Czartoryska (Izabela) Elżbieta z hr. Flemmingów (1746–1835), żona Adama Kazimierza, generała ziem podolskich. Urodziła się 3 III w Warszawie jako jedyna córka Jerzego Flemminga, podskarbiego wielk. lit., i Antoniny z Cz-ich, kanclerzanki w. lit. Osierocona przez zgon matki w niemowlęctwie, wychowywała się na dworze babki kanclerzyny w Warszawie i w Wołczynie, nie otrzymała jednak żadnego wykształcenia. Była wszakże jedyną dziedziczką wielkiej fortuny ojca, toteż już w r. 1761 (19 XI) stanęła na ślubnym kobiercu z Adamem Cz., synem ks. Augusta, wojewody ruskiego, który przez to małżeństwo pragnął podnieść jaszcze więcej znaczenie »Familii«. Zeszpecona ospą, z rzadkimi kosmykami włosów, brzydka, nie podobała się wykształconemu i rokującemu piękne nadzieje młodzieńcowi, skutkiem czego ich pożycie w pierwszym okresie nie rozwijało się zbyt harmonijnie. W młodziutkiej, pełnej wdzięku i zalotności księżnie zaszła jednak szybko radykalna zmiana. W rozbawionym towarzystwie dworu stanisławowskiego uświadomiła sobie wkrótce swoje walory, o czym najdobitniej świadczą słowa jej autoportretu, skreślonego przez nią w 37 roku życia: »piękną nigdy nie byłam, ale często bywałam ładną, mam piękne oczy, a że się w nich wszystkie uczucia duszy mojej malują, wyraz twarzy mojej bywa zajmujący…«. Wkrótce stała się Izabela, kobieta o rzadkim talencie ujmowania ludzi, szczęśliwą rywalką nielubiącej jej Elżbiety Lubomirskiej, która chciała zawładnąć niepodzielnie królem Stasiem. Ubiegał się też o jej względy ambasador rosyjski w Warszawie, ks. Mikołaj Repnin, który, nawiązawszy zażyłe stosunki z księstwem generalostwem, pragnął, by stali się oni łącznikiem między nim a starymi Czartoryskimi. Zakochany po uszy ambasador służył pomocą księstwu i nawet po opuszczeniu polskiej placówki nie zerwał z nimi kontaktu.
Pasją Izabeli, kobiety rokoka, były liczne wojaże zagraniczne, które odbywała nieraz ubrana po męsku; niechętnie natomiast bywała w wielkim świecie, bo, nie mając wiele do powiedzenia, bała się zdradzić ze swą ignorancją. Toteż nie zachwyciły jej wizyty ani u pani Geoffrin, ani u J. J. Rousseau. W maju r. 1768 wyjechała z mężem do Drezna, Anglii, Paryża i Wiednia, zaś w r. 1772 odbyła z mężem i córkami dłuższy wojaż przez Lipsk do Holandii, dokąd wiodły ich interesy zmarłego niedawno starego Flemminga. Stąd udali się oboje do Londynu, gdzie przeczuloną księżnę ratował z nostalgii Franklin grą na harmonijce. Księżna podbiła swoim urokiem towarzystwo angielskie, a młody Francuz, ks. de Lauzun, zupełnie stracił dla niej głowę. Nie zważając na obecność zazdrosnego Repnina, Lauzun podążył za nią do Spaa, gdzie wkrótce zjawił się także Franciszek Ksawery Branicki, którego uczucia dla Izabeli, aczkolwiek podobno nieodwzajemnione, były silniejsze niż rozkazy królewskie. Wkrótce w towarzystwie Repnina i Lauzuna Cz. wyjechała do Paryża, gdzie po wyjeździe eksambasadora księżna spędzała czas w towarzystwie uczuciowego »duczka lozańskiego«.
Mimo piętna kosmopolityzmu, właściwego kobietom XVIII w., księżna interesowała się losami kraju i stanowczo sprzeciwiła się projektowi męża, który zamierzał po burzach konfederacji barskiej opuścić Polskę na stałe. Toteż w kwietniu r. 1774 wróciła do Warszawy, pożegnawszy się nie na długo z Lauzunem, który wkrótce podąży za nią do Polski i snuć będzie rozmaite plany polityczne, a nawet zamyślać dla siebie o ambasadzie francuskiej w Warszawie. W tej epoce swego życia, zapełnionego beztroską, sentymentalizmem i czułostkowością, księżna stworzyła na wzór francuskiego Trianonu Powązki, wiejską siedzibę Czartoryskich. Wśród sztucznych grot, kaskad i świątyń dla nieznanych bóstw stały słomą kryte, lecz wewnątrz przepysznie urządzone chatynki, przeznaczone na mieszkania dla członków familii księstwa lub ich domowników, w których urządzała księżna pełne uroku przyjęcia. Wśród zabaw i kłopotów sercowych spada na księżnę pierwszy bolesny cios: oto jej najstarsza córka Teresa, ur. w r. 1765, zmarła tragicznie 13 I 1780. Niezwykle kochająca i czuła matka pragnęła całym sercem i całą siłą swej ambicji zgotować swym dzieciom: Marii, Zofii, Adamowi i Konstantemu los, godny imienia Czartoryskich; dlatego poparła starania ks. Ludwika Wirtemberskiego o rękę dziewiętnastoletniej Marii (ślub 27 X 1784). Nad niedobranym małżeństwem czuwała bez przerwy, a jej nadzieje, związane z tym mariażem, sięgające bodaj po koronę królewską, nie były nikomu tajne.
Lekkomyślna do niedawna istota, rzuciła się, powodowana sytuacją kraju, z całą pasją w wir życia politycznego. Skupiła teraz całą swą uwagę na Prusach. Bawiąc często u ks. Wirtemberskich, jeździła w r. 1784/85 i 1787 do Berlina, aby swą córkę Marię wprowadzić na dwór Fryderyka II, który przyjął księżnę matkę bardzo serdecznie. Cz. wodziła rej w kraju wśród opozycji przeciw królowi, a w liście do syna, malując panujący u nas »despotyzm«, wyraziła nadzieję, że zobaczy kiedyś jeszcze Polskę wolną i szczęśliwą, a »Ciebie w liczbie głównych sprawców tego jej szczęścia«. Między matką a synem Adamem Jerzym zawiązały się stopniowo najściślejsze i najserdeczniejsze stosunki, o czym świadczy częsta i systematyczna korespondencja. W r. 1787, po spotkaniu się z Józefem II, wyjechała do Paryża, gdzie oddała Marii Antoninie cesarskie listy i gdzie spotkała się z Adamem Jerzym. Wróciwszy wiosną r. 1788 do kraju, aby osobiście pilnować sejmików, sprowadziła syna co rychlej z zagranicy i poleciła jego pieczy sejmik podolski, sama zaś brała czynny udział w licznych zjazdach politycznych stronników Czartoryskich w Puławach. Działalność jej w okresie sejmu wielkiego, zwłaszcza w jego początkach, skierowana była głównie przeciw Rosji i królowi. Demonstrowała na każdym kroku, nawet na posiedzeniach sejmowych, swoje potęgujące się uczucia patriotyczne, agitowała za noszeniem strojów narodowych, obcinając własnoręcznie upudrowane loki księciu Kazimierzowi Nestorowi Sapieże. Cały ten czas pozostawała w bliskim kontakcie z Lucchesinim, który dzięki Izabeli uczestniczył w tajemnych schadzkach opozycji, pertraktował z Franciszkiem Ksawerym Branickim i liczył na to, że na wypadek zawiązania się nowej konfederacji przeciw królowi pod egidą Prus księżna poprze ją całym swym wpływem. Dlatego podtrzymywał ją w nadziejach osadzenia na tronie polskim zięcia lub syna Adama, a w dniu imienin księżny przesłał jej w prezencie filiżankę porcelanową z portretem króla pruskiego wraz z deklaracją Buchholza przeciw gwarancji rosyjskiej, aktem w Warszawie nikomu jeszcze nieznanym a dawno wyczekiwanym przez opozycję. Politykę jej pruską przerwał, zdaje się na polecenie męża, wyjazd jesienią r. 1789 do Anglii i Szkocji, skąd wróciła do kraju dopiero na polecenie męża z początkiem r. 1791. Jechała nie przez Berlin, lecz przez Wiedeń, gdzie została ostrzeżona przez cesarza Leopolda przed przyjaźnią pruską. Z największym entuzjazmem przyjęła księżna wiadomość o konstytucji 3 maja. W Puławach zorganizowano podniosłe uroczystości i zabawy; na manewry wojskowe pod Gołębiem przybyła księżna w otoczeniu swych córek i młodzieży, osobiście wieńczyła kwiatami wojsko i razem z Marią Wirtemberską w stroju markietanek ukazywały się często w obozie, gdzie śpiewano ułożoną przez księżnę generałową pieśń patriotyczną: Hej, hej rycerze. Na przedstawieniach teatralnych odgrywano powstałą w Puławach, napisaną z inicjatywy księżny sztukę Kniaźnina »Matka Spartanka«, w której sama Izabela objęła rolę matki, wysyłającej synów na pole chwały. W życiu Izabeli dojrzał przełom psychiczny. Dawna kobieta salonu zmienia się pod wpływem wstrząsów, jakim podlega Polska, w wyobrazicielkę najczulszego patriotyzmu.
Niedługo jednak konfederacja targowicka i zdrada księcia Wirtemberskiego uderzyły jak grom w Rzpltą i rodzinę Czartoryskich. Rozpacz księżny nie miała granic; w liście do męża oskarżała sama siebie, że za jej głównie namową Maria wyszła za mąż za człowieka, którego nie cierpiała. Z chwilą wszczęcia kroków rozwodowych księżna wraz z córką zamknęły się w klasztorze pp. sakramentek. Niezależnie od męża, który szukał protekcji austriackiej przed grożącą konfiskatą majątków, księżna przedstawiła posłowi austriackiemu De Caché’mu skargi na konfederatów i wojsko rosyjskie. Całą duszą była po stronie wojsk polskich; od niej to dowiedział się ks. Józef Poniatowski w obozie pod Kurowem o przystąpieniu króla do konfederacji. W Puławach również radzono nad tym, jak zmusić króla do wytrwania. Zaopiekowano się też Kościuszką, który po podaniu się do dymisji mieszkał czas jakiś w Pałacu Błękitnym w Warszawie, a następnie przyjmowany był w Sieniawie przez Czartoryską i jej córki. W ich towarzystwie pojechał do Lwowa, gdzie był owacyjnie witany. Zażyłość jego z Czartoryskimi była tak wielka, że wkrótce zaczęły krążyć pogłoski, jakoby księżna ofiarowała mu rękę Marii. Usiłowania Czartoryskiej, aby Kościuszce zjednać jak największą popularność, która miała mu ułatwić formowanie spisku, nie uszły uwagi Rosji, która podejrzewała, że plan insurekcji r. 1794 został uknuty w Lipsku i Sieniawie i że w tym nie tyle książę, ile księżna brała udział. Jest prawdopodobnym, że ofiarowała ona na cele powstania duże kwoty pieniężne. Nie dziw zatem, że wojska rosyjskie wkrótce dokonały spustoszenia Puław, a majątki podolskie, wołyńskie i litewskie księstwa uległy konfiskacie. Przyszły chwile rozłąki z ukochanymi synami, Adamem i Konstantym, którzy najpierw podążyli do Grodna, a potem na dwór Katarzyny II, księżna zaś bawiła w Wiedniu lub Sieniawie. Rozstanie z synami, zwłaszcza ze starszym, i wysłanie ich do Petersburga było dla niej zbyt bolesnym ciosem i dlatego poleciła ich opiece Repnina, dawnego przyjaciela, gen. gubernatora litewskiego, a, zmuszona okolicznościami, odżegnywała się pozornie od stosunków z powstaniem. Nie umniejszyło to jednak stopnia czujności Katarzyny II, tym więcej, że mówiono sobie w Petersburgu, iż »matka Czartoryskich przymusiła synów, jak Amilkar Annibala, do wykonania przysięgi, że wiecznymi Rosji wrogami zostaną«.
W r. 1796 wróciła Izabela do zupełnie zniszczonych Puław, którym poświęciła teraz całą swą energię i patriotyczne serce. Katastrofa rozbiorów, rozstanie z synami, groza utraty fortuny wpłynęły ostatecznie na zmianę jej oblicza duchowego, zogniskowały w niej najszczytniejsze uczucia czynnego patriotyzmu, nieraz graniczącego aż z egzaltacją i przeczuleniem, właściwym epoce budzącego się romantyzmu. Dawna kobieta o zakroju kosmopolitycznym stała się synonimem gorącej miłości rozdartego narodu. Z niezwykłą energią przystąpiła teraz do odbudowy Puław, które dzięki jej staraniom stały się według słów Marii Wirtemberskiej »niejako małą ojczyzną, która nie pozwalała tracić nadziei odzyskania z czasem wielkiej, prawdziwej«. W własnoręcznych zapiskach Izabela zwierzała się, »że kiedy Polska istnieć przestała, przyszła mi pierwszy raz ta myśl, żeby zbierać pamiątki polskie, które potomności powierzam. Każdy zdaje się człowiek, straciwszy matkę, dzieci, czyli przyjaciela, każda zdaje się rzecz po nich droga, i choć te pamiątki smutek wzbudzają, przecież jakąś ulgę widok ich nam sprawuje. Te same uczucia wzbudzić powinny te szczątki, te pamiątki polskie, które nam jeszcze zostają«. Z głębokim odczuciem umiłowania zabytków przeszłości, jako jedyną rękojmię przyszłości otworzyła księżna w r. 1800 wybudowaną świeżo w Puławach na wzór świątyni w Tivoli »Świątynię Pamięci«, zwaną później powszechnie Świątynią Sybilli. U wejścia do niej umieściła napis, który wyrażał nowy jej dogmat życiowy: »Przeszłość Przyszłości«. Miała to przekonanie, że pamiątki narodowe z okresu niepodległości Rzpltej są źródłem wiary w lepszą przyszłość narodu i one tylko są zdolne obudzić ufność w przetrwanie niewoli i zachowanie ducha narodowego. Gromadziła je więc, nie szczędząc niejednokrotnie trudu, jak np. przy pozyskaniu kości Bolesława Chrobrego, którego część czaszki później dopiero dostała. Pamiątki tutaj umieszczone poprzez epokę piastowską sięgały w epokę jagiellońską i królów elekcyjnych. Gromadziła i przechowywała zabytki po królach i wodzach narodowych. Jedną z najbardziej czczonych relikwii puławskich była puszka, mieszcząca głowę Jana Kochanowskiego, którego grobowiec i pomnik księżna własnym kosztem odrestaurowała. Z inicjatywy Cz-ej powstał rozumowany katalog Świątyni Sybilli (podobnie jak później Domu Gotyckiego), w którym każdy z przybywających, a mających talent literacki, obowiązany był do umieszczenia rozprawy na temat jednej z pamiątek. Sama księżna umieściła tutaj wiele ustępów swojego pióra; poszli za nią Maria Wirtemberska, Klementyna Tańska, Kajetan Koźmian, Fr. Morawski i inni.
W r. 1809 odbyła się uroczysta inauguracja Domu Gotyckiego, w którym księżna gromadziła zabytki obcego pochodzenia. Obok cennej galerii obrazów i kolekcji broni mieściły się tutaj przedmioty, mające wartość sentymentalnych pamiątek; były też tu rzeczy polskiego pochodzenia, które nie harmonizowały z monumentalnym wnętrzem Świątyni Sybilli. Kto chciał zdobyć przychylność domu Czartoryskich, ten ofiarowywał księżnie jakiś przedmiot do zbiorów. Dlatego Aleksander I sprawia szklaną kopułę dla Świątyni Sybilli, a ks. Bassano składa zegarek Gabrieli d’Estrées. Chodziło Izabeli przede wszystkim o wytworzenie atmosfery narodowej, która promieniowała w istocie nie tylko na ludzi blisko Puław stojących, jak gen. Sokolnickiego, ofiarowującego jej kilka skrzyń pamiątek, przez siebie zebranych, lecz ogarnęła także tych, którzy, rozproszeni po całej Europie, przesyłali jej nawet drobne dary, aby je umieścić w tej jedynej – w powszechnym mniemaniu – świątyni przeszłości Polski.
Że jej fundacja nie wypływała z kaprysu i egzaltacji, najlepiej dowodzi fakt, że istniał wspólny zamiar obojga księstwa, aby z Świątyni i Domu Gotyckiego stworzyć muzeum narodowe, któreby połączyło część zabytkową z częścią biblioteczno-archiwalną. W związku z tym istniał również zamiar założenia ordynacji puławskiej.
We wszystkich niemal poczynaniach księżny przeważał uczuciowy romantyzm, o czym świadczą jej słowa, wypowiedziane w związku z kwestionowaną autentycznością pieśni Ossjana: »Ja, która sądzę uczuciem i czułością, a nie wyszukuję mądrych dowodów, ja, która słyszałam góralów szkockich, w głębokich i odludnych górach mieszkających, śpiewających z rozrzewnieniem te śpiewy, których się od ojców nauczyli, jak ci od dziadów i pradziadów, ja chcę i lubię wierzyć, że w dawnych wiekach były utworzone«. Nie dziw zatem, że wśród prawdziwych skarbów artystycznych zbioru puławskiego natrafiano na dziwaczne niekiedy drobiazgi, jak prochy Abelarda i Heloizy lub trawki z grobu Fingala. Nadawały one cechę charakterystyczną Puławom, wytwarzały tam specyficzny nastrój romantyzmu, który obejmował licznie przebywających w otoczeniu księstwa poetów i artystów, otaczających panią Puław niekłamanym uwielbieniem. Świadczą o tym słowa gen. Ludwika Kropińskiego, charakteryzujące wszechstronność zainteresowań księżnej: »Wierz mi, księżno, że to rzadko dla jednej osoby sadzić szparagi, przenosić naturę w ogród, wieki i narody w Dom Gotycki, sławę ojczystą w Sybillę, rozum i dowcip w pisma, dobroczynność w chaty, cnoty domowe i obywatelskie w przybrane dzieci, a wszystko z sercem i gustem«. Kniaźnin wiele utworów pisał pod natchnieniem Czartoryskiej, Niemcewicz stworzył poemat pt. »Puławy«, Karpiński napisał Sielanki i napewno za zachętą księżnej streścił i przetłumaczył częściowo »Ogrody« Delille’a, Woronicz zaś w swej »Świątyni Sybilli« dał przegląd dawnych dziejów, których umiłowanie, zaszczepione przez księżnę, ogarniało całą ówczesną społeczność puławską. Z tej atmosfery właśnie, pełnej uczuciowości, miał wyjść niebawem romans, reprezentowany m. i. przez Marię Wirtemberską, której ścisła współpraca z matką trwała aż do końca jej życia.
Mimo intensywnej działalności puławskiej nie zapomniała Cz-a o obowiązkach matki. Wtajemniczona w szczegóły przyjaźni w. księcia Aleksandra z ks. Adamem Jerzym i w jego romans z w. ks. Elżbietą, czuwała odtąd nad synem, którego losy łączyła z planem odbudowy ojczyzny i na którego wywierała zawsze przemożny wpływ. Skazanego na beznadziejny pobyt we Włoszech otoczyła najczulszą opieką, nie pozwalając mu poddawać się rozpaczy. Małżeństwo młodszego syna Konstantego z Anielą Radziwiłłówną (1803) i urodzenie się im syna uradowało księżnę niepomiernie, czemu dała wyraz w charakterystycznych słowach do starszego syna, piastującego wówczas stanowisko wiceministra rosyjskiego i przeżywającego ciężki kryzys uczuciowy, »już ty nigdy nic na świat takowego nie wydasz, ja nawet nie chcę i wolę Kostusia pour la race, a ciebie dyspensuję«.
We wrześniu r. 1805 zjechał do Puław od szeregu lat oczekiwany przez matkę książę Adam, wkrótce zaś potem przybył Aleksander I. Księżna w otoczeniu córek, oczarowana ujmującą prostotą Aleksandra, przejęta ważnością chwili, w której tak wielką rolę odgrywał jej syn, przyjmowała najserdeczniej dostojnego gościa, oprowadzała go po ogrodach i po Świątyni Sybilli. Nagły zwrot polityki carskiej odczuła jako cios zadany jej synowi. Przesiadując przeważnie w Puławach, nie brała udziału w entuzjazmie okazywanym Napoleonowi. Jej największym pragnieniem było mieć syna przy sobie i wyrwać go z dotychczasowego otoczenia przez jakiś mariaż. W r. 1807 udała się z tego względu do Cieplic; po drodze zatrzymała się w Warszawie, gdzie przyjmowana była w pałacu Pod Blachą przez panią Vauban i Wincentową Tyszkiewiczową. Książę Józef urządził wówczas małą rewię, specjalnie dla księżnej, która jeszcze wskrzeszonej armii nie widziała. W Cieplicach spotkała się z Ignacym Potockim, którego Cz. od czasu uzyskania przez niego wolności otaczała najczulszą opieką. Po krótkim pobycie w Karlsbadzie, Franzensbrunn i Dorotenau Cz., zabawiwszy dłuższy czas w Dreźnie, gdzie przybył również Piattoli i gdzie ostatecznie plany matrymonialne Adama Jerzego z ks. Kur-landską rozwiały się, wróciła do Puław. Coraz bardziej lgnęła sercem do wskrzeszonego wojska i zaglądała często do pałacu Pod Blachą. W czasie wojny polsko-austriackiej Cz. mieszkała w Puławach, które stały się terenem ciągłych przemarszów wojsk austriackich i polskich. Tutaj kwaterowali ks. Józef i gen. Sokolnicki. W czasie jego pobytu Puławy znowu rozbłysły zabawami, żywymi obrazami pomysłu księżny i patriotycznymi uroczystościami. Stały się wkrótce »stolicą gustu i nauk«, zbliżyły się do Warszawy, »stolicy rządu«, dokąd księżna często wyjeżdżała. Wiele czasu pochłaniała jej działalność charytatywna i praca w Radzie Nadzorczej Kobiet, opiekującej się pensjami żeńskimi, dla których Cz. układała wraz z innymi członkiniami regulamin. W maju r. 1810 podejmowała w Puławach wraz z mężem króla saskiego Fryderyka Augusta z rodziną.
Od r. 1811 księżna przebywała coraz więcej w Warszawie, badając tutaj grunt dla syna, który miał się podjąć niebezpiecznej akcji, zmierzającej do pozyskania armii Księstwa Warszawskiego dla Aleksandra, aby ją skierować przeciw Napoleonowi. Księżna radziła synowi jak najdalej posuniętą ostrożność, »mais Dieu est juste et votre temps viendra«, pisze w jednym z listów. Wypadki r. 1812 podnieciły i rozentuzjazmowały księżnę do tego stopnia, jak przedtem sejm czteroletni. Wraz z Marią Wirtemberską śledziła gorączkowo ówczesną politykę, troszczyła się zawczasu o to, aby domniemany kandydat do tronu, król westfalski, zachował Polakom ducha narodowego i nieco zmodyfikowaną konstytucję 3. maja; już chciała nawet przebierać go w kontusz. Na wezwanie Matuszewica i zięcia Stanisława Zamoyskiego wyjechała z mężem w połowie czerwca do Warszawy, gdzie z młodzieńczym wprost entuzjazmem rzuciła się w wir politycznego życia. Bignonowi radziła wysłanie emisariuszy za kordon przed rozpoczęciem wojny, przede wszystkim jednak, pamiętając o tragicznym konflikcie syna, zalecała mu spokój i rozwagę oraz takie postępowanie, jakie mu honor nakazuje. W rozmowach z członkami rządu i rezydentami francuskimi starała się mu pomóc w jego ciężkiej sytuacji. Na pamiętnym posiedzeniu sejmu 28 VI w gronie dam rozrzucała przygotowane kokardy czerwono-szafirowe. »O Boże, Boże, wróciłeś nam ojczyznę i moje uszy słyszały te słowa, na zawsze w mym sercu wyryte: Polska żyje, Polska jest« – pisała do syna w jednym z listów. Uczuciem dumy napełniały ją wieści o sukcesach wojskowych Konstantego.
Po klęsce r. 1812 na skutek przemarszu wojsk rosyjskich przeniosła się z Puław do Sieniawy. Jakby w przeczuciu tragicznej przyszłości pisała z Sieniawy w lutym r. 1813: »wszystko widzę w czarnych kolorach i wydaje mi się, że życie moje będzie smutne«. W gruncie rzeczy chciała zobaczyć na tronie polskim Aleksandra i pragnęła, aby on właśnie był oswobodzicielem ojczyzny. Niemniej zalecała księciu Adamowi jak najdalej posuniętą rezerwę w sprawach politycznych. »Po co Ty do tej Warszawy pojechał! – pisze z Sieniawy w listopadzie r. 1813 – po co masz jechać dalej! nic tam nie zrobisz dobrego, nic nie wykołatasz, gdzie tylko twardo i pusto. Lepiej wróć do Puław, kop ziemię, bo ona wyda nagrodę za Twoją pracę…«. Pisała te słowa pod wstrząsającym wrażeniem wiadomości o śmierci księcia Józefa. Czyniła starania, aby otrzymać jego szablę, którą pragnęła umieścić w Świątyni Sybilli. Celem uczczenia pamięci wodza nosiła się również z zamiarem ustanowienia wieczystej fundacji jego imienia na swoich dobrach dziedzicznych. W jesieni r. 1814 Puławy ożywiły się przez krótki pobyt Aleksandra, a serdeczność okazywana Czartoryskim jeszcze bardziej utrwaliła księżnę w uczuciach sympatii dla niego. W oczekiwaniu wypadków przeniosła się ona na dłuższy czas do Warszawy. Obecna na uroczystym zaprzysiężeniu konstytucji Królestwa Polskiego w senacie, pisała do męża te wzruszające słowa: »żyjemy i żyć będą nasze dzieci na polskiej ziemi, bo nam to król polski zapewnił i ugruntował«. Pozostawała wówczas w żywym kontakcie z wybitnymi przedstawicielami literatury, jak z Osińskim i Morawskim. Podobnie jak mąż zajmowała się teatrem i kształceniem aktorów, czystością języka polskiego, krytyką literacką. W czerwcu r. 1816 księżna wyjechała na kurację do Warmbrunn i Altwasser (pozostawiła dokładny diariusz tej podróży). Jesień spędziła w Warszawie, gdzie przebywał również cesarz Aleksander.
Od kilku lat poruszana sprawa małżeństwa księcia Adama stała się znów aktualna. Matka pragnęła mu dać żonę z najbliższego swego otoczenia a mianowicie swoją ukochaną wychowankę, uroczą Zofię Matuszewicównę. Książę Adam oparł się jednak stanowczo woli matki i po długim z jej strony oporze poślubił Annę Sapieżankę.
Starość spędziła księżna przeważnie w Puławach pod czułą opieką dzieci: Zofii Zamoyskiej i nieodstępnej Marii Wirtemberskiej. Powstanie listopadowe przyniosło jej cios najboleśniejszy. Jej ukochane Puławy uległy zupełnemu zniszczeniu, dokonanemu przez jej rodzonego wnuka, księcia Adama Wirtemberskiego, który »na domiar okrucieństwa kazał uderzyć po dwakroć z dział do pałacu, gdzie babka, matka i ciotka jego mieszkały«. W czasie tych tragicznych dni sędziwa księżna dała przykład wielkiego hartu i odwagi. Dn. 5 III 1831 razem z córkami opuściła pieszo Puławy, wywożąc parę szkatułek z najcenniejszymi pamiątkami i udając się do Góry, a stamtąd do Wysocka. Konfiskata majątków objęła również Puławy, ale na skutek starań, popartych przez Austrię, która ujęła się za prawami wdowy po feldmarszałku austriackim, rząd rosyjski przyznał księżnie generałowej dożywocie na dochodach puławskich.
Cz. jak wiadomo nie otrzymała gruntownego wykształcenia, uzupełniała je dopiero później, oddając się systematycznie lekturze, czego dowodzą dwa tomy wyciągów z dzieł przeważnie francuskich, z zakresu historii i literatury, oraz wielki kult, jaki żywiła dla dramatów Szekspira. Prócz poematów wierszem i prozą jej pióra, dotychczas nie wydanych drukiem, wyszły Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów (Wrocław 1805), Pielgrzym w Dobromilu (W. 1817), Książka do pacierzy i Poczet pamiątek zachowanych w Domu Gotyckim w Puławach. Gorąca miłość przyrody, zdolność poetyckiego jej odczuwania i duży zmysł estetyczny, czynniki, które kierowały księżną przy urządzaniu Powązek i Puław, wpłynęły również na napisanie dzieła o ogrodach. Duże znaczenie w powstaniu tej książki należy przypisać księdzu Delille, autorowi dzieła o ogrodach, którego podobnie jak Lavatera poznała w czasie swoich podróży za granicę i któremu przesłała opis Puław, zamieszczony później w jego dziele. Praca księżny, przeznaczona zarówno dla ubogich jak i zamożnych, pragnie zamienić wioski i okolice w ogrody i sady, które by uprzyjemniały życie i pracę na wsi. W tym celu autorka podaje szereg praktycznych wskazówek dotyczących ogrodnictwa i kończy dzieło obszernym Katalogiem drzew, krzewów, roślin i kwiatów. Umiłowanie natury i wsi oraz wpływ męża, sympatyzującego z ruchem fizjokratycznym, spowodowały, że księżna generałowa zbliżyła się do chłopów, których poprawę bytu zawsze miała na uwadze. Założyła więc szkółki wiejskie dla młodzieży, a odczuwając potrzeby wieśniaków, napisała Pielgrzyma w Dobromilu czyli nauki wiejskie. Dziełkiem tym, które miało charakter encyklopedii wiadomości koniecznych dla ludu wiejskiego, zachęcała księżna do wytworzenia literatury ludowo-wychowawczej. Treścią Pielgrzyma są ujęte w przystępną formę opowiadania historyczne, przeplatane cennymi wskazówkami dotyczącymi życia wiejskiego, które dają obraz wzorowej wsi. Prócz dwóch modlitw i Katechizmu rolnika, w którym Pielgrzym zamyka swoje nauki, autorka zamieściła tam kilka powiastek stosownych dla ludu wiejskiego. W kilkanaście lat później Cz. wydała jeszcze Książkę do pacierzy dla dzieci wiejskich podczas mszy świętej, obejmującą między innymi katechizm, modlitwę za ojczyznę, litanię i modlitwę wiejską. Jej twórczość miała przede wszystkim cele praktyczne na oku i była zastosowana do potrzeb wszystkich warstw społecznych. Zmarła 17 VI 1835 w atmosferze powszechnego szacunku jako twórczyni Panteonu tradycji narodowych.
Portrety: ol. M. C. H. Cosway’a i K. Wojniakowskiego (1796) w Muz. ks. Czartoryskich; tamże rys. A. Pilińskiego (1831), parę Norblina i in. Portr. ol. Stattlera u ks. Witolda Cz-go w Pełkiniach; ol. J. B. Le Prince’a (1769) w posiadaniu pryw. w Berlinie. Mezzos. O. Marchiego (1777); ryc. O. Testoliniego wg Cosway’a (1795).
Prócz bibliografii umieszczonej przy życiorysie ks. A. K. Cz-go: Korbut II (bibliografia); Gawędy o dawnym obyczaju III, Opowieści dziewczęce, Lw.–P. 1920, 11–5; Handelsman M., ks. Adam, »Wiad. Literackie« 1937, nr 52–3; »Lech« Tyg. ilustr. 1878, nr 20–3; Komornicki S., Muzeum książąt Czartoryskich, »Przegl. Powsz.«, W. 1937, nr 1, s. 120–5; Kukiel M., Banicja ks. A. Czartoryskiego i katastrofa Puław, »Kwart. Hist.« 1930, 473–91; tenże, Skarby Polski, »Kurier Warsz.« 1937, nr 521; Wasylewski S., Portrety pań wytwornych, Lw. 1924, 1–16; Źródła druk.: Lauzun, Mémoires, Paris 1822, 117–8, 133–68, 184–210; »Dziennik Wileński« 1806, 245–73 (rec. Myśli o sposobie zakładania ogrodów); Niemcewicz J. U., Pamiętniki 1830–1831 wyd. M. A. Kurpiel, Kr. 1909, 60, 81, 85, 88, 107; Wspomnienia damy polskiej z w. XVIII, Arch. Wróbl., z. 1, s. 51, 109–19; Z pamiętników przyjaciela Puław (K. Preka) wyd. Dębicki L., »Czas« 1891, 17–21; korespondencja księżny w Arch. Dom. ks. Czart.: Rkp. 36–40, 57, 418, 467–70, 521–2 i wiele innych; informacje udzielone przez L. Nowaka.
Helena Waniczkówna