Baron Henryk Władysław (1887–1907). Syn Władysława i Joanny z Tiulów. Ur. w Warszawie 2 XII. Pochodził z niezamożnej robotniczej rodziny i dzieciństwo jego przeszło wśród nędzy materjalnej. Ukończył szkołę elementarną. Rusyfikacyjna polityka szkolna, z którą przyszło mu się zetknąć, pozostawiła niezatarty ślad na jego umyśle, wywołując zawziętą nienawiść do rządów zaborczych. Gdy wyszedł z lat dziecięcych, wstąpił jako robotnik do garbarni. Porwał go ruch strajkowy w r. 1905. Z zapałem rzucił się w wir ruchu rewolucyjnego, organizowanego przez Polską Partję Socjalistyczną. Jego temperament rewolucyjny znalazł ujście w momencie, gdy został przyjęty w skład Organizacji Bojowej P. P. S. W krótkim czasie wziął czynny udział w wielu akcjach zbrojnych. »Żadne przeszkody ani strach przed konsekwencjami nie mogły wstrzymać B-na od zamierzonej zbrodni – pisał o nim szef tzw. ochrany, ppłk. Zawarzin dn. 15 II 1907 – wykonywał je z zadziwiającą zimną krwią i przekonaniem o słuszności swej sprawy«. Używał pseudonimów »Smukły« i »Garbarz«. B. w ciągu kilku miesięcy swej działalności bojowej w r. 1906 uczestniczył w 11 akcjach bojowych, m. in.: 1) w czasie projektowanego w czerwcu zamachu na warsz. gen. gub. Skałona z bombą w ręku czekał na jednej z ulic, ale Skałon ulicą tą nie przejechał; 2) 3. lipca na ul. Pawiej dokonał zamachu na rewirowego policji Wilhelma Reszke, który nazajutrz zmarł z otrzymanych ran; 3) 17. lipca kierował napadem na sklep monopolowy przy ul. Wołyńskiej 10 i skonfiskował kasę na rzecz partji; 4) w tymże czasie (brak dokładnej daty) zabił rewirowych na ul. Ogrodowej i Drewnianej; 5) dnia 15. sierpnia w związku z tzw. krwawą środą o 10. rano na ul. Solnej naprzeciw ul. Ogrodowej zabił rewirowego Juljana Optułowicza; 6) tegoż dnia o 11. rano na ul. Dzikiej wraz z kilku towarzyszami napadł na patrol policyjno-wojskowy i osobiście zabił policjanta Mrozowskiego, gdy towarzysze jego zabili i zranili 2 tzw. wołyńców (żołnierzy wołyń. pułku gwardji); 7) tegoż dnia dokonał zamachu na 7-my komisarjat policji na ulicy Chłodnej, gdzie był zebrany cały personel, i rzucił dwie bomby, które zdemolowały cały lokal i poraniły wielu policjantów. Po dokonaniu tego zamachu uciekł dorożką, sam ranny w głowę. Został wprawdzie w parę godzin potem aresztowany, ale ranę swą wytłumaczył bójką w restauracji i udało mu się odzyskać wolność. Z polecenia partji wyjechał do Krakowa, gdzie przebywał 4 miesiące, ale z chwilą gdy rana się zabliźniła, wrócił pośpiesznie do Warszawy. »Wstyd mi było tam pozostawać – oświadczył w sądzie – bałem się, że mogą pomyśleć, że się was przestraszyłem i uciekłem«. Skutkiem zdrady jednego z bojowców, należącego do piątki, którą kierował, został 29 I 1907 aresztowany. Wobec braku przeciw niemu dowodów i zupełnego zniknięcia śladów rany władze zrezygnowały z oddania go sądowi, ale przekonane o jego winie, zgłosiły wniosek o zesłanie go na drodze administracyjnej. Tymczasem dnia 13 II w czasie konfrontacji z zdrajcą w biurach ochrany, gdy ten zawstydzony wypierał się znajomości, B. wzburzony rzucił mu w oczy całą prawdę i złożył zeznania, w których przyznał się do wszystkich swych czynów. Całą winę wziął na siebie, odmówił podania jakichkolwiek nazwisk i odważnie stanął 29 II przed warszawskim okręgowym sądem wojennym. W ostatniem słowie wypowiedział dobitnym głosem mowę, zaczynając od oświadczenia: »Przyznałem się otwarcie, aby złożyć wam, sędziowie, dowód, że polski rewolucjonista bez lęku stanie przed obliczem śmierci i wzgardę swą w oczy wam rzuci«. W dalszym ciągu oskarżył nietyle naród rosyjski, ile samowładny rząd. »Ale nie sądźcie – mówił – abyśmy byli ludźmi, chciwymi krwi i śmierci. Przeciwnie, cenimy życie, chcemy, aby dla wszystkich w pogodzie i szczęściu upływało. Ale popchnęła nas na tę drogę krwawa konieczność. Tylko pokonani, i to w orężnym starciu, ustąpicie ludowi z drogi do swobody. I czem krwawszy bój, czem większy wasz strach i klęska, tem prędzej dojdziemy do najbliższego naszego celu, niepodległej, demokratycznej republiki polskiej… Sądźcie mnie! Wiem, że z wyroku waszego na szubienicy zawisnę, ale idei mej nie można powiesić, ona nie zginie«. I skończył silnemi słowami: »Nie dalej jak za kilka lat tego już nie będzie (wskazał na portret carski). Wy wszyscy zginiecie, lud was zadusi i wystrzela, zakopią was, a mogiły wasze będą pokryte hańbą. Każdy będzie na nie spluwać. Skończyłem – sądźcie mię«. Zapadł wyrok śmierci przez powieszenie. 2 IV gen. Skałon wyrok ten zatwierdził, ale wstrzymał wykonanie spowodu prośby, skierowanej przez rodzinę o ułaskawienie. Jednak sprzeciwił się uwzględnieniu podania, oświadczając, że nie widzi powodu do złagodzenia kary. Dnia 6 IV nadeszła z Petersburga odpowiedź, polecająca wyrok wykonać. B. zdążył jeszcze w ostatnim liście przesłać towarzyszom pozdrowienia i zachętę do walki. Gdy już stał pod szubienicą, zdołał zawołać: »Precz z caratem«, »Niech żyje rewolucja«. Dnia 9 IV 1907 o godz. 1 min. 10 zawisł ten 19 letni bohater na szubienicy na stokach cytadeli.
Nekrolog w Dod. do nr 217 z 30 IV 1007 »Robotnika«; Orwid Wł. (Gustaw Daniłowski), »Bibljoteczka popularna Życia«, VII, W. 1910. To samo wydane w G. Daniłowskiego: Bandyci z P. P. S.; Archiwum Akt Dawnych w Warszawie; Kanc. Warsz. Gen. Gub., vol. nr 104414/194 i 106669; Kanc. Par. św. Andrzeja w Warszawie (Chłodna), vol. nr 740/1887 r.
Adam Próchnik