Podoski Gabriel Jan h. Junosza (1719–1777), prymas Polski. Ur. 17 III (wg Sieczkowskiego) i w tymże dniu ochrzczony w Szreńsku (wg metryki z akt procesu informacyjnego), był synem Mikołaja (zob.) i Marianny z Rokitnickich, bratem Józefa (zob.), Tymoteusza (zob.), Franciszka (zob.) i Michała (zob.). Przeznaczeni do stanu duchownego P. i nieco młodszy Franciszek w r. 1732 rozpoczęli naukę w jezuickim kolegium w Braniewie (wg S. L. Gereta P. edukował się przez pewien czas też w Toruniu), a w maju 1739 zostali przyjęci do konwiktu pijarskiego Collegium Nazarenum w Rzymie. Studiowali tu filozofię, a potem teologię i prawo (uczęszczając na wykłady w Sapienzy). Mieli opinię zdolnych i pilnych uczniów, a ich pozycję w konwikcie umacniała fama o pokrewieństwie z «królem Brytanii» (ożenionym z Marią Klementyną Sobieską i przebywającym w Rzymie pretendentem Jakubem III Stuartem). Gdy w lipcu 1741 zakończyli studia, całe Collegium odprowadzało ich za miasto uroczystym orszakiem karoc. W kraju, otrzymawszy niższe święcenia i kanonie: Franciszek płocką, a Gabriel gnieźnieńską (instalowany 28 IV 1742), obaj w r. 1742 immatrykulowali się w Akad. Krak., w której P. uzyskał doktorat obojga praw. Franciszek zrezygnował z kariery duchownej, Gabriel zaś 28 VII 1743 przyjął święcenia kapłańskie. Opinia, jakoby w swym życiu odprawił tylko jedną mszę przy prymicjach (M. Malinowski), jest przesadna. Niekiedy (bardzo rzadko) wypadało P-emu celebrować i przywdziewać suknie duchowne, ale poza tym nosił się po francusku i prowadził całkowicie świecki tryb życia. Skierowany przez ojca, stronnika «familii» (a więc wówczas i dworu), do praktyki kancelaryjnej przy kanclerzu Michale Czartoryskim, sposobił się P. do kariery kościelno-urzędniczej.
Korpuletny i jowialny, obrotny i elokwentny, libertyn w zarówno obyczajowym, jak i intelektualnym tego słowa znaczeniu, wg powszechnej opinii współczesnych P. wyróżniał się bystrością umysłu i wykształceniem. Biegle władał wielu językami, był człowiekiem oczytanym, a zwłaszcza posiadł szeroką znajomość historii i praw Rzeczypospolitej. Równocześnie podkreślano lenistwo i sybarytyzm, w których pogrążał się po zrywach energicznej działalności. Lubując się w koniach i dobrej kuchni, a także w towarzysttwie «bab i błaznów» (J. K. Heine), młody kanonik prowadził życie nad stan i brnął w długi. Nie nastarczały prebendy, które z czasem zgromadził, a dopiero w r. 1762 wziął w działach rodzinnych po śmierci ojca dobra szreńskie (ziemia zawkrzeńska w woj. płockim), o które zresztą procesował się z braćmi. Wśród chronicznego nieładu finansowego P. znalazł jednak podporę w związku ze starszą od siebie, zamożną kobietą, która również «kuchennymi drzwiami» ułatwiała mu wejście w środowisko saskie. Była nią wdowa po saskim liwerancie Oemichenowa (vel Oemchenowa, zwana przez Polaków «Emkinią»), która dostarczała frykasy na dwór królewski i do kuchni ministra H. Brühla, a sama prowadziła też traktiernię. Nie wiadomo dokładnie, od kiedy datuje się pożycie P-ego z Oemichenową, ale zgodność opowieści C. Rulhière’a z retrospektywną relacją Gereta (z 13 VIII 1771) pozwala mniemać, że nastąpiło to u początków dworskiej kariery P-ego. Będąc zrazu na utrzymaniu wdowy, a potem ją utrzymując, miał P. od młodości ustabilizowane życie domowe i poniekąd rodzinne. Do tego kręgu należała córka, a potem zięć Oemichenowej, małżeństwo Weyrauchów. To wrośnięcie P-ego w luterańską rodzinę i w ogóle w różnowierczo-cudzoziemskie środowisko Warszawy zapewne wpłynęło na jego stosunek do sprawy dysydenckiej. Był tolerantem z przekonania.
Debiutem publicznym P-ego był wybór przez kapitułę na deputata na Trybunał Kor. 1749 r. Ważnym stopniem w jego dworskiej karierze była nominacja we wrześniu 1752 na stanowisko kanclerza na utworzonym wówczas dworze (Hofstaat) przybyłych do Polski królewiczów: Ksawerego i Karola. Bazował P. na bezpośrednich faworach u Brühla; natomiast, jako dawny podopieczny Czartoryskich oraz człowiek zabiegający o względy kanclerza Jana Małachowskiego, nie należał do najbardziej zaufanych w kręgu nowo powstającej partii dworskiej Jerzego Mniszcha. W r. 1755 otrzymał P. urząd kustosza koronnego i probostwo katedralne krakowskie, a w r. 1757 awansował na pisarza koronnego i dostał komendatoryjne probostwo miechowskie. Kiedy pod koniec t. r. Brühl otrzymał starostwo spiskie, wysłał tam P-ego jako komisarza. W l. 1758–60, wraz z administratorem starostwa Piotrem Gartenbergiem, prowadził pertraktacje z władzami węgierskimi i porządkował gospodarcze sprawy starostwa, zwiększając jego dochodowość. Aby ściągnąć nowych osadników, P. i Gartenberg znieśli ograniczenia dla różnowierców i polecili zbudować dla nich kilka zborów i szkół. Spowodowało to protesty nie tylko konsystorza węgierskiego, ale i szlachty województwa krakowskiego (na sejmiku gospodarskim 1759 r.). Wokół polityki wyznaniowej Brühla i jego pełnomocników na Spiszu było wiele wrzawy w r. 1760. Konsystorz wypuszczał wówczas «satyry» przeciw P-emu za jego «règlements en faveur des luthériens» (W. Jakubowski, 20 VIII 1760). P. był też podobno (Rulhière) zakulisowo czynny w staraniach o Księstwo Kurlandzkie dla królewicza Karola i paradował z mszałem na uroczystości jego inwestytury (8 I 1759). W nagrodę otrzymał urząd referendarza koronnego (10 XI 1759) i Order Orła Białego (1760). W r. 1760 był używany do pośredniczenia między Mniszchem a kanclerzem Janem Małachowskim w zawiłym sporze o Rokitno. W r. 1761 występuje jako wiceprezydent królewskiej Kamery Skarbowej.
Na szerszą arenę wypłynął P. w konflikcie Augusta III i Brühla z Gdańskiem o «zulagę» (dodatkowe cło morskie). Nadano tej sprawie charakter rewindykacji praw korony, podczas gdy w istocie chodziło o wymuszenie dla króla ryczałtowego odszkodowania (i porękawicznego dla Brühla). Jako komisarz królewski (w towarzystwie rezydenta A. Leubnitza i radcy A. Essena) P. odbył w lecie 1760 pierwszą misję do Gdańska, bezskutecznie domagając się wydania przez magistrat ksiąg rachunkowych i w serii memoriałów i kontrmemoriałów tocząc polemikę z uczonym syndykiem Gotfrydem Lengnichem. W lutym 1761 opracował P. punkty oskarżenia, ale dopiero gdy dalsze targi nie dały wyniku, magistrat został w lipcu t.r. pozwany przed «sąd komisorialny», działający w osobie P-ego (sędziego) i Leubnitza (instygatora). Gdy P. przybył 7 VIII do Gdańska, władze miejskie przydały mu straż, niby jako ochronę przed zniewagą ze strony wzburzonego pospólstwa, ale był to faktyczny areszt. Magistrat oświadczył królowi, iż «wręcz ignorujemy sądy komisorialne». Znów posypały się polemiki między Lengnichem a P-m (ogłoszono w r. 1761 drukiem: „Bericht von der angemaassten Commission…” i „Status Causae…”), który musiał opuścić Gdańsk, nie otworzywszy swojej jurysdykcji. Inni pośrednicy w r. 1762 wytargowali «dobrowolną ofiarę» dla króla i łapówkę dla Brühla.
Po śmierci Brühla zachwiała się pozycja P-ego w Dreźnie; z rezerwą odnosił się do niego nowy minister Karol Flemming. Ale w czasie bezkrólewia referendarz związał się ze swym współpracownikiem z Gdańska – Essenem (od początku 1764 r. był on przedstawicielem Saksonii w Warszawie) i agentami królewicza Ksawerego, który po śmierci elektora Fryderyka Chrystiana był administratorem Saksonii i dyskretnie kandydował do polskiej korony. Miał też P. dobre stosunki z ambasadami: francuską i austriacką, oraz wywiadowczy «kanał» w ambasadzie rosyjskiej (poprzez saksończyka Paula, zatrudnionego w kancelarii H. Kayserlinga). Zabiegał o deklarację Francji i Austrii w obronie wolności elekcji, a w marcu 1764 bezskutecznie starał się o zezwolenie Ksawerego na wyjazd do Drezna, aby ułożyć tam plan działania. Niecierpliwił się z powodu bierności królewicza i z początkiem kwietnia na wieść o rzekomej rezygnacji Ksawerego na rzecz Jana Klemensa Branickiego, straszył ambasadora austriackiego Mercy d’Argenteau, że stronictwo saskie raczej poprze «familię» niż hetmana. Rychło jednak, wraz z Augustem Moszyńskim i swoim kuzynem Andrzejem Mokronowskim, przyczynił się do układu między stronnictwem saskim a hetmańskim (w zależności od szans elekcyjnych «przyjaciele» Ksawerego poprą kandydaturę Branickiego, lub «przyjaciele» hetmana poprą kandydaturę królewicza).
Po zjechaniu się senatorów i ministrów do Warszawy P. i A. Moszyński (działając formalnie z ramienia przymuszonego do tego kroku prymasa Władysława Łubieńskiego) udali się 11 IV 1764 do Kayserlinga i N. Repnina, domagając się wyjaśnień z powodu interwencji wojsk rosyjskich. Odprawieni z niczym, na naradzie u hetmana Branickiego podjęli się zredagować odezwy wzywające Francję i Austrię do udzielenia pomocy «patriotom», Prusy do podjęcia się mediacji i Turcję do czujności wobec poczynań Rosji. Pod skierowanymi do mocarstw pismami kilkunastu senatorów (prymas i zwolennicy «familii» odmówili podpisu) z 13 IV widniała formuła: «vue et expédié par» P. Na naradach u hetmana «najżwawiej stawał» bp Adam Krasiński i P., «ale ci księża co dzień mniej mieli żwawości» (M. Matuszewicz). Razem z A. Moszyńskim i Janem Borchem układał P. różne projekty i memoriały, które w drugiej połowie kwietnia zabrał jadący do Drezna agent królewicza Ksawerego – Józef Bratkowski. Chodziło głównie o ustalenie współdziałania z Branickim i uzyskanie pomocy finansowej. W instrukcji Ksawerego z 24 IV dla wracającego do Polski Bratkowskiego P. został określony jako człowiek bardzo przywiązany do dworu saskiego, ale «hardi et violent», którego rady należy przyjmować ostrożnie. Z pieniędzy przywiezionych przez Bratkowskiego P. otrzymał 3 000 dukatów, aby «korumpować» posłów na sejm konwokacyjny. Po wymarszu oponentów (8 V) pozostał w sejmującej Warszawie. Pisał stamtąd do Mokronowskiego (9 VI): «Kochany kuzynie, co się to dzieje! Wolność i ojczyzna zginęła. Powymyślali jakieś komisyje na hetmanów, podskarbich, pieczętarzom przydano assesorów, marszałkom też, a tych wszystkich nominacyja od króla! Zważże jak despotyzm delikatnie wprowadzony».
Dn. 13 VI, w towarzystwie francuskiego agenta Dangé, P. wyjechał z Warszawy do obozu Branickiego, który wysłał go do Saksonii, aby starał się o dalszą pomoc finansową i zaciąg oficerów. W Dreźnie 15 VII odbyła się bardzo poufna narada z udziałem królewiczów Ksawerego i Karola, saskich ministrów Flemminga i D. K. Einsiedla, ambasadora francuskiego markiza de Paulmy, Mokronowskiego i P-ego. Spośród uczestników P. zajmował stanowisko najbardziej krańcowe. Wbrew zdaniu wszystkich (wg Flemminga) opowiedział się za przeprowadzeniem podwójnej elekcji (wg Paulmy’ego podzielał to zdanie Mokronowski i królewicz Karol). Radził też pozyskać pruskie poparcie dla saskiej kandydatury, płacąc Fryderykowi II polskim terytorium («il vaut mieux perdre quelque terrains que la liberté»). Mokronowski pojechał do Berlina, a P. podjął się misji do Wiednia, ale potem chcieli go z tej drogi zawrócić zarówno Ksawery (jako że P. jest źle widziany w Wiedniu), jak Flemming (jako że P. jest niebezpiecznym «esprit turbulent»). Dotarł jednak 9 VIII do Wiednia, gdzie już od paru tygodni reprezentował sprawę «patriotów» wysłannik Branickiego – Antoni Betański. P. zabawił w Wiedniu jedynie tydzień, z kanclerzem Kaunitzem się nie widział, konferował natomiast z francuskim ministrem C. A. Gérardem, a zwłaszcza z przybyłym z Warszawy francuskim chargé d’affaires P. Henninem, swoim dobrym znajomym. Zrazu miał jeszcze P. nadzieję na konfederację i podwójną elekcję, ale rychło doszedł do przekonania, że Poniatowski zostanie królem. Przewidywał jednak, że sukces Czartoryskich będzie krótkotrwały, bowiem naród nie pogodzi się z «jarzmem» narzuconym przez reformy sejmu konwokacyjnego, a wprowadzenie w Polsce «despotyzmu» nie leży w interesie ani Rosji, ani Prus. Hennin był pod wrażeniem «zapału» P-ego i jego zwierzeń, że Ksawery nie traci nadziei «na dalszą przyszłość». Istotnie, w Dreźnie nie zaprzestawano myśleć o Polsce, i to zarówno w skali spraw bliskich (wytargowanie apanaży dla królewiczów), jak dalekich (polska korona).
P. spieszył się z Wiednia do Warszawy, aby zająć się swoimi sprawami domowymi, o których nie zaprzestawał korespondować z Ksawerym. Już w sierpniu 1764 królewicz zapewniał referendarza, że wśród polskich wierzycieli Augusta III pani Oemichenowa «sera des premiers à être payée». Od jesieni t. r. P. pertraktował z Ksawerym w sprawie użyczenia mu apartamentu w Pałacu Saskim, z którego mieszkańcami (takimi sługami i agentami królewicza, jak J. K. Heine, J. Bratkowski i Stanisław Radzimiński) był w zażyłej przyjaźni. Przez pewien czas prowadził jeszcze P. szyfrowaną korespondencję z Henninem (za pośrednictwem bawiącego wówczas w Warszawie sławnego później pisarza, J. Bernardin de Saint-Pierre). Zawiedziony w obsadzie wakansów (w grudniu 1764 podkanclerstwo koronne otrzymał Andrzej Młodziejowski), umocnił się w postawie opozycyjnej i na dwa lata zniknął z powierzchni życia politycznego, przebywając przeważnie w swojej podwarszawskiej posiadłości Wawrzyszewie. Kiedy na wiosnę 1766 przyjechał do Warszawy wysłannik N. Panina – K. Saldern, Essen zasięgnął opinii P-ego w sprawie tyczących apanaży memoriałów dla Salderna. Wtedy wypłynęła kwestia nowej, niezależnej od warszawskiego dworu partii rosyjskiej, która – zdaniem Teodora Wessla – byłaby równocześnie partią saską. Czy P. miał udział w tych wesslowskich dalekich preambułach Radomia? Z relacji Essena wynikałoby, że nie. Kiedy wreszcie zamieszkał P. w upragnionym apartamencie w Pałacu Saskim, Essen 19 VII 1766 donosił, że wywołało to oburzenie dworu i Repnina. Bowiem «ów referendarz, którego sprawy są w najwyższym nieładzie, czując, że jest nie chciany, zachowuje się jak zapalczywy republikanin opanowany namiętnościami i nie mający już nic do oszczędzania… Jego wypowiedzi przeciw królowi i przeciw Rosji dawno napytałyby mu biedy, gdyby nie uważano go za człowieka bez znaczenia [sans conséquence]. Jego dom jest miejscem spotkań wszystkich marnych nowinkarzy [mauvais nouvelistes] Warszawy», I taki człowiek dostał apartament, z okien którego widać podwórze księcia Repnina (mieszkał on w Pałacu Brühlowskim), a «żaden minister nie lubi być obserwowanym». Szybki bieg dalszych spraw pozwala jednak podejrzewać, że P. z Repninem nieźle się już przez to podwórze zwąchali, zanim Essen przypisał sobie zasługę pchnięcia referendarza do współpracy z ambasadorem.
Montowanie z woli Panina opozycyjnego stronnictwa rosyjsko-saskiego na sejmie Czaplica (6 X – 29 XI 1766) szło opornie, dopóki główny nacisk Rosji na króla i Czartoryskich dotyczył sprawy dysydenckiej. Ale kiedy Rosja i Prusy wystąpiły na sejmie z gwałtowną opozycją przeciw dworskim projektom ograniczenia liberum veto, zaświtała malkontentom i Sasom nadzieja nie tylko obalenia reform z r. 1764, ale i detronizacji Stanisława Augusta. Repnin zwrócił się z propozycją współpracy do Kajetana Sołtyka i Mniszcha, a Essen – korzystając z negocjowanej wciąż sprawy apanaży – skierował do ambasadora P-ego w oficjalnym charakterze kanclerza królewiczów. Odtąd (początek listopada) był P. głównym organizatorem stronnictwa rosyjsko-saskiego. Dwór petersburski w gruncie rzeczy nigdy o zastąpieniu Poniatowskiego Sasem nie myślał, natomiast posługiwał się stronnictwem rosyjsko-saskim jako narzędziem dla obalenia pozycji Czartoryskich i wpędzenia Stanisława Augusta w zupełną od siebie zależność. Różne półsłówka Repnina i Panina pozwalały jednak P-emu łudzić się w sprawie detronizacji i werbować pod tym hasłem malkontentów na usługi Rosji. Jeśli tych ludzi oszukał, to zapewne sam był oszukany czy też łatwo dał się oszukać. Wg bardzo przenikliwej (może podpowiedzianej przez Hennina) charakterystyki, skreślonej przez Rulhière’a, P. «w sprawach, których pragnął, możliwość brał za pewność».
Z końcem 1766 r. Repnin polecił P-emu nawiązanie korespondencji z przebywającym w Dreźnie Karolem Radziwiłłem, a P. do tej negocjacji wciągnął również agenta królewicza Karola – J. B. Aloego. W styczniu 1767 przygotował P. dla dworu petersburskiego projekt ustępstw na rzecz dysydentów oraz układał z Radzimińskim projekty zmian formy rządu (m. in. zniesienie komisji ustanowionych na konwokacji). W listach do Mniszcha donosił o złych stosunkach króla z Rosją (10 i 14 I), wzywał do przedłożenia carowej «wszystkich dolegliwości» i w imieniu Repnina zapewniał o «asystencyi i wojskiem i pieniędzmi» (31 I). Zapraszał też Mniszcha, A. Krasińskiego, Franciszka Salezego Potockiego i Katarzynę Kossakowską na spotkanie u chorego Sołtyka w Kielcach, dokąd wyruszył z Warszawy 5 II, otrzymawszy na drogę 500 dukatów od Repnina. P. odwiedził Sołtyka, Wessla, Mniszcha i woj. wołyńskiego Józefa Ossolińskiego, ale zjazd malkontentów odbył się nie w Kielcach, lecz w połowie lutego w Krakowie. Tam ułożono – zapewne pod redakcją P-ego – projekt pisma do Katarzyny II, pt. „Minuta grawaminów…” (B. PAN w Kr.: rkp. 313) stanowiącego niejako korzeń konfederacji radomskiej. Były tam zawarte pochwały szczęśliwego panowania Augusta III oraz potępienie despotycznych poczynań niewdzięcznej wobec Rosji «familii» i wykazanie naruszenia praw przy elekcji Stanisława Augusta, z tym morałem, że «panowanie królów cudzoziemców nigdy nie mogło ani może podobnymi patryjotom grozić niebezpieczeństwy», bo cudzoziemcy ze względu na swoje państwa dziedziczne muszą się liczyć ze strzegącymi wolności Rzpltej sąsiednimi monarchiami. «Piast zaś, nic lub mało mając do utraty, gotów zawsze dobro Rzplitej własnym zamysłom i wyniosłości swojej sakryfikować». Sprawie dysydenckiej poświęcono mało mówiące ogólniki.
Z tym pismem przybył do Repnina Michał Zboiński i z rozmowy z ambasadorem odniósł wrażenie, że sprawy inaczej wyglądają, niż to P. im przedstawił. Rosja bardziej się interesuje sprawą dysydencką niż formą rządu i nie jest tak źle z królem, jak się to mówi. Odtąd P. nie ustawał w staraniach, aby łagodzić zachowanie się Repnina i podsycać nadzieje tracących zaufanie do Rosji malkontentów. Od połowy marca P. włączył się znów w korespondencję z Radziwiłłem, aby przezwyciężyć jego skrupuły co do całkowitego poddania się dyrektywom Repnina. Po wejściu wojsk rosyjskich i zawiązaniu się konfederacji dysydenckich (20 III) starał się mitygować «fanatyzm» Sołtyka. Poza Wesslem nie udało się P-emu ściągnąć innych matadorów na umówione na 10 IV spotkanie z Repninem. «Cokolwiekem w Dukli powiadał, stanie się niechybnie – zapewniał Mniszcha w liście z 11 IV. – Przecie ta ojczyzna warta, aby ją ratować i samych siebie… Śliczny Panie, nie trać czasu i przyjeżdżaj jak najprędzej». Wreszcie zjechali na 8 V do Warszawy F. S. Potocki i Mniszech, aby przyłączyć się do ułożonego bez nich przez Repnina i P-ego planu konfederacji prowincjonalnych i generalnej. W połowie czerwca, otrzymawszy 1000 dukatów od Repnina, wyjechał P. do Radomia i przy jego zapewnieniach, że sprawa dysydencką zostanie załatwiona zgodnie z wolą konfederatów, 23 VI zawiązano konfederację generalną pod laską Radziwiłła. Ale ku desperacji radomian Repnin – wbrew zapewnieniom P-ego – do aktu związkowego wprowadził deklarację wierności królowi. W czasie trwania sesji konfederackich w Radomiu (do 24 VII) P. pośredniczył w sporach między całkowicie uległymi Rosji «młodymi» (Andrzej Tarło, star. sandomierski Józef Ossoliński, Józef Potocki, Adam i Jan Ponińscy) a dąsającymi się zwolennikami Mniszcha i F. S. Potockiego. Pod nieobecność P-ego sesje zawieszano, a musiał on często wyjeżdżać na rozmowy z Repninem i Sołtykiem (pozyskanie dla konfederacji biskupów to była najtrudniejsza z mediacji P-ego); ponadto od 24 VI był już referendarz królewskim nominatem na stanowisko prymasa.
Zaraz po śmierci Władysława Łubieńskiego (21 VI) Repnin wystąpił z niebywałym żądaniem prymasostwa dla P-ego. Kiedy król – który pragnął wysunąć na to stanowisko swego brata Michała – opierał się ambasadorowi, Repnin napisał 22 VI do Kazimierza Poniatowskiego list z pogróżkami zakończony słowami: «On sçait que nous ne faisons pas à demi». Zalecając tę kandydaturę Paninowi, Repnin określił P-ego jako swojego «sekretarza», którego wywyższenie pokaże Polakom, jak Rosja umie wynagradzać usługi (25 VI). Kiedy Stanisław August wyrażał wątpliwość, czy papież zatwierdzi takiego nominata, Repnin odparł, że wówczas uczyni to «zrzucajacy jarzmo rzymskie» synod narodowy. Panin też ostrzegał, że protest Rzymu «nie przeszkodzi nowemu prymasowi w sprawowaniu jego urzędu nawet wbrew papieżowi». W sukurs P-emu przyszedł Sołtyk, zalecając go nuncjuszowi jako «godnego prałata» i swego wielkiego przyjaciela (25 VI) oraz wyrabiając list rekomendacyjny kapituły krakowskiej (3 VII). Nuncjusz A. E. Visconti, zrazu wstrząśnięty kandydaturą «ohydnego księdza [l’odioso abate]», z czasem przyznał, że – wedle powszechnej opinii – P. «ma może więcej talentu, odwagi i znajomości światu niż ktokolwiek z polskich duchownych» (1 VII). Kapituła gnieźnieńska dokonała 11 VII kanonicznego wyboru P-ego i jego sprawę popierał w Rzymie polski poseł Tomasz Antici. Sam nominat w bardzo zręcznym liście do papieża tłumaczył ścigające go zarzuty emulacją i stronniczością, właściwą republikanom (19 VII).
Dla Kurii Papieskiej był to bardzo ciężki dylemat, któremu poświęcono pięć posiedzeń «partykularnej» kongregacji (20, 24 i 27 VII oraz 7 i 29 VIII). Bardziej jeszcze niż skandaliczne obyczaje P-ego niepokoiły kurialnych kardynałów jego poglądy w sprawie dysydenckiej i «wolności sumienia» oraz uległość wobec Rosji. Kwestionowano proces informacyjny i zwlekano z decyzją. Kongregacja 7 VIII poszła za opinią referenta L. Antonellego i eksperta w sprawach polskich bpa J. H. Laskarysa, iż decyzję należy uzależnić od stanowiska, jakie P. zajmie na przyszłym sejmie. Papież napisał też do nominata, że z zatwierdzeniem wypada poczekać na uczynki potwierdzające jego obietnice (12 VIII). Zmieniono jednak zdanie 29 VIII, uznając, że dalsze zwlekanie czy odmowa będą bardziej niebezpieczne niż zgoda, do której namawiali teraz obaj nuncjusze (obok Viscontiego był już w Warszawie A. M. Durini). Bullę prekonizacyjną dla P-ego Klemens XIII wystawił 31 VIII 1767. Zdaniem Essena przyspieszyło ekspedycję wysłanie do Rzymu przez P-ego opłaty 9 500 dukatów (zamiast 4000). Nowy prymas zatrzymał posiadane dotąd beneficjum miechowskie i dostał po Łubieńskim nie tylko od dawna już łączone z prymasostwem komendatoryjne opactwo tynieckie, ale też opactwo paradyskie. Sołtyk podarował mu bardzo drogocenny pierścień. Po odprawieniu «zabawnych rekolekcji» (określenie S. Gereta) u Kapucynów, których klasztor stał się miejscem politycznych i towarzyskich spotkań, P. otrzymał 27 IX sakrę biskupią z rąk Sołtyka. Na uroczystości byli obecni przywódcy dysydentów z prawosławnym arcbpem białoruskim Grigorijem Konisskim i rosyjscy oficerowie. W Pałacu Saskim opowiadano, że Repnin jakoby «z całą powagą» mawiał do P-ego: «Trzeba żebyś został wkrótce kardynałem, a potem papieżem, choćby to miało kosztować imperatorową 2 miliony dukatów», z czego wyciągano wniosek, iż «zamierza się połączyć trzy religie [katolicką, prawosławną i protestancką] i utworzyć najpotężniejszy alians wszystkich krajów Północy» (Radzimiński, 16 IX).
Mimo zawodu radomian i ochłodzenia ich stosunków z Repninem, saska agentura w Warszawie nie traciła nadziei, że ambasador z prymasem prowadzą dalej machiawelską grę na zgubę Stanisława Augusta. Ksawery, który jeszcze w maju 1767 dał P-emu 2 000 dukatów jako zadatek wdzięczności za popieranie sprawy apanaży, w sierpniu ofiarował mu w Pałacu Saskim stosowne do nowej godności okazalsze apartamenty z kaplicą i wartą honorową saskich żołnierzy. P. nie kwapił się do odnawiania i meblowania pałacu prymasowskiego, tak iż Pałac Saski już do końca pozostał jego warszawską rezydencją. Obyczajowe wybryki prymasa i książęce fumy pani Oemichenowej ciążyły wprawdzie saskim famulusom (Heine, Radzimiński). Niepokoiły ich koneksje półświatka prymasowskiego z sidłającym też Repnina półświatkiem dworskim. Oemichenowa zaprzyjaźniła się z metresą Kazimierza Poniatowskiego panią Henriettą Lullier, Ksawery Branicki zalecał się do Weyrauchowej, a P. do siostry Branickiego i przyjaciółki króla – Elżbiety Sapieżyny. Repnin wciągnął P-ego do intymnych spotkań w gronie: król, ambasador, K. Poniatowski, Branicki, Sapieżyna i pani Lullier.
Ugięcie się Stanisława Augusta w sprawie nominacji P-ego na prymasa zostało ocenione przez Katarzynę II i Panina jako probierz «przyjaźni» króla i jego «powrotu do swoich prawdziwych interesów» (listy z 27 VI 1767). Para tak niechętnych sobie ludzi jak król i prymas miała pod kierunkiem Repnina przeprowadzić skonfederowaną Rzpltą przez ciężką operację przyjęcia dyktatu w sprawie dysydenckiej i opracowania konstytucji objętej rosyjską gwarancją. Na przełomie lipca i sierpnia P. spisywał «grawamina» konfederatów przeciw królowi i «familii» oraz brał udział w przygotowywaniu instrukcji dla konfederackiego poselstwa do Petersburga. Wciąż nie tracono nadziei, że to poselstwo uzyska detronizację Stanisława Augusta. P. przedłożył Repninowi memoriał (Reflexions…) o potrzebie przełożenia terminu zwołania sejmu, tak aby konfederacja miała czas okrzepnąć i jeszcze przed sejmem na podstawie «grawaminów» uzgodnić z Rosją «kodeks praw fundamantalnych», które wejdą w traktat gwarancyjny (aneks do relacji Essena z 22 VII). Repnin te propozycje odrzucił i nie było łatwo P-emu przekonać wszystkich swoich konfederackich partnerów, że «trzeba iść ślepo za Rosją, a będzie dobrze» (Heine, 15 VIII).
Im więcej było niejasności co do perspektyw politycznych, tym trudniej było P-emu nakłonić biskupów «zelantów» (Sołtyk, A. Krasiński, Wacław Sierakowski) do uległości w sprawie dysydenckiej. Wynegocjowana przez P-ego formuła ich akcesu do konfederacji (15 VIII) nie została przyjęta przez Repnina. Sołtyk poszedł na pewne ustępstwa, które przedstawił 6 IX Repninowi biorąc ze sobą P-ego «jako świadka i mediatora». Do porozumienia nie doszło i 8 IX Repnin posłał P-ego do Sołtyka z ostrzeżeniem, że w razie oporu grozi mu aresztowanie i wywiezienie na Sybir. Dalsza mediacja nie dała wyników i na konferencji biskupów 3 X P., «imieniem księcia Repnina», już nie nalegał na akces, «byleby w mówieniu ostrożność zachowali». O następnej konferencji biskupów (5 X, już w dniu otwarcia sejmu) Sołtyk bez wiedzy P-ego poinformował nuncjusza, który przybył z brewe papieskim bardzo dla prymasa kłopotliwym. Zarówno wobec biskupów, jak obradującej równocześnie Generalności konfederackiej P. stosował w tym dniu uniki, spotykając się z zarzutami «kointeligencji z dysydentami i zaprzedania się Moskwie» (Stanisław Lubomirski). Znany był nuncjaturze niezwykle namiętny list Sołtyka do P-ego z 5 X, w którym biskup krakowski przypominał mu, że w Rzymie uczynił go prymasem, i wzywał, iż nadeszła godzina, w której zadecyduje on o zbawieniu lub potępieniu swej duszy. Ostrzegał, że oburzony naród już nazywa P-ego «adiutantem księcia Repnina, drugim Karrem, Lucyperem», a jakiś fanatyk może go «zastrzelić jak psa» (włoskie tłumaczenie w Archivio Vaticano; omówienie w relacji P. L. Silvy z 29 X).
Kiedy prowadzona przez Sołtyka opozycja zatrzymała repninowską reżyserię sejmu, P. zbierał w Pałacu Saskim senatorów i posłów, aby wciąż powtarzać to samo zdanie: «Są tylko dwa sposoby utrzymania państwa: siła i roztropność [prudenza]. Polska nie ma siły przeciw tak potężnemu mocarstwu; trzeba więc słuchać głosu roztropności», która nakazuje przyjąć projekt wyłonienia pełnomocnej delegacji (Durini, 14 X). Ale Sołtyk był głuchy na ten głos. Wg relacji Aloego z 10 X P., «przybywszy wczoraj do ambasadora, żądał od niego administracji diecezji krakowskiej» i wzywał do aresztowania Sołtyka «dla przykładu i postrachu». Również w spisanych znacznie później pamiętnikach Stanisław August przypisał prymasowi inicjatywę w sprawie uwięzienia biskupa krakowskiego (z argumentem, że Sołtyk jest przecież dla Repnina większą przeszkodą niż aresztowany już 2 X Franciszek Kożuchowski). W rzeczywistości Repnin od dawna był upoważniony przez Panina do aresztowania w razie potrzeby Sołtyka i innych «fanatyków»; zapewne jednak w czasie podejmowania decyzji ambasador zasięgał rady swego «sekretarza». W każdym razie po aresztowaniach z nocy 13/14 X P. mówił swoim saskim przyjaciołom, że Bóg ukarał Sołtyka za niewierność Domowi Saskiemu i za to, że w sprawie dysydenckiej dał się użyć Czartoryskim. Opowiadał też o swoim przykrym śnie, w którym rosyjski grenadier zrywał mu krzyż z piersi, co Heine przypisywał rozmyślaniom o Sołtyku (Heine, 17 X i 7XI).
Po złamaniu opozycji sejm przelał swoje kompetencje na pełnomocną Delegację Traktatową pod przewodnictwem P-ego. Delegacja obradowała od 4 XI 1767 do 26 II 1768 na przemian u prymasa i Repnina. Decydujący o wszystkim ambasador traktował to zgromadzenie z kapralską brutalnością, nie oszczędzając afrontów i P-emu. Za przeprowadzenie w Delegacji sprawy dysydenckiej prymas otrzymał gorące i bardzo «filozoficzne» podziękowanie Katarzyny II (z 22 XII) oraz szubę sobolową wartości 10 000 rub. Jako oświecony prymas tolerant, będący «bardziej polskim patriotą niż sługą papieża», zyskał też P. pochwały w trzech propagandowych broszurach, zamówionych przez imperatorową u Woltera, a datowanych od jesieni 1767 do lata 1768 („Essai historique…”, „Sermon prêché à Bâle…” i „Discours aux confédérés…”). Wiadomo, że ostatnią z tych broszur, w której najwięcej miejsca prymasowi poświęcono, autor przesłał P-emu w sierpniu 1768; zapewne więc dziękując za tę przesyłkę, P. napisał niedatowany list «filozoficzny» do Woltera (T. Besterman błędnie datuje ten list na ok. styczeń 1768). Potem, w grudniu t. r. chciał jeszcze swoją osobą zainteresować «patriarchę» za pośrednictwem rezydującego teraz w Genewie Hennina.
Ważniejszą niż w sprawie dysydenckiej, bo nie tylko wykonawczą, rolę odegrał P. w pracach nad konstytucją. Jeszcze przed sejmem, w sierpniu i wrześniu P. (obok Aloego) brał udział w przygotowywaniu dla Petersburga projektów ustrojowych. Rozbieżności między królem (i Aloem) a prymasem wystąpiły wyraźnie w projektach ustanowienia Rady Nieustającej, która wg P-ego miała przejąć prerogatywy królewskie. Kiedy Stanisław August przechwycił ten projekt, modyfikując go – z poparciem Repnina – na swą korzyść, radomianie wycofali się z koncepcji Rady Nieustającej. Reprezentując w zasadzie antymonarchiczne poglądy szlacheckiego republikanizmu, P. nie był jednak takim konserwatystą jak większość radomian, a ponadto został wprzęgnięty przez Repnina do kompromisowych układów ze Stanisławem Augustem, niejednokrotnie współdziałając z reprezentującym w Delegacji stanowisko króla Kazimierzem Poniatowskim. Prymas zaproponował podział ustawodawstwa na prawa kardynalne (niezmienne), materie stanu (wymagające jednomyślności) i materie ekonomiczne (decydowane większością głosów). Była to petryfikacja różnych polskich schorzeń ustrojowych, ale i pewne ograniczenie liberum veto, co właśnie wywołało w Delegacji silną opozycję przeciw P-emu (24 XI), tak iż «materie ekonomiczne» nie zostały bliżej określone, choć ich zasada utrzymana. W przedstawionym przez P-ego 26 XI projekcie praw kardynalnych znalazło się kilka punktów na korzyść mieszczan, chłopów i w ogóle «plebejów» (np. dopuszczenie ich do palestry). Zdaniem Radzimińskiego w sprawie projektu uwolnienia chłopów król posłużył się prymasem (relacja z 30 XII). W czasie burzliwych dyskusji nad tą sprawą (9 i 16 XII) wspierali P-ego Kazimierz Poniatowski, Roch Jabłonowski i Jan Borch, ale «i najwięksi przyjaciele księcia prymasa się oponowali». Wreszcie, za poparciem większości przez Repnina, sprawa uprawnień plebejów została w prawach kardynalnych bardzo zacieśniona. Niemniej dzieło ustawodawcze «sejmu repninowskiego», które, poddając Polskę i jej konstytucję rosyjskiej gwarancji, nie przekreśliło – wbrew radomianom – reform ustrojowych z lat 1764–6, było nie tylko firmowane, ale i w pewnej mierze współtworzone przez P-ego. Z jego imieniem najbardziej jednak łączono niedoszłą reformę kościelną, znaną pod nazwą «zniesienia nuncjatury».
Sprawa wypłynęła w grudniu 1767, ale miała antecedencje sięgające dawnej problematyki «compositio inter status», zwłaszcza komisji mieszanej, działającej jesienią 1765. Oficjalnie komisja zajmowała się głównie regulacją dziesięcin, ale powstał i projekt zastąpienia jurysdykcji nuncjuszy najwyższym krajowym «Trybunałem duchownym Rota Polska nazwanym» (B. Czart.: rkp. 738). Są poszlaki, że referendarz P. był wówczas czynny w pracach nad «compositio» (po jego nominacji na prymasa wpłynęło do Rzymu doniesienie, że w sprawie dziesięcin działał na szkodę Kościoła). Sprawa «compositio inter status» na dwa lata weszła w uśpienie, ale z początkiem grudnia 1767 wiedziano w Pałacu Saskim o projekcie oderwania Polski od Rzymu i ustanowienia patriarchy, jak w Rosji (Radzimiński, 9 XII). Nie było w tym przesady, natomiast w warunkach ścisłej współpracy Repnina z P-m trudno ustalić zakres inicjatywy i osobistego autorstwa projektu (jego kolejnych wersji).
„Projekt znoszący jurysdykcję nuncjaturską” został tylko ogólnikowo i pod sekretem zasygnalizowany przez Repnina na sesji Delegacji z 16 XII, po czym wyjechał do Petersburga J. Igelström (24 XII), wioząc do zatwierdzenia pakiet spraw, m. in. „Projet d’un citoyen denué des préjugés” (kopię dał Repnin dla Fryderyka II, znajduje się ona przy relacji Benoit z 26 XII). Jeśli tym «obywatelem wolnym od przesądów» jest – jak wolno mniemać – P., to prymas zaproponował nie tylko całkowite uniezależnienie od Rzymu, ale i daleko idącą sekularyzację Kościoła w Polsce, podporządkowanego Nieustającemu Synodowi Narodowemu, złożonemu po połowie z biskupów i ludzi świeckich, i decydującemu większością głosów pod prezydencją prymasa – metropolity królestwa. Ten mieszany «Synode Temporel» przejmował nie tylko całą jurysdykcję, ale i też całą administrację dóbr (księża mieli przejść na pensje) i instytucji kościelnych (łącznie z zakonami, które zamierzano drastycznie zredukować). Biskupiej części Synodu («Synode Spirituel») nadano prawo wydawania zarządzeń dyscyplinarnych i doktrynalnych całemu duchowieństwu świeckiemu i zakonnemu oraz sądzenia w procesach kanonicznych (m. in. rozwodowych) w ostatniej instancji, bez apelacji do Rzymu, do którego nie miały płynąć z Polski żadne opłaty. Proponowano też utworzenie synodalnej sekcji dysydenckiej. Polska wersja tego projektu, obszerniejsza i w szczegółach odmienna, nosząca skromny tytuł „Skrócenie procesu” (B. Czart.: rkp. 738), precyzuje skład Synodu Narodowego (świeccy senatorowie i przedstawiciele stanu rycerskiego wybierani przez sejm; wśród duchownych obok biskupów delegaci kapituł). W Polsce były tendencje rewindykacyjne (zwłaszcza w stosunku do wybujałych prerogatyw nuncjuszy) widoczne w kręgu dworskim i wśród episkopatu, ale tak radykalne postawienie sprawy mogło być tylko dziełem Repnina i P-ego.
Sekret nie został dochowany i nuncjusz indagował «przewrotnego prymasa», który wykręcał się jak mógł. W Warszawie panowało jednak przekonanie, że projekt Synodu jest bardziej dziełem P-ego niż Rosjan. Fryderyk II nie gustował w tym projekcie, znajdując, że «rzymska bigoteria» jest dogodna jako czynnik osłabiający Polskę. Panin uznał, że proponowana reforma byłaby korzystna dla Rosji, ale jest jeszcze przedwczesna i należy na razie poprzestać na przekazaniu jurysdykcji nuncjatury prymasowi. Po powrocie Igelströma (10 I 1768) projekt był ucierany na subdelegacji (ujawniło się wówczas autorstwo P-ego) i został zmodyfikowany: już nie Synod Narodowy, ale «sąd duchowny ostatniej instancji». Wciąż uważany za «schizmatycki», projekt został brutalnie przeforsowany przez Repnina na plenarnym posiedzeniu Delegacji 22 I, a potem – w jeszcze złagodzonej formie – przyjęty i «zanotowany» 24 i 25 I pod nazwą „Jurysdykcja duchowna narodowa”. Przeciwko «diabelskiemu projektowi [progetto diabolico]» nuncjusz zamawiał pisma polemiczne (m. in. memoriał przeciw «zniesieniu nuncjatury» napisał Stanisław Konarski) i 30 I złożył protest ogłaszający «za bezbożne, występne, nieważne i nic nie oznaczające» wszystko, co w poczynaniach Delegacji godzi w religię. Repnin uznał to za zapowiedź obłożenia klątwą tych, co odpowiednie uchwały zatwierdzą w sejmie, a Panin na tę ewentualność zalecił aresztowanie nuncjusza i «istreblenie papskoj vlasti» przez ustanowienie za pomocą P-ego niezależnej hierarchii w Polsce (reskrypt z 9/20 II). Aby nie narażać losu dysydenckiej sprawy, zdecydowano się jednak na ustępstwo. Na ostatniej sesji Delegacji 26 II Repnin oświadczył, że wolą imperatorowej jest, «aby projekt znoszący nuncjaturę był odrzucony», i rozdarłszy papier wręczył jego strzępy swoim głównym w styczniu oponentom. W szczegółowych konstytucjach „sejmu repninowskiego” P. przeprowadził jednak niektóre elementy swojego programu (np. zakaz wstępowania do zakonów męskich – z wyłączeniem pijarów i jezuitów – przed ukończeniem 24 lat) i uchylenie dla siebie prawa de incompatibilitate do dwóch jeszcze mających zawakować opactw. Uzyskał też dla swego miasteczka Szreńsk zatwierdzenie przywileju lokacyjnego i otwarcie tam sądu grodzkiego dla ziemi zawkrzeńskiej.
Po zakończeniu sejmu Repnin 8 III 1768 przyprowadził do króla prymasa oraz Radziwiłła, Wessla, F. S. Potockiego, woj. Józefa Ossolińskiego, Stanisława Brzostowskiego i Franciszka Wielopolskiego, prezentując ich «jako partykularnie przywiązanych do najjaśniejszej imperatorowej», co stanowiło dyrektywę dla posejmowej polityki (poszerzony front przedradomskich «patriotów»). P. miał tupet prosić Stanisława Augusta o prezentację do kapelusza kardynalskiego (list z 12 III). Nagrody otrzymał z innych stron. Katarzyna II wraz z bardzo wylewnym listem posłała mu Order Św. Andrzeja (28 III). Dziękował też Ksawery za pomyślne przeprowadzenie na sejmie sprawy apanaży (pensje dla królewiczów), w związku z czym przeznaczono dla P-ego biżuterię wartości 5 000 dukatów i serwis wartości 2 000 dukatów dla Repnina. Oburzyło to Essena, który «dla dobra służby» napisał 28 III do tajnej kancelarii Ksawerego, że «prymas na przeciw ambasadora jest chłopaczkiem [un petit garçon], w prowadzeniu spraw automatem», wykonującym wszystkie rozkazy Repnina, do czego się zobowiązał rewersem w zamian za prymasostwo. Tak wielki prezent dla prymasa to «wyrzucenie pieniędzy za okno» i urażenie mniej obdarowanego a wszechwładnego ambasadora. Repnin dostał więc klejnoty, a P. porcelanę.
Na wieść o konfederacji barskiej P. «rozradował się całym sercem» (Essen, 12 III 1768), bo znów zachwiał się tron Stanisława Augusta, ale radość zachował in petto. Na konferencji ministerialnej 11 III radził zająć pozycję wyczekującą i tylko zalecić «ostrożność wojskom koronnym». Ale przyciśnięty przez Repnina, spełnił jego wolę na radzie senatu 24 III, przedstawiając wniosek o wezwanie pomocy wojsk rosyjskich. Po niepowodzeniu pojednawczej misji Mokronowskiego do Baru P. – wg relacji Aloego – 14 V odmówił jednak przystąpienia do konfederacji przy królu, bowiem «jako kapłan obowiązany jest wpływać raczej na uspokojenie umysłów, a nie podburzać jeden naród przeciw drugiemu». Zwierzał się też Aloemu, że zamierza ze swej strony posłać nowego pośrednika do konfederatów, aby poznać ich żądania i przekazać je imperatorowej, «nawet gdyby odnosiły się do detronizacji króla» (Aloe, 15 V). Do tego nie doszło. P. brał dalej niezbyt zresztą wielkie pieniądze z ambasady (od Repnina w r. 1768 – 7000 dukatów, od Wołkońskiego w l. 1769–70 już tylko 5 703). Prymasowskie majątki były grabione przez konfederatów, tak iż P. poprosił o rosyjski garnizon w dobrach łowickich. Wypełniając zlecenia ambasadora, monitował coraz bardziej skłaniającego się ku konfederacji Radziwiłła, ale wciąż uchylał się od rekonfederacji przy królu. A kiedy ten zraził sobie Repnina odmową udziału w wojnie z Turcją i oddania Rosjanom Kamieńca, P. w zimie 1768–9 zaczął znów działać na rzecz detronizacji Stanisława Augusta. Z wiedzą Repnina napisał memoriał dla Panina oraz Reflexions sur l’état des affaires des Russes en Pologne (wyd. w książce W. Mejbauma), które posłał do Petersburga przez bywałego już tam jako agent dysydentów Bogusława Krasińskiego (z osiadłej na Litwie kalwińskiej linii tej rodziny).
W pismach tych prymas wywodził, że polityka stale dążącego do «despotyzmu» Poniatowskiego będzie zawsze dla Rosji szkodliwa, podczas gdy przywrócenie Rzpltej «dawnych praw» i wprowadzenie na tron elektora saskiego ugruntuje wpływy Rosji w Polsce i w Niemczech. Panin w kwietniu 1769 ujawnił tę intrygę królowi, z ostrzeżeniem, co mu grozi, jeśli nie będzie posłuszny Rosji. Były też domysły, że cała misja Krasińskiego została wyreżyserowana właśnie jako środek nacisku na Stanisława Augusta. Po rozgłoszeniu tej sprawy P. wypierał się autorstwa memoriałów i je dezawuował; niewątpliwie jednak dążył do wprowadzenia na tron Sasa i jako detronizator barwy sasko-rosyjskiej nawiązał tajne kontakty z konfederackimi detronizatorami barwy sasko-francuskiej (Wesslem). Między P-m a ośrodkami saskimi (zarówno elektorskim, jak królewiczowskim) i Cieszynem krążyli różni agenci (Jan Poniński, Aloe, kurlandczycy: O. H. Howen i K. H. Heyking). Z poczynaniami prymasa łączono duże nadzieje w Dreźnie, skąd w październiku 1769 dostał 4000 dukatów (zdaniem Essena znów zmarnowane pieniądze). Od kwietnia 1769 przekazywał też P. do Berlina detronizacyjne oferty, od których Fryderyk II kategorycznie się odcinał. Pozostający w otwartym już konflikcie z warszawskim dworem i utrzymujący sekretne kontakty z niektórymi kręgami konfederackimi, był «repninowski» prymas w szerokiej opinii krajowej postacią bardzo skompromitowaną.
Sprawami kościelnymi P. wcale się nie zajmował, ingresu na stolicę arcybiskupią nie odbył, w Gnieźnie nigdy się nie pokazał. Przekazawszy rządy archidiecezją dziekanowi Maciejowi Łubieńskiemu, dbał tylko o ciągnięcie dochodów z dóbr, którymi nieuczciwie administrował jego plenipotent Jacek Jezierski. Jedyną reformą prymasa było zarządzenie o przyjmowaniu do seminarium łowickiego tylko synów szlacheckich (bo «szlachty ubogiej w naszym kraju jest wiele»), co zostało złagodzone na skutek oporu broniącej plebejów kapituły (1769). Troska o promowanie przez edukację ubogiej szlachty znalazła jednak i wyraz pozytywny, bowiem wg jezuickiego panegiryku z r. 1768 („Geminatus In Gemina…”) P. własnym kosztem utrzymywał w szkołach 12 biednych synów szlacheckich ze szczególnym zaleceniem, aby uczyli się praw krajowych i obcych języków. Do bliskich ludzi P-ego należał kanonik gnieźnieński Jan Karski, a zwłaszcza sekularyzowany eks-prowincjał kapucynów Antoni Przedwojewski. Ten domownik P-ego nie tylko był towarzyszem słynnych biesiad, lecz również faktorował prymasowi w Rzymie, gdzie mu «wyrabiał dobre imię» (Geret, 2 VII 1768). Wśród skandali gorszących Warszawę szczególnie się upamiętniła procesja na święto Bożego Ciała w r. 1768, której przypatrywał się z okna ubrany po świecku P. w towarzystwie «Emkini» i innych «heretyczek». Stroniący od ceremonii kościelnych prymas brał udział w świętojańskich uroczystościach masońskich: w r. 1769 jako «znakomity członek» loży Cnotliwego Sarmaty w jej lokalu i w r. 1770 incognito w głośnym obchodzie publicznym, na który pożyczył srebra stołowe i żyrandole. W życiu towarzyskim otaczał się głównie warszawskimi Niemcami i cudzioziemcami (w tym rosyjskimi i rosyjsko-niemieckimi oficerami) i gdy od wiosny 1769 zabrakło w Warszawie francuskiego teatru, oni przeważnie stanowili publiczność «prymasowskiego teatru», działającego w l. 1769–71 w Ogrodzie Saskim (budynku «Malarni»). Głównymi animatorami tej sceny, było małżeństwo Weyrauchów i francuski sekretarz P-ego Jean Bonneau. Przygrywała dobra prymasowska kapela pod batutą Giuseppe Pasqua.
Do literatury wszedł P. za życia w wyjątkowo licznych rękopiśmiennych pamfletach wierszem i prozą, przypisujących mu w czasach radomsko-barskich wszelkie nieprawości. Są to m. in.: komedia satyryczna z r. 1768 „Perekińczyk” (wyd. J. Maciejewski), „Refleksyje nad szubą ks. prymasa z Moskwy nadesłaną” (1768, wyd. K. Kolbuszewski), „Opisanie nabożnej przytomności j. o. x. G. P-ego prymasa podczas święta Bożego Ciała w Warszawie” (1768), „Rozmowa księcia P-ego z księdzem sufraganem, ekskapucynem Przedwojewskim” (m. in. B. Jag.: rkp. 6671), „Portret polityczny j. o. x. P-ego prymasa… w sierpniu 1770 w Warszawie odmalowany” (m. in. B. Ossol.: rkp. 3042), „Rozwód ks. prymasa z madame Emkinią” (1771, wyd. Kolbuszewski), „Rozmowa królów polskich Augusta III i Stanisława Leszczyńskiego na Polach Elizejskich 1771 roku”. W pismach tych wyrażała się zapewne vox populi; najwięcej politycznych i publicystycznych treści w „Rozmowie z Przedwojewskim” i w „Portrecie politycznym”. W tym ostatnim – barwy barskiej – «odmalowano» P-ego jako od młodości stałego (potem zakonspirowanego) adherenta «familii», udającego przyjaciela dworu saskiego, aby przeniknąć jego sekrety.
Następca od czerwca 1769 Repnina w Warszawie – M. Wołkoński miał zalecone utrzymać Poniatowskiego na tronie oraz doprowadzić do rekonfederacji i sejmu pacyfikacyjnego. W instrukcji dla Wołkońskiego (z 31 III/11 IV) określono P-ego jako człowieka «bez kredytu», ale którym można się posługiwać, stale mu przypominając, że wszystko Rosji zawdzięcza i może wszystko utracić, jeśli Rosja nie będzie go osłaniać przed jego nieprzyjaciółmi. Po nieudanej próbie dojścia do porozumienia z Czartoryskimi ambasador zamierzał powtórzyć radomski manewr. Kiedy Stanisław August i Czartoryscy zajęli wobec Rosji twarde stanowisko (rada senatu z 30 IX, od udziału w której P. się uchylił, aby się nie kompromitować ani w oczach «narodu», ani w oczach Rosji), w prymasie odżyły nadzieje na sasko-rosyjskie rozwiązanie sprawy polskiego tronu. Już z końcem 1769 r. Wołkoński, insynuowany przez «patriotów» z otoczenia P-ego (Ignacy Twardowski, Stanisław Gozdzki), zaczął się liczyć z koniecznością ogłoszenia wakansu tronu, a Panin tej ewentualności nie wykluczał. Dopiero jednak w październiku 1770 (zbiegło się to z ogłoszeniem przez konfederacką Generalność bezkrólewia) znów zdecydowano się – wobec braku poważniejszych partnerów – wysunąć prymasa na czoło rosyjskiej polityki w Polsce. Na bankiecie u P-ego 9 X zawiązała się «rada patriotyczna» w składzie: prymas, Adam Poniński (sekretarz «rady»), Gozdzki, Twardowski i Jerzy Flemming (ten był «wtyczką» Czartoryskich). Potem do tej piątki dołączyli: Władysław Gurowski, Andrzej Młodziejowski, Antoni Ostrowski i Kazimierz Raczyński.
Zadaniem «rady patriotycznej» było zawiązanie konfederacji, która przeprowadziłaby «pacyfikację» Rzpltej poprzez ugodę i połączenie z konfederacją barską pod mediacją Rosji i Prus. Wg P-ego i Ponińskiego koniecznym warunkiem było złożenie z tronu Stanisława Augusta, a prymas precyzował: i zastąpienie go elektorem Fryderykiem Augustem. Mediację chciał też P. rozszerzyć na Austrię i Francję. Rosja w sprawie tronu i «objaśnienia gwarancji» zajęła stanowisko niewyraźne, o dopuszczeniu Austrii i Francji do mediacji oczywiście mowy być nie mogło, Prusy wymawiały się od gwarantowania integralności terytorium Rzpltej. Na schyłku 1770 r. i początku 1771 r. toczyła się gra podobna do radomskiej, do której jednak nie dały się wciągnąć takie «republikanckie» tuzy, jak F. S. Potocki i Mniszech (temu ostatniemu proponowano stanowisko marszałka konfederacji, o co zazdrosny był P. forytujący Adama Ponińskiego). «Patrioci» na próżno domagali się od Rosji jakichś pisemnych zobowiązań, które mogliby przedstawić Generalności barskiej. Prymasowi nie udało się nikogo nakłonić, aby udał się z misją do Preszowa. Na list P-ego Michał Pac odpowiedział przez Wessla, że moskiewskim deklaracjom «nikt dowierzać nie może» i «na koniec lepiej w błocie siedzieć, niżeli w przepaść na zawsze wlecieć» (zapis S. Lubomirskiego z 13 III 1771). Wobec takiego braku konkretnych zobowiązań i takiej nieufności o «pacyfikacji» mowy być nie mogło. «Rada patriotyczna» nie spełniła też skutecznie roli politycznego szantażu mającego zastraszyć króla i rozerwać jego współdziałanie z Czartoryskimi. W Petersburgu zdecydowano więc (przy udziale bawiącego tam z misją od króla Ksawerego Branickiego) zastąpić Saldernem nieudolnego i uwikłanego w detronizacyjną politykę Wołkońskiego. Zaniepokojony prymas z kilku «patriotami» posłał 13 III do Katarzyny II apologię Wołkońskiego z prośbą, żeby jego następcą był nie Saldern, lecz Repnin. Miało to tylko ten skutek, że uraziło Salderna. W nagłym trybie został wydalony z Petersburga agent P-ego B. Krasiński (za jego pośrednictwem prymas wciąż się przymawiał o pieniądze, twierdząc, że rujnuje go kosztujący 2 500 dukatów miesięcznie pobyt w Warszawie, gdzie stale rezyduje jedynie na życzenie Rosji).
Saldern przyjechał w kwietniu 1771 do Warszawy, żeby «uspokoić» Polskę z pomocą Czartoryskich (co się nie powiodło). Z początku łaskawie rozmawiał z «patriotami» (żeby wywrzeć nacisk na króla), ale Paninowi odmalował ich w barwach najczarniejszych, zwłaszcza P-ego – «Saksończyka» potrzebującego «naszych pieniędzy», któremu «nie można w niczym zawierzyć». Na żądanie nowego ambasadora prymas, który od czasu rady senatu z 30 IX 1769 nie rozmawiał z królem, złożył Stanisławowi Augustowi 8 V życzenia imieninowe i wybąkał jakieś przeprosiny. Jeszcze Saldern powierzył P-emu tłumaczenie swojej pojednawczej deklaracji z 25 V, ale prymas pozwolił sobie na psikusy dodając po słowach: «naród wolny» wyrazy: «przed tymi smutnymi czasy kwitnący pod panowaniem Sasów», a w zdaniu o «cnotliwych obywatelach jęczących w milczeniu [en silence]» przekręcił «silence» na «Siberie». Przebrała się miara na konferencji 27 V z królem, na której Saldern domagał się zawiązania rekonfederacji. Zapytany o zdanie P. odpowiedział, że «powinni podjąć to dzieło nie senatorowie i biskupi obecni w Warszawie, ale trzeba poczekać, co powie naród, a zwłaszcza konfederaci», po czym pokłonił się i odszedł. Kiedy później prymas zaprosił ambasadora na uroczysty bankiet, Saldern wymówił się obraźliwym biletem.
Rozpętał się niezwykły konflikt między «sekretarzem» Repnina a jego następcą. Prymas «notyfikował» ciału dyplomatycznemu list Salderna ze swoim komentarzem i decyzją opuszczenia Warszawy. Dn. 5 VII pożegnał się z królem, zapowiadając wyjazd do Elbląga. Daremnie Saldern słał rosyjskich oficerów i polskich pośredników (A. Poniński i W. Gurowski) z groźbami i prośbami (oferta pensji – wg Gereta – 2000 dukatów miesięcznie). Prymas wyjechał 14 VII do Wawrzyszewa, ale tegoż dnia doścignął go tam oddział rosyjski i P. został aresztowany pod pretekstem ochrony przed napaścią konfederatów. Od doprowadzonego przez kozaków do ambasady P-ego Saldern domagał się rewersu, że nie opuści granic królestwa i nie przystąpi do konfederacji, ale prymas odpowiedział, że może dać rewers dopiero z Elbląga jako człowiek wolny. Pozostawał pod strażą w Warszawie i w Wawrzyszewie przeszło dwa miesiące, do czasu nadejścia decyzji z Petersburga. Przez cały ten czas ostentacyjnie występował w charakterze więźnia. Aby go skruszyć, Saldern zmusił Oemichenową z córką do wyjazdu do Elbląga i groził ujawnieniem kompromitujących pism z czasów Repnina i Wołkońskiego. Ale służący za pośrednika między ambasadorem a P-m rezydent toruński L. S. Geret doszedł do przekonania, że «prymas ma prawdziwie polską głowę, jak sobie coś w nią wbije, to gotów walić o mur» (relacja z 13 VIII). Wreszcie nadeszły listy Panina z 28 VIII (8 IX) do Salderna i P-ego.
Minister aprobował postępowanie ambasadora w stosunku do człowieka, który «z powodu zasad, którymi nasiąknął, jest niezdolny kiedykolwiek wiernie służyć Rosji». Ale ze względu na stanowisko, «na które na nieszczęście wynieśliśmy go», dobrze byłoby go utrzymać w rosyjskiej służbie. Jeśli jednak nie ulegnie namowom i groźbom, imperatorowa zezwala na wyjazd do Elbląga, gdzie powinien pozostawać pod nadzorem pruskich oficerów. W liście do prymasa Panin wyrażał żal Katarzyny, iż niezrozumiała zmiana postępowania P-ego wstrzymała ją w gotowości przyznania mu pensji. Ale jeśli się poprawi, to może liczyć na łaski. Saldern przekazał oba listy P-emu i posłał do niego Gereta, żeby mu wybił z głowy «dzieciństwa i saskie mrzonki», obiecał powrót Oemichenowej i zagroził odebraniem prymasostwa, co na pewno da się uzyskać w Rzymie przy wspólnych staraniach króla, konfederatów i Rosji. Prymas zlekceważył tę pogróżkę i oświadczył, że jego rachunki z Rosją są zamknięte. Miał zobowiązania tylko radomskie, które wypełnił, i jeszcze dziś podpisałby traktat dysydencki. To, co otrzymał w pieniądzach, było przeznaczone na cele partyjne, a dla siebie dostał tylko order i futro sobolowe. Od czterech lat Repnin i Wołkoński łudzili go nadziejami znacznej pensji, a teraz już jej nie pragnie. Salderna nie chce widzieć do czasu pacyfikacji, przy której jako prymas będzie mediatorem «inter regem et libertatem», w obecności również ambasadorów Francji i Austrii. Nie boi się oficerów pruskich, a jak napisze z Elbląga do Fryderyka II, to «niejedno się zmieni» (Geret, 30 IX).
Rozpowszechniwszy potępiający postępowanie Salderna apokryficzny list imperatorowej, P. wyjechał do Elbląga 26 IX i król pruski z woli Katarzyny stał się dyskretnym dozorcą prymasa. Donosił o długich konnych spacerach P-ego, którym nie mógł zapobiec, a z początkiem lutego 1772 o potajemnym wyjeździe prymasa do Gdańska, gdzie jednak na stałe zamieszkał on dopiero w lipcu t. r. «pod imieniem kanonika warmińskiego» (Husarzewski, 28 VII). Mimo że żegnając się ze Stanisławem Augustem P. zapewniał go o swojej lojalności, wolno mniemać, że od czasu proklamacji z 22 X 1770 poczuwał się do prerogatyw interreksa. Napisał do królewicza Karola, który listem z 3 III 1772 dziękował za gorliwość prymasa dla uciśniętej ojczyzny i życzył okazji najrychlejszego okazania jej w całym blasku. W ślad za tym posłał P. do Paryża (z rekomendacją Karolowi) swego sekretarza, kawalera de Bouloir, za pośrednictwem którego nawiązał w maju coraz gęściejszą z czasem korespondencję z francuskim ministrem spraw zagranicznych, księciem d’Aiguillon. Dn. 5 VI został prymas uprzejmie przyjęty przez Fryderyka II na manewrach w Kwidzyniu (dwugodzinna rozmowa po obiedzie), co wywołało wśród konfederatów falę pogłosek, że P. zawiązuje pod skrzydłami pruskimi konfederację, czy też ogłasza bezkrólewie. Wprawdzie nazajutrz po widzeniu się z królem pruskim pisał P. do Mniszcha, że «Prusy nasze pod insze panowanie przenieść się mają wkrótce», ale jeszcze w sierpniu, jak niemal wszyscy Polacy w Gdańsku, w możliwość rozbioru nie wierzył. Jako «wielki polityk» rozprawiał, że w razie czego Francja zajmie Austriackie Niderlandy, Holandia – księstwo Cleve, Anglicy i Hiszpanie zniszczą flotę rosyjską, a Dania zamknie cieśninę Sund. Z królewskim komisarzem Aleksym Husarzewskim założył się o 50 dukatów, że kongres w Fokszanach zostanie zerwany (Husarzewski, 11 i 18 VIII).
Wobec ujawnionej wkrótce katastrofy konfederacji i państwa, obmyślanie z końcem 1772 r. przez P-ego jakiegoś «planu zjednoczenia umysłów», jego szyfrowana korespondencja z Generalnością i wymiana między prymasem i d’Aiguillonem próśb o rady i plany ratowania Polski były to już poczynania bez politycznego znaczenia. Pozostawał problem ustosunkowania się do rady senatu i sejmu rozbiorowego. Rosji i Prusom bardzo zależało, żeby pierwszy senator przyłożył rękę do dzieła, do którego od października 1772 następca Salderna – O. M. Stackelberg – werbował dawnych współpracowników prymasa z «rady patriotycznej». Obawiano się również ze strony P-ego opozycji «równie śmiesznej jak bezcelowej» (Benoit, 13 III 1773). Prymas był jednak głuchy na ambasadorskie wezwania z Warszawy i na próżno Fryderyk II obmyślał sposoby «przymuszenia» P-ego, który 13 IV zamawiał już sobie wizytę w Wersalu, oskarżając równocześnie przed d’Aiguillonem Stanisława Augusta o współpracę z trzema dworami. W związku z nieprzejednanie wrogim stosunkiem P-ego do króla pozostaje zagadkowa sprawa głośnych „Articles du plan que les trois puissances ont tracé”, wydanych w „Gazette de Leyde” z 19 II 1773. Ten niewątpliwie polskiego pochodzenia apokryf, przypisujący mocarstwom rozbiorowym plan narzucenia Polsce na przyszłym sejmie radykalnie nowatorskiej formy rządu, jest interpretowany w historiografii jako manewr mający mobilizować szlachecką opinię przeciw przewidywanym reformom ustrojowym. Otóż zaraz po ukazaniu się gazety rzecz była w Gdańsku rozpowszechniana z domu P-ego, z czego Husarzewski wnosił (12 III), że prymas jest autorem («la rapsodie en question … vienne du Primat»). Domysł o tyle pikantny, że w «rapsodii» znajdują się punkty bardzo zbieżne z projektem reformy kościelnej z r. 1767. Pozostając listownie w harmonii z powróconym z zesłania Sołtykiem i z tułającym się znów Radziwiłłem, P. okazał obojętność na przyznanie mu pierwszego miejsca w Radzie Nieustającej i przez cały czas sejmu rozbiorowego demonstrował postawę patriotyczną. Dał jej też publiczny wyraz w dwóch bardzo pięknie brzmiących i ogłoszonych drukiem odpowiedziach na wezwania do powrotu do Warszawy (Respons … Antoniemu Ostrowskiemu z 15 IV 1775 i Respons… królowi z 1 VI 1775). Oddał też do druku i rozpowszechnił w Gdańsku manifest Antoniego Stanisława Czetwertyńskiego przeciw czynnościom sejmu (Husarzewski, 19 V).
Ciągnący się cztery lata pobyt P-ego w Gdańsku i w podmiejskiej rezydencji w Heubude był udręką dla Husarzewskiego. Po początkowych próbach zbliżenia przekonał się on o fałszywej grze prymasa i od grudnia 1773 wciąż nalegał na Warszawę, aby koniecznie nakłonić P-ego do opuszczenia miasta, gdzie knuje intrygi oraz swym postępowaniem kompromituje zarówno Kościół jak państwo. W związku z projektem wyjazdu prymasa do Rzymu komisarz najstosowniejsze miejsce dla niego widział w Zamku Św. Anioła, o zamknięcie w którym powinien się postarać głęboko teraz z P-m poróżniony kanclerz A. Młodziejowski (1 III 1774 i 12 V 1775). Husarzewski donosił m. in., jak to w kaplicy anglikańskiego pastora P. wygłosił dla angielskiej kolonii kazanie o tolerancji (11 III 1774) i jak zgromadził wszelką hołotę na «wielki bal», wydany z powodu powrotu do zdrowia pani Weyrauchowej (18 XI 1774). Atmosferę gdańskiego domu prymasa znakomicie zilustrował w 8 scenkach swego albumu Daniel Chodowiecki, który w lecie 1773 wykonał miniaturowe portrety P-ego i Oemichenowej. W dzienniku swej podróży do Gdańska Chodowiecki scharakteryzował prymasa jako sceptyka religijnego («wszystkie religie mają swoje dobre i złe strony») i człowieka dowcipnego, a Oemichenową przedstawił jako otyłą sześćdziesięcioletnią damę ze śladami dawnej urody, inteligentną i o dużym obyciu światowym. Dokuczały jednak P-emu zdrowie i długi. Powierzywszy rządy archidiecezji kanonikowi Ignacemu Kozierowskiemu (w sprawach państwowych od r. 1771 zastępował prymasa bp kujawski A. Ostrowski), za zezwoleniem króla (z 14 IV 1776) «dla poratowania zdrowia» z końcem czerwca wyjechał wreszcie do Francji.
Po krótkim pobycie w Paryżu i konsultacjach u lekarzy w Montpellier P. z kapelanem, Oemichenową i Weyrauchową przybyli w październiku 1776 do Marsylii. Zachowując incognito, zamieszkali w okazałych apartamentach w Hôtel de France. Zalegający z opłatą hotelu P. dokonywał wielkich zakupów mebli, obrazów i marsylskich fajansów. Od lutego 1777 coraz bardziej naciskali wierzyciele, aż doszło do odwiedzin policji z groźbą aresztu. Prymas protestował u ministra Vergennesa i otrzymał urzędowe przeprosiny, ale to nie umorzyło roszczeń małostkowych mieszczan francuskich. Stanisław August w swych pamiętnikach jako przyczynę niemal równoczesnego zgonu P-ego i Oemichenowej podał indygestię, spowodowaną zdenerwowaniem przejściami z policją po zbyt sutej kolacji (może to było zatrucie?). Zmarł P. 3 IV 1777.
Trumna prymasa została złożona w kościele kanoników opactwa Saint-Victor de Marseille. Rodzina miała zbudować mauzoleum, ale zostało to zaniechane. Trumna leżała więc na podłodze w kaplicy aż do czasu rewolucyjnego pogromu kościoła w r. 1793, kiedy to zabalsamowane szczątki P-ego zostały wrzucone do wód Starego Portu. W sprawie spadku («droit d’aubaine»), długów i miejsca pochowania cudzoziemca toczyły się długotrwałe i skomplikowane procesy. Spis ruchomości, wystawionych w r. 1788 na licytację, wykazuje wiele mebli, porcelany (ponad 1000 sztuk) i precjozów (pierścienie – wśród nich z miniaturą Woltera, tabakierki, krzyże, zegarki) oraz 159 książek. Z tego cztery tomy z ekslibrisami P-ego zachowały się w Bibliotece Miejskiej Marsylii (atlas geograficzny i trzy książki J. A. Nolleta o elektryczności). Z pokaźnej zapewne biblioteki P-ego (zapewniał on Hennina, że zbiera wszystkie dzieła Woltera) posiadał Kazimierz Jarochowski sześć pięknie oprawnych, z ekslibrisami, tomów kopiariuszy akt i pism politycznych, przeważnie z czasów Augusta II i Augusta III, które wydał pod nazwą „Teka Gabryela Junoszy Podoskiego” (t. I–VI, P. 1854–62). Nie objęty tym wydawnictwem tom z grzbietowym tytułem „Acta Interregni” (1733–4) znajduje się w Bibliotece PAN w Krakowie (rkp. 1106).
Mało znany a bardzo dobry portret miniaturowy, malowany przez D. Chodowieckiego, w zbiorach B. Ossol. (Radojewski M., Miniatury portretowe XVI–XX w. Sylwetki w Zbiorach Biblioteki Ossolineum, Wr. 1976 nr 5; reprod. w: Makowski B., Daniela Chodowieckiego stosunek do polskości i do Polski, „Roczn. Gdań.” T. 4–5: 1930–1); Litografia H. Aschenbrennera wg nie znanego dziś portretu z galerii łowickiej, często reprodukowana; Rysunki D. Chodowieckiego, przedstawiające P-ego i jego otoczenie, reprod. w wielu wydaniach: Von Berlin nach Danzig – eine Künstlerfahrt im Jahre 1773, oraz w: Daniel Chodowiecki. 64 reprodukcje, Teka w opracowaniu W. Zawadzkiego i A. Ryszkiewicza, W. 1953; – Estreicher; Korytkowski, Arcbpi gnieźn.; Łętowski, Katalog bpów krak.; Słown. Geogr. (Szreńsk); Łoza, Hist. Orderu Orła Białego; – Biegański S., Wiadomość o Polakach, którzy się kształcili w Kollegium Nazareńskim, „Kwart. Hist.” T. 11: 1897 s. 552; Hass L., Sekta farmazonii warszawskiej, W. 1980; Klimowicz M., Początki teatru stanisławowskiego, W. 1965; Konopczyński W., Geneza i ustanowienie Rady Nieustającej, Kr. 1917; tenże, Konfederacja barska, W. 1936–8 I–II; tenże, Mrok i świt, W. 1911; tenże, Polska w dobie wojny siedmioletniej, W. 1909–11 I–II; tenże, Stanisław Konarski, W. 1926; Kraushar A., Książe Repnin i Polska, W. 1900 I–II (podob.); Loret M., Życie polskie w Rzymie, Roma (1930); Łukowski G. T., The Szlachta and the Confederacy of Radom, „Antemurale” (Romae) T. 21: 1977; Malinowski M., Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich, Wil. 1860 V; Mejbaum W., O tron Stanisława Augusta, Lw. 1918; Michalski J., Propaganda konserwatywna w walce z reformą…, „Przegl. Hist.” T. 43: 1952; tenże, Schyłek konfederacji barskiej, Wr. 1970; Perrier E., Un Primat de Pologne à Marseille en 1776–1777, Aix-en-Province 1909 (podob.); Radwański Z., Prawa kardynalne w Polsce, P. 1952; Rostworowski E., Legendy i fakty XVIII wieku, W. 1963; tenże, Wolter i prymas Podoski, w: Polska w świecie – szkice z dziejów kultury, W. 1972; Rudnicki K., Biskup Kajetan Sołtyk, Kr. 1906; Rulhière C., Histoire de l’anarchie de Pologne, Paris 1807 II 338–48, 366–8, 374–5, 378–9, 396–400, 437–9, 483–4; Rzewuski L., Kronika Podhorecka, Kr. 1860 s. 91–4, 181–3; Schmitt H., Dzieje panowania Stanisława Augusta, Lw. 1869–80 II–III; Solov’ev, Istorija Rossii, XXVI–XXIX; Wilkoszewski W., Rys historyczno-chronologiczny Towarzystwa Wolnego Mularstwa w Polsce, Londyn 1968; Wołoszyński R. W., Polska w opiniach Francuzów XVIII wieku, W. 1964: Zienkowska K., Jacek Jezierski…, W. 1963; – Album stud. Univ. Crac., V; Anegdoty i sensacje obyczajowe wieku oświecenia. Zebrał R. Kaleta, W. 1958; Chodowiecki D., Von Berlin nach Danzig…. Leipzig 1923; Correspondance secrète du comte de Briglie avec Louis XV, Paris 1961 II; Jabłonowski A., Pamiętnik, Lw. 1875 s. 87; Kitowicz J., Pamiętnik czyli historia polska, W. 1971; Listy Wojciecha Jakubowskiego do Jana Klemensa Branickiego, Bibl. Ord. Krasińskich, Muz. Konstantego Świdzińskiego, W. 1882 VII 27, 102, 140, 142, 146, 177, 178, 180, 184; Listy Katarzyny z Potockich Kossakowskiej, P. 1883; Literatura barska, Oprac. J. Maciejewski, Wr. 1976, Bibl. Narod. S. I nr 108; Lubomirski S., Pod władzą księcia Repnina (ułamki pamiętników), W. 1971; tenże, Pamiętniki, Lw. 1925; Materiały do dziejów bezkrólewia…, Lw. 1857 II 50–I; Materiały do dziejów genezy Rady Nieustającej, Arch. Kom. Hist. PAU, Kr. 1919 XII cz. 1; Matuszewicz M., Pamiętniki…, W. 1876 III–IV; Mémoires du roi Stanislas-Auguste, I–II; Pamiętnik pułkownika d’Aloy, rezydenta sasko-kurlandzkiego, „Przew. Nauk i Liter.” T. 23–5: 1895–7 (w rzeczywistości to nie „pamiętnik”, ale minuty relacji dla królewicza Karola z l. 1766–8 i 1772–3); Pamiętniki księdza Pstrokońskiego, w: Obraz Polski i Polaków w XVIII wieku, Wr. 1844 XIX; Poezja barska, Oprac. K. Kolbuszewski. Kr. 1928, Bibl. Narod. S. I nr 108; Politische Correspondenz Friedrich’s des Grossen, Berlin 1900–8 XXVI–XXIX, XXXI–XXXIII; Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, W. 1963 I–II; Relacje rezydenta toruńskiego na dworze polskim L. S. Gereta, „Dzien. Pozn.” 1868 nr 81, 91, 92, 102, „Dzien. Liter.” 1868 nr 44, 46, 47, 1869 nr 13–20, 1870 nr 20; Sapieżyna T., Z pamiętnika konfederatki, Kr. 1914; Sbornik Russ. Ist. Obščestva, XXXVII, LXVII, LXXXVIII; Die Schüler des Braunsberger Gymnasiums von 1694 bis 1776 nachdem Album Scholasticarum Brunsbergense, Wyd. G. Lühr, Braunsberg 1934; Śleczkowski A., Agnus Podoscianus…, Kr. 1767; Vet. Mon. Pol., IV; Voltaire’s Correspondence, Wyd. T. Besterman, Genève 1961 LXVIII; Vol. leg., VII 496, 730, 759; – AGAD: Arch. Radziwiłłów, Dz. V/11989, Arch. Roskie XV/70, Zbiór Popielów 323 (Protokół Delegacji); Archives du Ministère des Affaires Étrangères w Paryżu: Correspondance Politique, Autriche 299, Pologne 280 i 282, Saxe 50; Archivio Segreto Vaticano: Nunziatura di Polonia 238, 276, 279, 280, 281, Processus Consistoriales vol. 155 k. 252–269; B. Czart.: rkp. 594, 682, 698, 704–705 (Husarzewski), 738, 3862 i 3868 (Mniszech); B. Jag.: rkp. 6147, 6671, 6673, 8848; B. Ossol: rkp. 3042; B. PAN w Kr.: rkp. 313, 3971, 4531; B. Pol. w Paryżu: rkp. 66 (Heine), 69 (Radzimiński), 71 (Essen), 72–73 (Bratkowski), 74 (Borch, J. Poniński), 77 (Podoski); Deutsches Zentralarchiv w Merseburgu: Rep. 9/27 nr 179 i 183 (Benoit); Sächsisches Landes-Haupatarchiv w Dreźnie: 3560–3562 (Essen); – Dembowski B., Rodowód i dzieje familii… Podoskich, (mszp. w posiadaniu Marty Podoskiej Koch w Warszawie); – Archiwa dyplomatyczne: francuskie, watykańskie, pruskie i saskie oraz archiwum królewicza Ksawerego, znajdujące się w B. Pol. w Paryżu, zostały przez autora przebadane w zakresie l. 1764–8.
Emanuel Rostworowski
Powyższy tekst różni się w pewnych szczegółach od biogramu opublikowanego pierwotnie w Polskim Słowniku Biograficznym. Jest to wersja zaktualizowana, uwzględniająca opublikowane w późniejszych tomach PSB poprawki i uzupełnienia.