Frank Jakub Józef (1726–1791), twórca sekty antytalmudystów, czyli frankistów, urodził się w Korolówce (czy też, jak innym razem podawał, w Bereżance) na Podolu. Ojciec jego Lejb, bakałarz w szkołach żydowskich, podejrzany o sprzyjanie sekcie sabataistów, został wypędzony z gminy i osiadł na Wołoszczyźnie w Bukareszcie. Syn od dzieciństwa okazywał awanturnicze usposobienie, skłonność do fantastycznych marzeń i mało nabożeństwa dla Talmudu. Najpierw w Smyrnie, potem w Salonikach żył z handlu wyrobami jubilerskimi, wolne chwile poświęcając praktykom okultystycznym i rozmowom z kabalistami. W tym duchu wpłynął nań najpierw mędrzec Jesachar, przybyły z Polski; potem ok. r. 1752 zgłosili się doń z Pragi Czeskiej Mardochaj ben Eliasz i rabbi Nachman. Ci odkryli w młodzieńcu niezwykłego ducha i wmówili mu, że będzie następcą Sabbataja Cwi, jako wcielenie tej samej istoty, która już przybierała postać Dawida, Eliasza, Jezusa, Mahometa, Sabbataja (w w. XVIII) i ostatnio Berechii († 1740). Jakub przybrał odtąd nazwisko Frank (albo Frenk, co oznaczało w Turcji Europejczyka), ożenił się z piękną Chaną z Nikopolis i wnet zasłynął ze sztuk magicznych, które przypisywano jego nadprzyrodzonej sile duchowej. 20 XI 1754 doznał pierwszego zesłania Ducha św. (Ruach Hakodesz), wobec czego postanowił wrócić do Polski między swych sekciarzy i w r. 1755 pojawił się w Mohilowie i Korolówce.
Głównym dogmatem przezeń głoszonym była nauka o Trójcy św., która jednak wcale nie była identyczna z chrześcijańską. Pierwszą osobą bóstwa był święty Pra-Starzec, drugą św. Król, trzecią najwyższa Matrona: w tym ostatnim symbolu zapowiadała się szczególna skłonność »hachama« (tj. genialnego mędrca) do kobiecości i do zmysłowych praktyk. Poza tym nowatorzy pogardliwie traktowali Talmud, a rozczytywali się w kabalistycznej księdze Sohar. Prawowierna starszyzna, widząc mnożące się gniazda frankistów w Kopyczyńcach, Busku, Dawidowie, Rohatynie, podburzyła przeciw nowatorowi swych wiernych i 27 I 1756 w Lanckoronie nad Zbruczem doszło do awantury. Tłum wdarł się do zamkniętego lokalu, gdzie 20 osób obojga płci urządzało jakieś podejrzane tańce, i rozpędził zebranie. Schwytano gromadę w Kopyczyńcach, Franka wypuszczono jednak do Chocimia, jako poddanego tureckiego. Przeciw F-wi i jego zwolennikom wszczęte zostały dwojakie dochodzenia. Organizacja kahalna na sejmie czterech krajów w Brodach 18 VI potępiła i wyklęła antytalmudystów (inaczej: soharytów) za herezje i niemoralność; co następnie potwierdził synod rabinów w Starokonstantynowie. Niedość na tym, oskarżono F-a także przed władzami duchownymi katolickimi o bluźnierstwo, o propagandę islamu i agitację za wychodźstwem do Turcji. Wystraszeni sekciarze przyznawali się już do wykroczeń przeciw moralności. Biskup kamieniecki Mik. Dembowski namyślał się, czy ma stosować srogie rygory, ale gdy usłyszał, że F. rzucał między swoich hasło przyjmowania chrześcijaństwa, ucieszył się z rozłamu wśród żydów. 20 VI 1757 odbyła się w Kamieńcu pierwsza dysputa frankistów z talmudystami o 10 dość oderwanych tez. 17 X ci ostatni zostali potępieni przez biskupa za popełnione gwałty, skazani na grzywny, a niektórzy też na chłostę; sekciarzom obiecana opieka. Nazajutrz strona zwycięska wniosła prośbę do sądu radzieckiego o spalenie talmudów. Nastał chaos i popłoch wśród żydów na Podolu: napastowano rabinów i palono czczone księgi. Przerwała te prześladowania nagła śmierć opiekuna Dembowskiego (9 XI 1757). Teraz ortodoksi w odwet jęli obcinać brody i włosy odszczepieńcom, a ci ostatni chronili się za Dniestr. F. nie oparł się aż w Giurgewie, gdzie za wzorem Sabbataja przyjął islam i zielony turban.
Po roku miał już oprócz ochronnych fermanów sułtańskich także list żelazny króla Augusta III (z 11 III 1758), zapewniający sekcie opiekę według prawa pospolitego. F. ogłosiwszy się na wygnaniu panem sekty, wysłał swą gromadę na stronę polską w okolice Kamieńca. Sam zamieszkał we wsi Iwanie i zaczął grać rolę starotestamentowego proroka w gminie na pozór komunistycznej. »Nauczając opowiadał o królewnach, królewiczach, skarbach, kryształowych zamkach, złotolitych sukniach, rumakach jak piorun szybkich… o smokach z zielonego złota«, ale też zachęcał do wytrwałości, mówił o Bogu »z natchnieniem i przejęciem się ważnością swego posłannictwa« (Kraushar). Ze składek napływających z różnych stron ufundował sobie zbytkowne rezydencje, z żon i córek wyznawców utworzył istny harem. Jednocześnie atoli, mając zapewnione poparcie najwyższych kół dworskich w Warszawie, narzucał się Wł. A. Łubieńskiemu, arcybiskupowi lwowskiemu, a od r. 1759 gnieźnieńskiemu z ofertą masowych nawróceń. W Halickiem szła mu na rękę Katarzyna z Potockich Kossakowska, kasztel. kamieńska, spowinowacona przez męża z sekciarzem filipowcem Antonim Kossakowskim, zwanym »molibdą«.
Z inicjatywy F-a doszło 17 VII–10 IX do drugiej dysputy z talmudystami. Administrator archidiecezji lwowskiej pozwolił na nią, ale pod warunkiem, że F. bronić będzie tez znacznie wyraźniejszych niż dawne kamienieckie: wśród nich miało być stwierdzenie, że mesjaszem był Jezus Chrystus: wcielony Bóg, i że innego mesjasza nie będzie. Siódma ostatnia teza stwierdzała, że żydzi używają krwi chrześciańskiej na mace. Tak zeznał rzeczywiście renegat Serafinowicz, ale główny obrońca Talmudu, rabin Chaim Rapaport, wykazywał świadkowi, że ów tak mówi przez zemstę. F. podczas dysputy odbył uroczysty wjazd do Lwowa (25 VIII), a 17 IX dał się ochrzcić z wody w katedrze jako Józef: rodzicami chrzestnymi byli Franc. Rzewuski i Maria Anna Brülowa. Jeszcze uroczyściej chrzcił go potem w Warszawie przy królu biskup Załuski. Pod presją dworu naśladowali swego »hachama« wielbiciele, goląc brody, przebierając się w krótkie suknie i przybierając nazwiska polskie. F. oprowadzał ich po stolicy i prezentował królowi.
W rezerwie trzymali się wobec tych tryumfów malkontenci Czartoryscy, a całkiem sceptycznie patrzał na robotę F-a nuncjusz Serra. Ten miał ostrzeżenia o drugiej stronie medalu – o schadzkach i obyczajach frankistów, a również o tym, że nowy chrześcijanin robi z siebie pomazańca boskiego. I oto 7 I 1760 zamknięto nagle F-a u bernardynów, potem u kamedułów na Bielanach, zaś 26 odbył się u misjonarzy sąd pod przewodnictwem oficjała Feliksa Turskiego, który 1 III wysłał oskarżonego do Częstochowy. Tam spędził F. dwanaście lat w lekkim odosobnieniu, a nawet w pewnej aureoli męczeństwa, która niewątpliwie przyczyniła się do powodzenia propagandy. W samym Lwowie w ll. 1759–60 przyjęło chrzest 514 osób; ta powierzchowna wyznaniowa asymilacja wywołała zastrzeżenia na sejmie konwokacyjnym w r. 1764, ale na koronacyjnym dopuszczono do szlachectwa 48 nowonawróconych rodzin i pozwolono Stanisławowi Augustowi nobilitować dalszych, z czego król czerpał niezły dochód po 500 dukatów od dyplomu.
F. na Jasnej Górze musiał oczywiście żyć skromniej; sprowadził, a w r. 1770 pochował żonę; przyjmował wiernych, którzy mieszkali w mieście Częstochowie, a po części także w Olsztynie; w jednej z jaskiń olsztyńskich rezydował skarbnik organizacji, w innej grzebano zmarłych. Śledził F. pilnie, co się dzieje z Polską, i już w r. 1765 nawiązał czucie z Repninem i biskupem Konisskim, jako wodzem różnowierców. Posłał nawet do Moskwy emisariuszy z upewnieniem dla Najśw. Synodu, że frankiści źle traktowani w Polsce gotowi są w liczbie 20000 przyjąć prawosławie. Ale teraz znów talmudysta Baruch Jawan z Mohylowa przestrzegł czterech posłów konfederacji radomskiej, że to byłaby już czwarta zmiana wiary; zresztą rządowi rosyjskiemu nie zależało na takich konwertytach. Zaraz więc w r. 1768 wraca F. na dawny szlak, rozsyła wezwania z pogróżkami, żądając od Żydów zasiłków i dalszych nawróceń na katolicyzm (»wiarę edomicką«). Zapewne bał się konfederatów barskich, którzy już w r. 1769 zajęli Częstochowę na krótko, a w r. 1770 na dwa lata, a nawet zbytnio interesowali się jego piękną córką Ewą.
Po kapitulacji Jasnej Góry (jeszcze w r. 1772) F. polecił się protekcji rosyjskiego generała Bibikowa, udał się do Warszawy i z paszportami od przedstawicieli państw rozbiorczych pojechał do Berna morawskiego przeżywać trzecią czy czwartą młodość wśród marzeń, uniesień, w otoczeniu nieślubnych żon, nadwornych ułanów, kozaków i huzarów. Dalecy współwyznawcy nadsyłali baryłki złota; bliscy Żydzi gorszyli się rozpustą i słali skargi do Wiednia. Ale F. umiał się Józefowi II przedstawić jako reformator (prosił nawet o tytuł hrabiego), a piękna Ewa potrafiła cesarza ugłaskać. W tym to berneńskim okresie »hacham«-katolik stał najwyżej w ludzkim i własnym mniemaniu. Sekretarze spisywali Kronikę-Księgę słów Pańskich i Księgę snów Pańskich. W tych księgach pełno aforyzmów zatrącających Apokalipsą, proroctwem, mistycyzmem i mistyfikacją, sam zaś Pan zainscenizował uroczystość odkrycia wielkiej prawdy, którą nazywał tajemnicą Daas: że kto weń uwierzy i będzie mu ślepo posłuszny, uzyska żywot wieczny.
Na schyłek doczesnego żywota przeniosło się towarzystwo do m. Offenbach pod Frankfurtem n. Menem. Tamtejszych bankierów stać było na utrzymanie F-a z rodziną i dworem. Po raz ostatni zabłysnął »baron Dobrucki« vel »baron von Offenbach« jako rozkazodawca tysiąca współwyznawców, w dwupiętrowym pałacu, pod strażą milicji strzegącej osobliwego ceremoniału. Szły na to ogromne sumy z Polski, może nie od samych tylko frankistów ściągane. W nocy 8 X 1788, czując się słabym, zapowiedział zebranym przy łożu, że odkryje jeszcze jedną wielką tajemnicę: brzmiała ona (9 XI) dosłownie: »Pan jest królewiczem od żywota matki«. Gdy skonał (10 XII 1791), uderzono w dzwony we wszystkich kościołach miasta, ksiądz katolicki poprowadził kondukt, w którym kroczył m. in. ks. Marcin Lubomirski, żonaty z Teklą Łabęcką, frejliną pięknej Ewy. Synowie Lejb, Emanuel, Jakub, Roch, Józef większej roli nie odegrali, za to Ewa, znów (jak i pierwotnie) zwana Awacza, próbowała jeszcze imponować naiwnym, głosząc, że ojciec »nie umarł« i z nią obcuje. W r. 1800 centrala sekty rozesłała wezwanie czerwonymi literami pisane do wszystkich starozakonnych w Polsce, Czechach i Morawach, by przyjmowali chrześcijaństwo, ponieważ dwory postanowiły wyniszczyć Żydów; odezwy te cesarze stłumili, wietrząc w nich ducha rewolucyjnego. Ewa, skompromitowana zeznaniami jednego z uwiedzionych, uwikłana w długi, zlikwidowała pałac, a kiedy wierzyciele położyli rękę na jej późniejszym mieszkaniu (1816), podobno już tego nie przeżyła.
Indywidualność i rola historyczna F-a stały się przedmiotem roztrząsań i sporów. Bezsprzecznie był to człowiek wybitny i w ścisłym znaczeniu wyrazu – niesamowity. Bez europejskiego wykształcenia, syn ghetta, bez pozycji towarzyskiej, potrafił przez lat kilkadziesiąt olśniewać i tumanić, aż wytworzył ruch, który zaważył mocno na życiu kulturalnym Polaków. Sekta na obczyźnie wygasła, ale w Polsce frankiści mnożyli się w tysiące, dając jej mocny zastrzyk obcej krwi i swoistego ducha.
Dawniejsze artykuły i studia nad F-m: Brinkena w »Bibl. Warszawskiej« (1845), Krzyżanowskiego Adr. (1849), Kajsiewicza Hieronima ks. (»Przegl. Poznański« 1852), Bartoszewicza Juliana (Enc. Org. 1862), Skimborowicza Hip. (1866), Graetza (1868), Przyborowskiego (Z. L. Sulimy) oparte na ułamkowym materiale ocenił ujemnie Kraushar Al., Frank i Frankiści, W. 1892, 2 t., który w Bibl. Przeździeckich znalazł tzw. Biblię bałamutną, a potem otrzymał od jakiegoś p. J. N. inne rękopisy, i na szerokiej podstawie opracował dwutomowe dzieło: Frank i frankiści polscy 1726–1816. Na nim się głównie opierał S. A. H.(orodecki), Encyclopedia Judaica VI (1930), który uwzględnił jednak także prace Dubnowa, Bałabana i in. Por. też Smoleński Wł., Stan i sprawa Żydów polskich w w. XVIII, Pisma II, 247; Jeske Choiński T., Neofici polscy (z sympatią), Rolicki H. (Gluziński T.), Zmierzch Izraela, W. 1932, (z tendencją oskarżycielską).
Władysław Konopczyński