować na stanowisko w państwie, które tworzono, »odpowiednie do jego osoby i jego talentów«. Napoleon go odrzucił; otoczony Anglikami, związany z berlińskimi Radziwiłłami, Cz. reprezentował wówczas bezwzględną negację systemu rozwiązań tylżyckich (lipiec 1807) i przez posunięcie Aleksandra z góry był wyeliminowany z życia Księstwa Warszawskiego. Stawało się ono ośrodkiem tworzenia nowego ducha polskiego i podstawą materialną dalszej pracy dla Polski. Warszawa przyciągała teraz Polaków z dwu pozostałych zaborów. Armia polska pod wodzą ks. Józefa i rząd pod prezydencją Stanisława Potockiego rozszerzały granice Księstwa w r. 1809. Z wyjątkiem zaciekłych reakcjonistów wszyscy, nawet najostrożniejsi, gotowi byli stanąć pod sztandarami Napoleona: Czartoryscy byli w ich liczbie. Jeden tylko ks. Adam, podejrzewany w Petersburgu, a odpychany w Warszawie, był poza nawiasem życia czynnego. Urlopowany dygnitarz rosyjski musiał odnawiać raz po raz swe urlopy, musiał o to prosić, zabiegać osobiście. W lipcu 1809 udał się do Petersburga, by bronić rodaków spod zaboru rosyjskiego od prześladowań za udział w kampanii austriackiej, by raz jeszcze podnieść przed cesarzem projekt odbudowy Polski przez Rosję albo co najmniej spolszczenia prowincji zabranych. Łudził się, że może teraz uda mu się rozwiązać swój stosunek z Aleksandrem. Niczego nie uzyskał. Cesarz, jak zawsze nieuchwytny, raczej zaciskał więzy, a wzywając do siebie w kwietniu 1810, nie precyzując, podsuwał myśli, które mogły wydawać się projektami.

Książę przez Wilno powracał do Księstwa: jedno Wilno mu pozostało, a i tam zjawiał się kryzys w związku z zatargiem o Czackiego, prowadzący prawie do dymisji księcia. Powstawały jakieś projekty organizacji Litwy przy Rosji. Inni ludzie byli na widowni: Ogiński, Lubomirski, Plater. Cz. jest poza tym wszystkim. Nagle w styczniu 1811 został wezwany przez Aleksandra do wielkiej, ryzykownej akcji dywersyjnej. Przygotowując się do ataku na Napoleona, Aleksander pragnął pozyskać społeczeństwo polskie i armię Księstwa dla siebie, chciał ją pchnąć w pierwszych szeregach na Francję. Od Cz-go żądał informacji, jemu polecał wybadanie czynników miarodajnych w Warszawie. Mimo śliskości gruntu tej sprawy ks. Adam podjął się wywiadu. Dn. 15 II widział się z ks. Józefem. Ks. Józef odepchnął propozycję bez wahania. Dn. 17 II już Serra donosił o pomysłach Aleksandra do Paryża. Nie znał tylko imienia pośrednika. Ks. Adam z ulgą przyjął odmowę ks. Józefa, o negatywnym wyniku misji doniósł Aleksandrowi.

Rok 1812 przekreślił niebawem całą jego dotychczasową działalność. Polska cała powstawała przeciwko Rosji pod nominalnym przewodem ks. Adama Kazimierza Cz-go. Jeden ks. Adam pozostawał bezczynny, w najgłębszej rozterce duchowej: czerwiec, miesiąc nadziei i entuzjazmu dla całego narodu, był dla niego miesiącem największej udręki. Długo walczył ze sobą. Wreszcie 4 VII pisał do Aleksandra, prosząc o dymisję, list nabrzmiały szczerością i bólem, prosił o wyrozumiałość ludzką dla siebie. Wyjechał do Piszczan, potem do Karlsbadu i Wiednia, dość daleko, by nie być zamieszanym w wojnę, dosyć blisko, by o wszystkim wiedzieć dokładniej, informowany także przez Metternicha. W październiku dowiedział się od ojca, że jeszcze »ani za późno, ani za wcześnie« się wypowiedzieć. Wciąż myślał, że »po długiej służbie, nosząc jeszcze jej tytuły, rodzaj ucieczki bez uwolnienia byłby plamą na całe życie, której zmyć eksplikacjami trudnoby« (3 X). Ale równocześnie, bez swej woli, urastał do roli symbolu w oczach części czynników kierowniczych Warszawy. W toku zabiegów u Mareta o sfinalizowanie sprawy polskiej, we wrześniu, zjawił się z ich strony pomysł ofiarowania tronu odbudowanej Polski, złożonej z Księstwa, części czy całości Litwy i może części czy całości Galicji, samemu Napoleonowi, z ks. Adamem, jako wicekrólem. Choć niezupełnie zgodny z własną, współczesną i później przed Aleksandrem rozwijaną koncepcją księcia: utworzenia z całej dawnej Polski secundogenitury rosyjskiej pod władzą w. ks. Michała, pomysł ten na razie »trochę… zawrócił (mu) głowę«, wciągał go z powrotem do akcji narodowej – i jak w r. 1807 propozycja tylżycka Aleksandra, tak obecna warszawska z góry wykluczyła Cz-go z wyższych stanowisk w utworzonym następnie, w odmiennych warunkach, Królestwie Polskim.

Z chwilą upewnienia się co do klęskowej pozycji Napoleona ministrowie warszawscy, bez wiedzy nieobecnego ks. Józefa (początek grudnia), postanowili zwrócić się do Aleksandra z propozycją przyłączenia Księstwa do Rosji pod jego władzą i z odrębną konstytucją, 3-cio majową Lub Księstwa, lecz odmienioną. Ks. Adam podjął się przesłania tych papierów carowi, w dwu listach (6 i 27 XII 1812) sam je – we własnym duchu, uzupełnił. Długo czekał na odpowiedź. Nie wiedział, że posłaniec jego, zatrzymany przez Austriaków na komorze, z trudem wyjechał. Listy perlustrowane zostały następnie przez Austrię, odsłonięte Napoleonowi i równocześnie Anglii. Zaniepokojony brakiem odpowiedzi, ks. Adam przez Lwów i Dubno z Sieniawy ruszył za cesarzem. Przybył do Kalisza 30 III 1813, w chwili umacniania się tam więzów rosyjsko-pruskich i rosyjsko-austriackich. Robił wrażenie »zjawy«, »une apparition«, której Aleksander się wypierał przed przyszłymi sojusznikami. Przyjęty niechętnie, odjechał stamtąd 8 IV, ale z wyjaśnieniem, dla siebie przynajmniej, sytuacji. Cesarz pragnąłby doprowadzić do rozejmu z ks. Józefem, podsuwał możliwość utrzymania zawiązków wojska polskiego w kraju. Zapowiadał: »Rosja przy traktacie powinna Księstwo dostać, a że potem cesarz sam resztę, jak u siebie mocen, uczyni bez hałasu, jak dla Finnów uczynił«.

Teraz zabierał się ks. Adam energicznie do pracy. Montował Komitet Centralny, wyłoniony z rad departamentowych jako wykładnik opinii, choć nie uzyskał odeń pełnego poddania się orientacji rosyjskiej. Bronił i Księstwa i zwłaszcza Litwy od rosnących wciąż gwałtów i samowoli i obronić nie zdołał. Osobistym naciskiem, wprost i pośrednio, starał się daremnie oddziałać na ks. Józefa, by zatrzymać go w Polsce.

Ze świadomością dwuznacznej swej roli i bezowocności wysiłków, rozgoryczony, że »jest jakby głosem na puszczy, którego nikt nie słucha z tej i tamtej strony«, z odnowionym nieoczekiwanie dla samego siebie »nigdy nie zatartym przywiązaniem do Niej (Elżbiety)«, postanowił raz jeszcze wyrwać się z zaklętego koła pozornych działań warszawskich i znowu podążył za Aleksandrem. Dn. 22 VI zjawił się w Reichenbachu. Krążył za kwaterą główną przez ciężkie tygodnie. Po przystąpieniu Austrii do wojny wyjeżdżał prawie z niczym z Peterswalde 14 VIII, by przez Warszawę udać się z powrotem do Puław na dwa miesiące rozmyślań. Podglądany przez Austriaków, szykanowany przez Prusaków i »brodaczy«, po staremu był ogniskiem odnawiającej się akcji polskiej po stronie koalicji, a zbliżony był tylko do Anglików; w zastępstwie niedopuszczonej delegacji do Kom. Centralnego w jej imieniu przedłożył cesarzowi (2 lipca) prośby i osiągnął pewne ulgi w systemie okupacyjnym Księstwa. A ze zetknięcia z Anglikami, pod sugestią Stewarta, »puścił się na awantury« i za plecami Aleksandra wysłał Biernackiego do Anglii, w największej tajemnicy, w misji informacyjnej do swoich przyjaciół i leaderów stronnictw angielskich.

Na wsi u siebie dowiedział się o tragicznym dla całego narodu zgonie ks. Józefa, o ostatecznym zwycięstwie koalicji. Wpadł w głębokie przygnębienie. Spieszył teraz do Warszawy. Wahał się, »co czynić, czego się jąć?«. »Nerwy psują się znowu«. W pośrodku spraw stołecznych, w związku ze spiskowcami starorosyjskimi, w kraju umacniając swój wpływ przez przyjęcie godności masońskich, decydował się na nową ekspedycję do kwatery głównej; 25 II 1814 przyjechał do Chaumont. Wpadł w sam rozgwar sporów między zwycięzcami. Spotkał się z Castlereaghem i od razu na nim się poznał. Widział Aleksandra, ale »przyjemności dworskich z kopyta doświadczył«. Długo czekał na audiencję, wreszcie dowiedział się z ust cesarza o jego zamiarach. »Oznajmuje (Aleksander), że większą część Wielkopolski odda królowi pruskiemu, że Austria chce Kraków, ale że Wisła nadto piękna granica. Że trzeba, żebyśmy pamiętali, że jeżeli coś oddaje, to natomiast 7 milionów (tj. Litwę) oddaje (nam)«. Biorąc tę wypowiedź za podstawę, książę kreślił teraz w Chaumont 19 III plan stopniowego połączenia 8 gubemii litewsko-ruskich z Księstwem, proponował pozostawić tam rząd odrębny i konstytucję, podkreślał konieczność rokowań o wolność handlu dla tego państwa na Wiśle i Niemnie, w Gdańsku, Elblągu, Królewcu i Kłajpedzie, o wolny tranzyt przez Śląsk, o ścisły rozrachunek. A wypowiadał się przeciwko oddawaniu wojska polskiego, które powracało do kraju, w. ks. Konstantemu. Cały program przyszłych uchwał wiedeńskich był tu już gotowy.

W Chaumont, potem w drodze do Paryża, w Paryżu, dalej w podróży do Anglii za Aleksandrem, gdzie odnowił stare przyjaźnie i nawiązał nowe stosunki, książę nabrał pełnej znajomości sytuacji. Rozeznał się w ludziach, rozgryzł Anglików, do dna przejrzał Talleyranda, nie rozczarowywał się ani do Pozza ani do Steina, bo znał ich dobrze, choć nieraz żółć zalewała go na widok dyplomatów, »tego nawstrętniejszego gatunku człowieka«, i myślał: »rzadko znaleźć kogo, coby prócz potrzeby i widoków korzyści jakiej był zdolnym jakiego czucia«. A myśląc tak, nie składał broni w walce o przyszłe losy narodu, gdzie przeciwnikami jego być miały interesy państw rozbiorowych, obojętność Zachodu i wzmagająca się wrogość Rosjan.

Z Londynu przez Niemcy i Karlsbad powrócił w połowie lipca do Warszawy. Mocny poparciem Kościuszki, w Warszawie natykał się na kwasy organizacyjne, które starał się rozproszyć. Droga dalsza prowadziła do Puław, gdzie gościł cesarza (przed 20–21 VIII) i gdzie przy świadkach uzyskał nowe zapewnienie oddania Polsce ziem litewsko-ruskich, i dalej do Wiednia. Tam nagle spotkał cesarzową i wpadł od razu w »narady kongresowe«. Jak przed laty, służba dla Polski w obozie rosyjskim splotła się znowu z inną, a zawsze tą samą najdroższą sprawą osobistą. Ks. Adam przechodził przez męki odnowionego po latach dziesięciu uczucia dla tej samej kobiety, gdy w wyjątkowo trudnej, wiecznie czujnej postawie bronić musiał interesów Polski. Toteż nieraz »smutek wielki go przyciska i niesmak świata«, a nie wolno mu tracić nadziei i odwagi w działaniu.

Był na pozór u szczytu wpływów. Przedstawiał zwycięskiego Aleksandra w trudnych rokowaniach z przeciwnikiem Castlereaghiem, z rzekomymi sojusznikami: podstępnym Metternichem i brutalnymi Prusakami. Ale reprezentował również interesy Polski wobec Europy przeciwko innym, złowrogim pełnomocnikom Rosji. Umiejętnie wygrywany przez coraz zręczniejszego cesarza, pokrywał jego ambicje, jego dążenia do opanowania Polski, jego apetyty terytorialne, był gwarantem wobec Europy jego rzekomej lojalności i liberalizmu. W głębokim konflikcie między cesarzem, który przywracał go pozornie do dawnej poufałości, a cesarzową, między władcą Rosji, który swą protekcją miał objąć Polskę, a Europą, która ma Polsce zagwarantować jej urządzenia i względną niezależność, tylko dzięki powrotowi Napoleona osiągnął swój cel i doprowadził aktem 3 V 1815 do realizacji programu z Chaumont: do utworzenia pod berłem Aleksandra niewielkiego, lecz konstytucyjnie samodzielnego a wyposażonego we własne wojsko Królestwa, i zapewnił, teoretycznie przynajmniej, całej Polsce w jej granicach przedrozbiorowych prawo do odrębnych instytucji narodowych i jedność gospodarczą.

Osiągnąwszy cel, przez Aleksandra upragniony, po przygotowaniu ustroju nowego państwa w Warszawie, gdzie zjawił się w lipcu, został brutalnie przez cesarza odrzucony. Aleksander nie uznawał już ludzi niezależnych. Zamiast Kościuszkę mianować wodzem naczelnym a Cz-go namiestnikiem, Polskę pod nominalną władzą serwilistycznego Zajączka oddawał wbrew ponawianym ostrzeżeniom ks. Adama bratu swemu Konstantemu. »Zdaje się, że moja rzecz skończona – notuje ks. Adam. – Postawienie na nogach jakożkolwiek niedołężnych tej biednej Polski było moją pensą… Niech inni teraz pracują, znajdę się może później«.

Po gorączkowych miesiącach wytężonej pracy (maj–grudzień 1815), po przygotowaniu Zasad konstytucji, uruchomieniu Rządu Tymczasowego, zorganizowaniu władz, próbie reform włościańskiej i żydowskiej, zresztą zaledwo zapoczątkowanych, wreszcie po pracy w redagowaniu konstytucji, nastąpiła przerwa. Twórca Królestwa i jego urządzeń, obdarzony nominalną godnością senatora-wojewody i członka Rady Administracyjnej, ks. Adam, w niełasce u monarchy, zdradzony przez Nowosilcowa, który w Warszawie obejmował teraz pozycję zausznika monarchy, a kontrolera Polski z ramienia Rosji, dzieląc z całym krajem gorycz zawodu co do ziem litewsko-ruskich, zdepopularyzowany w szerokiej opinii polskiej i warszawskiej, od r. 1816 cofał się do zacisza domowego. Lata najbliższe nie oszczędziły mu kłopotów. Naprzód uregulowanie skomplikowanych spraw materialnych w dobrach rodzinnych i uporządkowanie stosunku z Stan. Zamoyskim, potem – ciężki kryzys małżeński: długie starania u matki o zgodę na małżeństwo, zakończone ślubem z Anną Sapieżanką (25 IX 1817), dwukrotny o nią pojedynek z Pacem, rana i konieczność uciszenia opinii, która wypowiadała się w tym »skandalu« na ogół przeciwko księciu. Stwarzało to odpowiednie pozory do wycofania się z czynniejszego życia publicznego.

Patrząc na rządy w. księcia i Nowosilcowa, Cz. doszedł w r. 1817 do konkluzji: »albo cesarz jest człowiekiem dobrej wiary, a w takim razie należy go ostrzec przed biegiem spraw w Polsce (co już sam przedtem czynił parokrotnie i na próżno), albo nie jest człowiekiem dobrej wiary, a w takim razie trzeba mu dowieść, że Europa nie da się zwodzić«, i ponad jego głową porozumiewać się z Zachodem.

Na sejmie 1818 r. spróbował jeszcze pierwszej metody i słusznie może uchodzić za głowę opozycji na tym jedynym sejmie zgody z monarchą. Aleksander opuszczał Warszawę zadowolony z tej pierwszej próby »liberalizmu«, ale odsunąwszy się ostatecznie od ks. Adama. Ten uważał teraz za konieczne usunąć się, ograniczyć się do spraw kuratorium, podróżować przez czas dłuższy za granicą. Do śmierci Aleksandra udziału w życiu parlamentarnym Królestwa już nie brał.

Mimo to nie zaniedbywał dawnych dróg oddziaływania. Informowany dokładnie przez Puławy i Niemcewicza o sprawach warszawskich, był w jakichś nie dających się sprecyzować, lecz istniejących kontaktach z odnowionym życiem konspiracyjnym w Polsce, próbował nawiązać łączność z młodzieżą wileńską (w końcu r. 1821 i początku 1822), dbał o rozwój Wszechnicy Wileńskiej, o dobro jej profesorów, o ich dalsze kształcenie, o Lelewela, o studentów, stykał się z Mickiewiczem, Zanem, Malewskim, u siebie w Puławach bibliotekę ojcowską wzbogacił potężnie (głównie przez zakup zbioru rpisów T. Czackiego) i zamienił w poważną instytucję naukową. W częstych podróżach po Włoszech, Francji, Szwajcarii i Niemczech myślał nieustannie o sprawach ojczystych. Raz po raz zwracał się do cesarza (sierpień 1820, sierpień 1821), śmiało, uczciwie, z otwartą przyłbicą atakował w. ks. Konstantego, który się go bał, i Nowosilcowa, który go podstępnie zewsząd osaczał. Mówił Aleksandrowi o niepewności nastrojów, o głębokich troskach finansowych, o łamaniu konstytucji, o powszechnych podejrzeniach, o obcych wpływach, których »pierwszym celem, ich głównym interesem jest poniżyć W. C. M. w opinii Europy, odebrać Ci miłość i podziw ludów, gdyż czują, N. P., że w ten sposób niszczą wielką część Twej potęgi«. Osiągnął przez swe sugestie i nominację Lubeckiego ostateczne a całkowite wyeliminowanie się z życia publicznego Polski.

W maju 1822 w Wilnie Cz. próbował jeszcze ratować Uniwersytet od gotującego się zamachu. W maju 1823 w Warszawie od w. ks. Konstantego dowiedział się o »zbrodniach« spisku młodzieży filareckiej. Postanowił użyć ostatniego wysiłku: rzucić na kartę pamięć 28 lat swojej służby, zobaczyć się osobiście raz jeszcze z cesarzem, odwołać do jego sumienia. Z trudem dogonił go w Wołosowcach (31 X – 1 XI 1823). Niby mile przyjęty, mówił o kryzysie zaufania, które istnieje i ze strony króla i ze strony narodu, bronił konstytucji, sugerował myśl oddania pełnej, lecz formalnej władzy i nad rządem i nad wojskiem, w Królestwie i na Litwie Konstantemu, tłumaczył siebie i prosił o dymisję. Sugestyj cesarz nie chciał uwzględnić, dymisję przyjął. Na miejsce Cz-go mianował naprzód Lavala, a potem oddał Wilno w łapy Nowosilcowa.

Legenda »dobrej wiary« prysła bezpowrotnie. Ale do końca, do samej śmierci Aleksandra w r. 1825, ks. Adam czuł się jednak związany latami służby, przyjaźni, zaufania. W podróżach po Francji i Szwajcarii, odsunięty od kraju, lecz czujny na jego drgnienia, szukał teraz oparcia w opinii publicznej Francji i Anglii, odnawiał dawne, automatycznie nawiązywał nowe stosunki; był jednym z głównych protektorów ruchu filheleńskiego, w najbliższym związku z Capodistrią, i jednym z pierwszych promotorów nastrojów italofilskich w Europie. Tajemnicza śmierć Aleksandra zdjęła z Cz-go dobrowolnie przyjęty czy narzucony przymus. Objęcie tronu przez Mikołaja otwiera trzydziestoletni okres walki osobistej między Cz-im a cesarzem. Teraz Cz. staje się właściwym centrum legalnego oporu w Królestwie: obrony młodzieży przed gwałtem i krzywdą, obrony społeczeństwa przed wzmagającą się bezceremonialnością rosyjską, obrony ustroju politycznego Królestwa.

Senat, od pewnego czasu oporny, przetworzony w r. 1827 w sąd sejmowy dla sądzenia Polaków, wplątanych w spisek grudniowy, czuwał, powołany przez naród do obrony jego prawa przyrodzonego i pisanego. Cz., czuły ojciec, dotknięty w tym roku przez śmierć ukochanego dziecka, »nie mając głowy i serca do niczego«, przemagał w sobie tę boleść i służył sprawie publicznej. Senat, idąc za jego radami, odrzucił wyniki komitetu śledczego, ustanowionego poza nim, wyznaczył własną delegację instrukcyjną, zapewniał oskarżonym obronę i po długich a bolesnych naradach wydał wyrok, uwalniający oskarżonych. Spór o prawomocność tego wyroku, przeniesiony w roku następnym do Rady Administracyjnej, zamienił się w pojedynek między Lubeckim a Nowosilcowem i skończył zwycięstwem Lubeckiego, zwycięstwem zasad prawnych, przez pozyskanie opinii liberalnej i ukryte a skuteczne poparcie Cz-go.

Cesarz groził, lecz nie uderzał. Zatwierdził wyrok senatu. Przybył do Warszawy, by włożyć koronę Królestwa (1829), zwołał sejm. W tym sejmie r. 1830, na pozór najzupełniej uległym, duch prawdziwego oporu ujawnił się w senacie. Tam pod kierownictwem Cz-go komisje wypracowały uwagi, zawierające teraz pełny program polityki narodowej. Teoria liberalizmu, doktryna ekonomiczna czasu połączyła się w nich z troską męża stanu-patrioty; rząd, przemysł, rolnictwo, a zwłaszcza myśl o stopniowym uwłaszczeniu włościan, nawrót do koncepcji z r. 1814, znalazły w nim mocne ujęcie, a troska o ratowanie kultury narodu i oświaty publicznej wysunęły się na plan pierwszy.

Ten konserwatywny polityk, czujący ducha czasu i broniący Polski nowoczesnymi argumentami moralnymi, w coraz żywszym, choć niesłychanie ostrożnym kontakcie- z młodzieżą rewolucyjną warszawską, w stałych stosunkach zwłaszcza z politykami Paryża, zdecydował się teraz na wydanie napisanej już w r. 1827 książki Essai sur la diplomatie. Wydrukowana w czerwcu, z powodu szykan cenzury francuskiej wypuszczona dopiero w sierpniu, po rewolucji, w Marsylii, pod pseudonimem Filhellena, zawierała credo polityczne księcia. Świat może istnieć, mówił, jeżeli będzie istniał w pokoju, a pokój będzie możliwy, jeżeli powróci się do zasad Henryka IV, jeżeli oprze się na lidze narodów, którym zostaną przywrócone w pełni ich prawa narodowe. Cz. brał założenia swego systemu z r. 1803, podnosił je do poziomu zasad naczelnych życia międzynarodowego i polskiego i z tym programem, nie zabiegając zresztą o to, stanął nieoczekiwanie na czele narodu własnego. Po latach niezasłużonej depopularyzacji nastąpił zwrot nieoczekiwany: Cz. był w r. 1830 człowiekiem o największym autorytecie osobistym w Warszawie.

W. książę, który był na tropie jakiegoś spisku a po raz pierwszy stosował w Polsce metody legalne, odwołał się do Cz-go, by przez niego rozproszyć zbierające się powikłania. Wybuch listopadowy dla obu nastąpił w gruncie rzeczy niespodzianie.

Przeciwny powstaniu, lecz z pełnym poczuciem obowiązku, który na nim ciążył, ks. Adam, od dawna nie uczestniczący w Radzie Administracyjnej, popychał ją teraz do działania. Zaczynają się rozmowy z Konstantym, który się wycofuje z Warszawy. Dn. 1 XII w Radzie Adm. powstał wydział wykonawczy pod prezydencją Cz-go, a na miejsce rozwiązanej Rady pod jego przewodnictwem utworzył się Rząd tymczasowy. Mimo ratowania pozorów legalności, dotychczasowy stan rzeczy był rozbity, i pod naciskiem opinii młodzieży i ulicy już sprawy potoczyły się poza ramy, w które Cz. pragnął zamknąć wypadki. Początkowo wierzył on, że uda się je zlokalizować i przez rokowania poparte siłą uzyskać od Mikołaja gwarancje łamanych praw Polski. Szybko zorientował się w sytuacji. Już w grudniu był przekonany o konieczności postawienia wojska, o potrzebie przerzucenia działań na Litwę, lecz bez narzucania czegokolwiek Litwie i tylko podniecając żywioł tamtejszy do działania, o nieodzowności natychmiastowej akcji dyplomatycznej przez zneutralizowanie Austrii a pozyskanie Francji i Anglii. Zagadnienia społecznego w rozpoczynającym się ruchu nie doceniał, a bał się piętna »jakobinizmu« i za wszelką cenę pragnął utrzymać wyłącznie »narodowy« charakter powstania. Przed pierwszą rozgrywką wojenną myślał o możliwości powrotu Mikołaja czy może Michała i w tym celu polecił przygotować propozycje zmian konstytucyjnych w punktach, dotychczas najbardziej zagrożonych. W marcu i kwietniu przewidywał możliwość powołania na tron Polski w granicach zaboru rosyjskiego ks. pruskiego, jako najbliższego Anglii, albo kogoś z Habsburgów, choć nie wykluczał całkowicie konieczności przyjęcia z powrotem Romanowych. Wezwana przezeń komisja złożyła 14 V gotowy projekt konstytucji, niby jakieś pacta conventa dla przyszłego kandydata na króla. O działaniach dyplomatycznych myślał nieustannie, ale na planie pierwszym pragnąłby mieć wojnę, odkąd się zaczęła. Szczerze mówił o władzach cywilnych: »jesteśmy tylko komisją do zaopatrywania wojska«. Może jaśniej niż kiedykolwiek widząc rzeczywistość i przewidując zdarzenia, nie miał w sobie ambicji rządzenia. Nie potrafił się oprzeć »opinii« najbliższych, Mochnackiego, Kaliszan, Klubu patriotycznego, i ciągle jej ustępował. Żadnej ze sposobności nie wyzyskał, a wysuwany w gruncie rzeczy przez wszystkich na pierwsze miejsca, nie chciał i nie umiał wziąć władzy i nakazać posłuchu. W końcu też przegrał wielką grę: narodową i własną.

Bez żadnych złudzeń co do Chłopickiego, przeciwnik dyktatury, dał się pchnąć do oddania mu pełni władzy. Rzuciwszy na szalę swój autorytet osobisty, nie potrafił potem powstrzymać sejmu i zapobiec dymisji Chłopickiego ani zahamować procesu podporządkowywania wszystkiego prawodawcom. Obok dyktatora tworzą oni Radę Najwyższą Narodową, w której Cz. obejmuje wydział spraw zagranicznych, zazdrośnie przezeń przy sobie odtąd zatrzymany; po powtórnym obaleniu dyktatora wodzem mianują Radziwiłła, detronizując cara i wreszcie (29 I) sobie zachowując władzę najwyższą, powołują do życia pięciogłowy Rząd Narodowy, z Cz. jako prezesem (30 I). Choć przeciwny tym wszystkim posunięciom, wybór przyjął. Przyjmując, składał jeszcze hołd pamięci Aleksandra.

Między wrogimi mu, Niemojewskim a Lelewelem, nie potrafił ani przewagi swojej kolegom narzucić, ani rządu wynieść na pierwsze miejsce w łamiącym się ruchu, ani, co ważniejsza, narzucić kierownictwa akcji narodowej. Po Grochowie miał dosyć decyzji, by usunąć Radziwiłła, ale sam przyczynił się do wyniesienia Skrzyneckiego. A potem nie był zdolny do przeciwstawienia się nadmiernej a fałszywej ambicji naczelnego wodza; doskonale orientując się w tym, jak należy wojnę prowadzić, ks. Adam nie potrafił zmusić Skrzyneckiego do działania. I choć uważał sprawy zagraniczne za sobie wyłącznie oddane, po dymisji G. Małachowskiego (koniec kwietnia) mianował zastępcą ministra tego resortu A. Horodyskiego, człowieka Skrzyneckiego, któremu udostępnia korespondencję dyplomatyczną; prezes rządu naciskał naczelnego wodza w sprawach wojny i niczego prócz kwasów nie zyskiwał, natomiast wódz naczelny na własną rękę prowadził dyplomację proaustriacką, bez pokrycia przez szefa rządu i ministra S. Z., i uchylał się od akcji wojennej. A kiedy wreszcie długo przygotowana bitwa została rozegrana (26 maja), miał jedno rządowi do doniesienia: »Nous avons livré la plus honteuse bataille–Finis Poloniae. Nie pozostaje nic więcej, jak układać się z nieprzyjacielem i rząd zaraz traktowania rozpocząć powinien«. Mógł wtedy książę wziąć odpowiedzialność za dalsze losy wojny, mógł wodza zmienić, pozbyć się kontroli sejmu, wzmocnić władzę. Z otoczenia najbliższego, od Wielopolskiego, od Zamoyskiego szło w tym duchu oddziaływanie. Od wojska szła krytyka wodza. Powstał zatarg między Skrzyneckim a Krukowieckim. Skrzynecki sam teraz żądał reformy rządu. Cz., miast sprawy rozwiązać, łagodził, łączył, uzgadniał, siebie gotów wyeliminować. Lecz nie potrafił powstrzymać miasta od wybuchu (29 VI). Musiał więc użyć osobistej interwencji, by rozładować napięcie na ulicach Warszawy, ale jego autorytet i autorytet władz wyszły z tego zderzenia mocno uszczuplone.

Teraz Skrzynecki podjął ofensywę przeciwko rządowi i przeciwko Cz-mu, na których starał się zwalić całą odpowiedzialność za swoją bezczynność. Zabiegi dyplomatyczne czynione wtedy w Londynie i Paryżu o interwencję zawiodły. Niepowodzenia towarzyszyły działaniom wojennym. Wojsko ulegało rozprzężeniu. Wzburzenie opanowało masy. Pojedynek między Skrzyneckim a Krukowieckim dojrzewał. Inicjatywa do likwidacji Skrzyneckiego szła od sejmu. I znowu, miast doprowadzić do rozwiązania, Cz., przez przesubtelnione poczucie lojalności czy przez lęk przed odbiciem się zmiany w dowództwie na stanie moralnym wojska, uratował Skrzyneckiego (27 VII). Bezpośrednią tego konsekwencją były wypadki sierpniowe. Dn. 4 VIII miała miejsce na posiedzeniu rządu gwałtowna, gorsząca scena z Lelewelem, który go nazwał zdrajcą. Dn. 9 VIII sejm uchwalił wysłanie deputacji do Bolimowa. Dn. 11 VIII rozważano sprawę usunięcia Skrzyneckiego. Mimo całe doświadczenie i osobiste obrazy Cz. wciąż jeszcze bronił Skrzyneckiego i wraz z nim padł. 13 VIII sejm przyznał rządowi prawo nominacji wodza; 14 VIII z przypadku wodzem został Prądzyński, zaś 15 VIII Warszawa była pełna rozruchów.

Krukowiecki obejmował dyktaturę klęski, Cz. ledwo unosił życie. Warszawę opuścił 17 VIII na zawsze.

Posiwiały nagle, zmęczony do głębi serca, zatroskany o rodzinę, o Puławy, jako ochotnik przyłączył się do korpusu Ramoriny. Jak przed laty pod Grannem a w tej wojnie pod Grochowem, ujawniał znowu męstwo osobiste, ale nie umiał powstrzymać Ramoriny od zdrady. Nie poszedł za nim wprawdzie do Galicji i do końca utrzymał się w Królestwie. Szukał śmierci, ale jej nie znalazł. Dobrze po upadku Warszawy, 26 IX dotarł do Krakowa. Raz jeszcze w ziemi ojczystej podnosił głos w sprawie zwyciężonej Polski, skierowany do zagranicy.

Przy cichej pomocy Metternicha uniknął wdzierających się do Krakowa kozaków. Dn. 27 IX 1831 ruszył na wygnanie. Przez Strasburg udał się do Anglii. Gnany poczuciem odpowiedzialności za przebieg wypadków, którymi nie potrafił pokierować, piętnowany przez coraz liczniejszych przeciwników, ściągających głównie do Francji (akt z r. 1834), za klęskę, której nie był sprawcą, naprzód w Anglii szukał oparcia i tam pragnąłby pozostać. Ale księżna, która z nim podążyła, »wcale nie lubi« tego kraju, woli Paryż. Książę pragnąłby, »aby wyspa dla niej przyjemniejsza się stała, to by nam ułatwiło układy«. Lękał się, aby żona nie uległa złym podszeptom i nie chciała się starać o ulgi u zaborcy. Skazując siebie na wygnanie, przywilejów żadnych przyjmować nie myślał. Jeszcze o jedno się kłopotał: »cóżbym nie dał, aby biedną i starą matkę przed jej końcem uściskać« (1 X 1832). Po podróżach i wahaniach wybrał Francję; od r. 1833 osiadł w Paryżu.

Z nabytego po latach dziesięciu starego pałacu na wyspie św. Ludwika uczynił jak gdyby siedzibę głowy państwa, które efektywnie nie istniało, dwór przynajmniej na podobieństwo Puław: Hôtel Lambert stał się ośrodkiem prawdziwej polskiej polityki zagranicznej w dobie emigracji. Chociaż podlegał Cz. wpływom »opinii publicznej«, którą reprezentowali: Władysław Zamojski i inni stali współpracownicy (z nich najwybitniejsi Karol Sienkiewicz, później Kalinka, Klaczko), liczni podróżni, przybywający z kraju a docierający do jego osoby, prasa konserwatywna krajowa i emigracyjna, zawsze w kontakcie z Polską, związany z nią przede wszystkim węzłami rodzinnymi, Cz. sam jednak prowadził tę politykę. Kancelaria, potem biuro do spraw politycznych przygotowuje sprawy; decyzje, instrukcje, misje wychodzą od niego osobiście. I jedno jeszcze: Hôtel Lambert staje się wielkim centrum kultury i oświaty narodowej dla rodaków na obczyźnie. Tu mieści się szkoła dla panien, tu zbiegają się nici kierownictwa szkoły na Montparnasie, Biblioteki Polskiej, Tow. Historyczno-Literackiego i Stowarzyszenia Pomocy Naukowej, Literackiego Stowarzyszenia Przyjaciół Polski, instytucji dobroczynnych, czasopism i przedsięwzięć naukowych, jak atlas Chrzanowskiego, i tylu innych. Dla oceny miary pieniężnej tych wysiłków służyć może zestawienie wydatków za lata 1849–57, za lata klęskowe: na ogólną sumę wydatków 298.791 fr. rozporządzenia polityczne obejmowały 95.335 fr., szkoła przygotowawcza na Montparnasie 27.039 fr., wsparcia i zasiłki 28.953 fr.

Skazany na śmierć przez Mikołaja, pozbawiony olbrzymich majątków w Rosji, w oparciu o żonę i jej rodzinę z Paryża próbował dalej kierować losami Polski, sterując ku jej odnowieniu. Otoczony szeregiem zwolenników, w dobie spisków węglarskich, w r. 1834, stworzył własną organizację konspiracyjną w kraju, która miała objąć wyznawców programu insurekcyjno-monarchicznego, stworzyć sieć przyszłej administracji, związać Polskę z kierownictwem moralnym emigracji i zapewnić akcji emigracyjnej środki materialne w myśl zasady, że całe kierownictwo losami ojczyzny musi wychodzić od emigracji. Na początku koncentrował wysiłki swoje w kierunku Belgii, gdzie do roku 1839 spodziewał się wybuchu konfliktu europejskiego i gdzie umieszczał na wysokich stanowiskach oficerów polskich (Kruszewskiego, Prószyńskiego, Linowskiego, potem Skrzyneckiego); nie spuszczał też oczu z powikłań portugalskich i hiszpańskich, by tu i tam dawać żołnierzy i oficerów polskich, stwarzać kadry dla młodzieży bezczynnej, przygotowywać stosunki i wpływy.

Od r. 1836 zwrócił się stanowczo ku Wschodowi, pragnął związać sprawę polską z walką Kaukazu przeciwko Rosji, z Szamylem. W spółzawodnictwie z demokracją emigracyjną, z Tow. Demokratycznym, zwalczany przez starych, przez Lelewela, nienawidzony przez młodych, przez Mierosławskiego, wraz z zaognieniem sprawy egipskiej przechodził przez okres gorączki lat 1839–40: nadziei na wybuch wojny powszechnej, na sojusz francusko-angielski przeciwrosyjski, na możność wygrania wpływów Mehmet Alego dla Polski. Upadały plany najgorętszych wyznawców Cz-go ogłoszenia go królem na emigracji (1839), sam książę wypierał się ich wobec swoich sojuszników krajowych (Wielopolskiego, L. Sapiehy). Podjął teraz (1840) na wielką skalę akcję dyplomatyczną z programem odnowienia świata słowiańskiego w oparciu o Turcję, której zapewnić trzeba nietykalność przez wzmocnioną opiekę państw zachodnich a w związku z Polską; dawny program słowiański Cz-go odradzał się, lecz odradzał w postaci polsko-zachodniego slawofilizmu. Realizował go Cz. na wielką skalę przy pomocy funduszów, płynących z kraju, dzięki ofiarności lorda Dudleya Stuarta, przez doraźnie uzyskiwane zasiłki. Powstała w r. 1841 wschodnia agencja główna: z Konstantynopola Michał Czajkowski kierował polityką wschodnią, mając do pomocy F. Zacha w Belgradzie od r. 1843, Drozdowskiego w Trnowie od r. 1844 i szereg zmieniających się agentów w Jassach i Bukareszcie, i docierając od wypadku do wypadku aż na Kaukaz.

Zachodnia agencja główna powstała później: od r. 1843 Ludwik Orpiszewski obejmuje stanowisko równoległe w Rzymie. Akcja Cz-go jest wymierzona przede wszystkim przeciwko Rosji, ale gotuje się on także do walki z Austrią i przewiduje nadciąganie burzy rewolucyjnej. Wraz z demokracją przeżywa okres gorączkowy w r. 1844, załamuje się w l. 1845–6, przechodzi przez tygodnie depresji po wypadkach galicyjskich r. 1846, odnawia akcję jesienią r. 1847 i reorganizuje intensywnie w lutym i marcu r. 1848.

Nastąpił wzrost nadziei wraz z wybuchem rewolucji. W porozumieniu z Lamartinem Cz. myślał o stworzeniu legionów polskich we Francji, w gorączce podążył do Polski, zatrzymał się wraz z gen. Chrzanowskim w Berlinie (kwiecień, pocz. maja) i powrócił stamtąd do Paryża, zupełnie uleczony ze złudzeń. Stracił wiarę, którą dzielił z Mierosławskim, w możliwość wojny francusko-prusko-polskiej przeciw Rosji. Poznańskiemu i Galicji zalecał rozwagę i spokój. Budował teraz na konieczności rozsadzenia Austrii, pragnął stworzenia większej organizacji ogólno-słowiańskiej, ale zarazem myślał o doprowadzeniu do porozumienia Węgrów ze Słowakami, Rumunami, Serbami; przez rząd francuski i wprost oddziaływał na Słowian południowych, by ich powstrzymać od akcji przeciwwłoskiej i przeciwmadziarskiej. Jesienią r. 1848 udało mu się gen. Chrzanowskiego umieścić na dowództwie sardyńskim, na wiosnę r. 1849 z jego poręki Dembiński i Bem obejmują dowództwa węgierskie. W maju r. 1848 Cz. rozszerzył akcję dyplomatyczną i na północ, umieścił inż. Waligórskiego w Christianii celem wyrobienia stosunków w Skandynawii; licząc się z możliwością powstania Finlandii, przewidywał w przyszłości zawarcie traktatu zaczepno-odpornego między Polską a Szwecją i Norwegią.

Wypadki działały przeciwko niemu: w marcu r. 1849 Nowara przekreśla ostatnie nadzieje obalenia Austrii we Włoszech, a później niemożność zmuszenia Kossutha do federalizacji Węgier we właściwym czasie i kapitulacja Görgeya dokonały reszty. Sierpień r. 1849 znaczy koniec nadziei polskich i przewidywań Cz-go: następuje odwrót żołnierzy polskich do Turcji, żądania rosyjsko-austriackie co do wydania Polaków, przyjęcie Islamu przez Czajkowskiego i Bema, upadek wpływu i akcji polskiej w Stambule.

Mimo klęski akcja Cz-go nad Bosforem, podjęta w skromniejszych rozmiarach, trwała dalej; podtrzymywały ją przewidywania powszechnej wojny. Jakoż nadeszła wielka wojna europejska, w której dla Polaków zdawało się otwierały się nowe możliwości. W stosunkach z Rumunami, Bułgarami, z Kozaczyzną, Kaukazem polityka Cz-go zmierzała do utrzymania łączności z krajem, do uzyskania uznania Polski przez państwa koalicyjne, do wystawienia oddziałów polskich z polskimi sztandarami u boku aljantów. Celów tych jednak nie osiągnął. Oddziały ochotnicze w Turcji wystawił Czajkowski jako Sadyk Pasza, a część ich pod koniec r. 1855 na mocy umowy z Zamoyskim przejęła Anglia, nie dając jednak Polsce żadnych gwarancji ani sztandarów wojsku. Rokowania paryskie r. 1856 ostatecznie przekreśliły oczekiwania polskie.

Po pierwszych, pełnych rozczarowania chwilach, w których Cz. przez Londyn i zwłaszcza Paryż, wyzyskując misję Morny’ego do Rosji w r. 1856, usiłował choćby pośrednio oddziałać na Aleksandra II w sprawie polskiej i choćby cośkolwiek uzyskać, znowu nastąpiło odprężenie w Hôtelu Lambert. Gorączka, która objęła Rosję po klęsce krymskiej, przedostawała się do Polski, a stamtąd udzielała się emigracji.

Od r. 1857 sędziwy ks. Adam, coraz częściej wyręczany w pracach politycznych przez młodszego syna, Władysława, był znów pełen inicjatywy. W marcu r. 1857 powstał projekt założenia domu wydawniczego. Zaczynają wychodzić »Wiadomości Polskie«, dające świetne odbicie sytuacji w kraju. Przez nowych agentów, przez syna i zięcia, potem późną jesienią r. 1858 w osobistej podróży do Gołuchowa, do córki Izy Działyńskiej, i do Wiednia, do brata (w Wiedniu był przyjęty 30 XI, acz bardzo chłodno, przez Franciszka Józefa), Cz. odnawiał stare związki ze społeczeństwem i stopniowo je umacniał.

W obliczu rozpoczynających się przygotowań do reformy włościańskiej na Litwie i Rusi, zdecydowany od sierpnia r. 1858 wpłynąć na przyspieszenie tempa tej pracy, Cz. wzywał w »Głosie do komitetów zwołanych dla kwestii włościańskiej« (październik r. 1858) społeczeństwo polskie na kresach do samodzielnego a szczerego »z sercem czystym i myślą niezachmurzoną ślepym egoizmem« rozwiązania tej sprawy. Autorytet jego wzrastał tam bardzo silnie: jest on i nadal w korespondencji z Marcinem Tarnowskim, nawiązuje łączność z Józ. Ignacym Kraszewskim, do niego zgłosi się niezadługo i nieprzejednany dotąd M. Grabowski. Cz. pilnował dalej tej sprawy, 20 V 1859 domagał się od społeczeństwa wołyńskiego »spiesznego z uwolnionymi włościanami zakończenia układów, któreby dla narodu i kraju zapewniły ten najważniejszy skutek: wzajemną dobrą wolę, wdzięczność i jedność między ludem a obywatelami« (myślał o oczynszowaniu).

R. 1859 wydaje się znowu przełomowym pod względem politycznym. Po klęsce Austrii, po triumfie Cavoura, w grudniu spodziewano się kongresu. Cz. zabiegał i u Walewskiego i u Napoleona o podniesienie na nim sprawy polskiej, chciał wywołać dyskusję o niewykonywanie traktatów wiedeńskich przez Prusy i Austrię. Przez Działyńskiego nawiązywał łączność z Poznańskiem, zachęcał Koło berlińskie do wystąpienia w sprawie złamania przepisów traktatowych, sugerował konieczność utworzenia komitetu, któryby, składając się zresztą wyłącznie z przedstawicieli arystokracji, nadawał jednolity kierunek życiu tej dzielnicy.

Zaczynający się ostry ferment w Królestwie odciągnął jego uwagę w tę stronę. Cz. wytworzył sobie poufnie oparcie w Towarzystwie Rolniczym, był w porozumieniu z Andrzejem Zamoyskim, publicznie odezwał się do młodzieży studiującej w uniwersytetach rosyjskich, by ją ostrzec przed poszeptami radykalizmu (maj 1860), odwoływał się do episkopatu francuskiego w obronie Kościoła w Polsce (październik).

Wypadki austriackie: dyplom październikowy, potem podróż cesarza do Warszawy, kazały mu interweniować w sprawach galicyjskich. Cz. podsuwał przez P. Moszyńskiego i J. Lubomirskiego projekt petycji do Franciszka Józefa (październik r. 1860), potem zachęcał do akcji porozumiewawczej z rządem wiedeńskim, ale zalecał ostrożność w postępowaniu, w związku z projektem wysłania delegacji do cesarza (grudzień r. 1860, styczeń r. 1861).

Od początku r. 1861 był Cz. cały pochłonięty wypadkami warszawskimi. Nie potępiał polityki margrabiego, ale jej i nie akceptował. Andrzejowi Zamoyskiemu dał wytyczną: żądać przywrócenia Królestwu konstytucji, wystąpić stanowczo z projektem uwłaszczenia. Potem zalecił powrót na stanowisko niepodległościowe. Był wsłuchany w odgłosy manifestacji warszawskich, przeniknięty ich religijnym charakterem, służył im w swoim zakresie na terenie europejskim. Znów próbował zbliżenia z Tuileriami i jak gdyby w przeczuciu nadchodzącej burzy sposobił nowe narzędzie oddziaływania na Europę. Już w roku 1857 myślał o odnowieniu dawnego biura politycznego pod nazwą »Pracowni sprawy polskiej za granicą« i uruchomił »Grono« czy »Koło«, służące temu celowi. W lipcu r. 1860 pod prezydencją samego Cz-go przekształciło się ono w agencję, przyjmując (26 IX) nazwę »Bureau des affaires polonaises«. Biuro rozwijało się, obejmując wpływami przez Havasa dziennikarstwo francuskie, angielskie i niemieckie, i, wyrzekając się uroczyście wszelkiej konspiracji, ogarniało kraj przez korespondentów swoich. Z nich najważniejsi: w Galicji: Ludwik Wodzicki, Tarnowski »Staś«, później Adam Sapieha i Smolka, w Królestwie L. Górski (z zastrzeżeniami), w Poznańskiem F. Mycielski i Chłapowski, wszyscy, z wyjątkiem Smolki, przedstawiciele wielkiego ziemiaństwa i konserwatyści.

Stworzywszy w ten sposób narzędzie dla przyszłej polityki zagranicznej przyszłego powstania, ks. Adam testamentem politycznym 14 VII określił zadanie emigracji względem kraju, który »sam wziął na siebie ster sprawy«. Następcą swoim wyznaczył ks. Władysława. Zgasł 15 VII 1861 w Montfermeil.

Wielki mąż stanu Polski, dobijającej się niepodległości, przedstawiciel czasów, które minęły bezpowrotnie, wolnomyśliciel w. XVIII, wolnomularz, a zarazem głęboko wierzący katolik-chrześcijanin, który od r. 1845 zabiegał o odnowienie Unii na Bałkanach, a w r. 1860 był pewien, że ją realizuje w Bułgarii, człowiek o wielkiej kulturze umysłowej i moralnej, o niesłychanej, wprost wyjątkowej pracowitości, miał typową dla poprzedniego stulecia wiarę w skuteczność oświaty i dla jej rozpowszechnienia w Polsce pracował bez przerwy a z pożytkiem aż do końca życia. Bez ambicji osobistych, o poczuciu wyjątkowo mocnym godności własnej, miał świadomość roli, którą musiał odgrywać jako nakaz przeznaczenia, jako skutek urodzenia, jako konieczność naturalnego powołania. Wyrozumiały dla innych, dla największych swych przeciwników, nosił w sobie dostojeństwo człowieka stojącego ponad swarami doczesnymi, wyższego od walk bieżących. Według trafnego określenia Mickiewicza, z którym związany był przyjaźnią opartą na wzajemnym szacunku, był jedynym prawdziwym w Europie władcą w przeciwstawieniu do Napoleona III. Obdarzony niepospolitym rozumem, wielkim umysłem i taktem politycznym, widział dalekie drogi przyszłości i bliskie środki działania, nie miał jednak talentu dobierania ludzi i nie posiadał umiejętności praktycznego realizowania swych koncepcji. Sam nie zdobywał sobie stanowiska: życie zmuszało go do zajmowania coraz to innych, najwyższych godności, a wtedy z obowiązku wykonywał z najwyższym oddaniem wszystko, czego się podejmował. Ale chęci panowania, woli rządzenia, umiejętności rozkazywania nie posiadał w sobie. Był urodzony na naczelnego, sprawiedliwego rozjemcę, nie na wodza narodu, w czasach, które wymagały walki do głębi, przesyconej koniecznością poddawania się woli wodza. I w tym tkwiło główne źródło jego niepowodzeń.

Drugim był jego związek z Rosją, który na nim ciążył przez całe życie: pod jej naciskiem albo w walce z nią miał się rozwijać od urodzenia, od młodości, od pierwszej służby wojennej, aż do ostatnich wysiłków przedśmiertnych. Tragiczny splot, który paraliżował swobodę jego działania.

A w rezultacie beznadziejność wszystkich poczynań. Wszystko, co robił, obracało się przeciwko niemu: jego służba w Rosji i jego akcja w Król. Polskim i jego męka emigracyjna. A z załamania jego poczynań wyrastało coś nowego, coś, co on pragnął osiągnąć, ale co powstawało naprzekór niemu: ludzie, sprawy, narody, państwa korzystały z jego roboty, wygrywały ją dla siebie, od Nowosilcowa aż do działaczów r. 1861, od Rosji aleksandrowskiej po Wielopolskiego i czasy przedstyczniowe. Jemu pozostawał zawsze tylko gorzki osad tragicznego zawodu aż do śmierci.

 

Portrety: nieznanego artysty (domniemany Mme Vigée Lebrun) w wieku około 20 lat, w kontuszu, oryg. w Hôtel Lambert, replika w Baszkowie u ks. Olgierda Cz.; Oliviera i Van Caffé tamże; Rustema w B. Ord. Zamoyskich; Oleszkiewicza (w Rosji); Delaroche’a oryg. w Pełkiniach i w Muz. ks. Czart., kopia Stattlera w Baszkowie; Kaplińskiego w Warszawie u ks. M. L. Czartoryskiej; szkic ołówkowy Delacroix w Muz. ks. Czart.; niezn. mal. w Rokosowie, w Muz. Nar. i w B. Nar. w W-wie; obraz przedstawiający zgon Cz-go przez L. P. Roux, Muz. ks. Czartoryskich; wiele popiersi marmurowych i brązowych; wiele rycin, m. inn. mezzot. A. Geigera, lit. Grottgera i Léon Noëla.

Życiorys Cz-go obejmuje tak wielki okres czasu i wiąże się z tylu zdarzeniami dziejów europejskich, że o pełnej bibliografii trudno tu mówić. Podaję życiorysy ogólne, powszechnie dostępne, prace najnowsze, odnoszące się bezpośrednio do Cz-go, opracowania szczegółowe, na których oparto tutaj nowe twierdzenia, oraz najważniejsze źródła. Zaleski Br., Żywot ks. Adama Jerzego Czartoryskiego, P. 1881; Dębicki L., Puławy 1762–1830, Lw. 1887–8, 4 tomy. Artykuły biograficzne Nowodworskiego W., Russkij biograficzeskij Słowar, Pet. 1905 tom, Czadajew-Szustkow, s. 38–56; Krzemiński St., Czartoryski Adam Jerzy, Wiek XIX, Sto lat myśli polskiej, 1911, VI 1–19 (z bibliografią pism i biobibliografią); Askenazy A., Szkice i portrety, W. 1937, 252–84; Bieliński J., Żywot ks. Adama Jerzego Czartoryskiego, W. 1905, II; Handelsman M., Książę Adam, »Wiad. Literackie« 1937, nr 52–3; tenże, La question Czartoryski à Tilsit 1807. Rev. des ét. napol. 1923, II 142–5; Askenazy S., Ks. Józef Poniatowski, 1922; Kukiel M., Wojna 1812 r., 1937, 2 t.; Askenazy, Na rozdrożu 1812–1813, »Bibl. Warsz.« 1911, I 209–33, 417–52, II 1–43; Polska a Europa 1813–15, tamże 1909, II 1–30, 209–38, 417–46, III 42–76; Nagórska-Rudzka W., Opinia publiczna w Ks. Warszawskim w r. 1813, «Przegl. Hist.« 1928, VII 76–110; Wawrzkowicz E., Anglia a sprawa polska 1813–15, 1919; Handelsman M., Pomiędzy Prusami a Rosją, 1922; Bojasiński J., Rządy tymczasowe w Królestwie Polskim, 1902; Handelsman M., Konstytucje polskie 1791–1921, W. 1926; Kirkor-Kiedroniowa Z., Włościanie i ich sprawa, 1912; Janowski L., W promieniach Wilna i Krzemieńca, 1923; Askenazy S., Łukasiński, 1929, 2 t.; Handelsman M., Francja i Polska, W. 1926; Smolka S., Polityka Lubeckiego, 1907, 2 t.; Gadon L., Książę Adam Czartoryski podczas powstania listopadowego, 1902; Askenazy S., Zabiegi dyplomatyczne polskie w czasie powstania listopadowego, B. W. 1902, III 417–61 i 1903, II 244–73; Nagórska-Rudzka W., Ks. Adam Czartoryski w dobie powstania listopadowego, »Przegl. Histor.« 1931, IX 210–308; Łopaciński W., Strategiczne pomysły ks. A. Czartoryskiego, B. W. 1914, II; Dutkiewicz J., Austria wobec powstania listopadowego, 1933; Kukiel M., Banicja ks. A. Czartoryskiego i katastrofa Puław, Kwart. Hist. 1930, 473–92; Śliwiński A., Joachim Lelewel, 1932; Gadon L., Emigracja polska, 1901–2, 3 t.; Handelsman M., Cz-i, Nicolas I et la question du Proche Orient, 1934; tenże, Rok 1848 we Włoszech i polityka ks. A. Czartoryskiego, Kr. 1936; tenże, Ukraińska polityka ks. A. Czartoryskiego, W. 1937; Widerszal L., Bułgarski ruch narodowy, 1937. – Źródła druk. : Mémoires du prince A. Cz. et sa correspondance avec l’Empereur Alexandre I, przedm. Ch. Mazade, Paryż 1887, 2 t.; wyd. ang. w tłumacz. i oprac. A. Giełguda, Londyn 1888, 2 t. (obszerniejszy zbiór dokumentów); Czartoryski Ad., Żywot J. U. Niemcewicza, Paryż 1860; tenże, Essai sur la diplomatie, Mars. 1830, i Paryż 1864; tenże, Bard polski, Paryż 1840 (i reed. kryt. Kallenbacha); liczne mowy dr. (Estr.); Książę Ad. Cz. i Józef Twardowski, Korespondencja, P. 1899; korespondencja ks. Ad. Cz. (z Platerem), Album Muz. Nar. w Raperswilu, 1872; Gawroński-Rawita Fr., Materiały do historii polskiej w. XIX (Działalność emigracji na terenie Turcji), Kr. 1909; Mikołaj Michajłowicz w. ks., Graf Paweł A. Stroganow, Pet. 1903, 3 t.; tenże, Imperator Aleksander I, Pet., 2 t.; Sbornik Russk. Istor. Obszcz.., t. 77, 82; Sbornik materiałow otnosjaszczichsja do istorii proswieszczenija w Rossii, Pet. 1897, II; Korespondencja Lubeckiego z ministrami sekr. stanu, Kr. 1909, 41; Rostworowski M., Diariusz Sejmu 1830–1, 1907–12, 6 t.; Pomarański St., Diariusz Senatu 1830–1, ArCh. Kom. Hist. 1930, II 431 i n. – Rpisy: arch. ks. w-dy w Muz. ks. Czart. (szczeg. rpisy 5228, 5688, 5703, 5734); – Informacje Janusza Pezdy z Kr. na podstawie B. Czart: Ew. z tek Kukiela; korespondencja rodzinna w Arch. Dom. ks. Czart., w Ossolineum i w archiwum z Podzamcza w B. Nar. w W.

Marceli Handelsman

 

 

Powyższy tekst różni się w pewnych szczegółach od biogramu opublikowanego pierwotnie w Polskim Słowniku Biograficznym. Jest to wersja zaktualizowana, uwzględniająca opublikowane w późniejszych tomach PSB poprawki i uzupełnienia.  

 

 
 

Powiązane zdjęcia

   

Powiązana pozycja biblioteki

Pochwała Jana Pawła Woronicza czytana na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk dnia 30 kwietnia 1830 r., 1830,
Czartoryski Adam Jerzy
Dostępne na: polona.pl
Czartoryski Adam Jerzy. Pochwała Jana Pawła Woronicza czytana na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk dnia 30 kwietnia 1830 r.. 1830,
Dostępne na: polona.pl
Bard polski 1795 r., 1912,
Czartoryski Adam Jerzy
Dostępne na: polona.pl
Czartoryski Adam Jerzy. Bard polski 1795 r.. 1912,
Dostępne na: polona.pl
Żywot J. U. Niemcewicza, 1860,
Czartoryski Adam Jerzy
Dostępne na: polona.pl
Czartoryski Adam Jerzy. Żywot J. U. Niemcewicza. 1860,
Dostępne na: polona.pl

Chmura tagów

 
Za treści publikowane na forum Wydawca serwisu nie ponosi odpowiedzialności i są one wyłącznie opiniami osób, które je zamieszczają. Wydawca udostępnia przystępny mechanizm zgłaszania nadużyć i w przypadku takiego zgłoszenia Wydawca będzie reagował niezwłocznie. Aby zgłosić post naruszający prawo lub standardy współżycia społecznego wystarczy kliknąć ikonę flagi, która znajduje się po prawej stronie każdego wpisu.

Media

 
 
     
Mecenas
 
Uzywamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Informację o realizacji Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych (RODO) przez FINA znajdziesz tutaj.