Judycki Józef h. Radwan (2. poł. XVIII w.), strażnik w. lit., poseł sejmowy, generał głównodowodzący armią litewską w r. 1792. Syn Michała, kasztelana mińskiego. Ojciec posłał go do jezuickiego Collegium Nobilium w Wilnie, potem kontynuował naukę w pijarskim Collegium Nobilium w Warszawie (figuruje na popisie szkolnym z 1764). Po śmierci ojca (1758) opiekował się nim bezpotomny stryj Jan, który został po bracie kasztelanem mińskim. Jan otrzymał kasztelanię za poparciem Czartoryskich, można więc wnosić, że młody konwiktor wychowywał się w atmosferze politycznej stronnictwa «familii». Jego kuzyni (Józef, Joachim i Marcin) w przededniu bezkrólewia przeszli z obozu Czartoryskich na stronę Karola Radziwiłła, a w dobie konfederacji radomskiej i kasztelanie (podpisujący się wówczas starostą bochańskim i strzałkowskim) związał się z Radziwiłłem. W r. 1767 został marszałkiem konfederacji pow. lidzkiego i prosił Radziwiłła o polecenie «kogo mi na sejm nastempujący przy funkcyi poselskiej utrzymać każesz». J. starał się wówczas o rękę Alojzy Radziwiłłówny, córki Albrechta, starosty rzeczyckiego. Uzyskał w tej sprawie «listy instancjonalne» od Karola Radziwiłła do rodziców panny i ożenił się na schyłku 1767 r. Nie wiemy, o ile uczestniczył w barskich poczynaniach swego teścia. W okresie powstania M. Ogińskiego był marszałkiem pow. mozyrskiego (wrzesień 1771).
Po pierwszym rozbiorze był czynny politycznie w stronnictwie tyzenhauzowsko-królewskim. Obrał kierunek kariery wojskowej, a ściślej, szedł drogą urzędów «cywilno-wojskowych». Już w r. 1771 pisał się pułkownikiem petyhorskim. W r. 1774 został oboźnym w. lit., a 14 VII 1776 r. strażnikiem w. lit. Wprawdzie te dygnitarstwa niewiele miały wspólnego z wojskowością, ale mogły stanowić szczeble do buławy. W ramach tyzenhauzowskich «wielkorządów» na Litwie terenem działalności J-ego był pow. rzeczycki, dawna domena wpływów jego rodziny, gdzie jeszcze się umocnił przez ożenek ze starościanką rzeczycką. W r. 1773 podpisywał się już starostą sądowym rzeczyckim, a w r. 1776 posłował po raz pierwszy na sejm z pow. rzeczyckiego razem z Antonim Tyzenhauzem, późniejszym chorążym wileńskim. W r. 1777 został marszałkiem Trybunału Litewskiego. Widać strażnik afiszował się wojskową postawą, bo A. Naruszewicz pisał o nim do króla: «To żołnierz bardziej niż jurysta. Natura dała mu serce, figurę i siłę bardziej in strepidu armorum quam palestrae przywodzić». Wg słów Naruszewicza, jest to pewny obrońca «majestatu», «człowiek nieporównanie zacny» i «między naszą jaśnie wielmożną młodzieżą litewską mało mu równych». Król, zadowolony z marszałka, spodziewał się, «że się stanie jedną z ozdób zaszczycających kraj nasz, a przeto i panowanie moje». Rychło jednak zaplątał się J. w dość ryzykowną aferę.
Z podskarbim A. Tyzenhauzem łączyły go skomplikowane sprawy majątkowo-rodzinne. J. i Tyzenhauz wspólnymi staraniami wyrewindykowali od bazylianów znaczne dobra Byteń. W r. 1777 Tyzenhauz zrzekł się na rzecz J-ego swych roszczeń, a w 1778 Trybunał Litewski wydał w sprawie Bytenia wyrok na korzyść swego marszałka. J. pozostawił jednak Tyzenhauzowi te dobra w dożywotnią administrację i eksploatację. Kombinacja ta wiązała się ze sprawą spadku po bezdzietnym podskarbim, który z pominięciem bliższych krewnych chciał forytować Antoniego Tyzenhauza chorążego wileńskiego. Wdowa po Kazimierzu Tyzenhauzie (bracie podskarbiego), Barbara, była siostrą J-ego. Tyzenhauz i J., wbrew woli matki, postanowili jej córkę jedynaczkę Zofię wydać za Antoniego i w ten sposób zapewnić dla niego spadek. W czasie marszałkostwa trybunału J. porwał swą siostrzenicę, aby doprowadzić do jej ślubu z Antonim. Zrazu nikt nie śmiał protestować i biskup wileński I. Massalski nie ogłosił z góry nihilacji małżeństwa pod przymusem. Matka odwołała się do Stanisława Augusta, ale J. na «słodkie upomnienie» króla odpowiedział, że jest «naturalnym opiekunem» siostry-wdowy i jej córki. Niechętny Tyzenhauzowi Józef Kossakowski poradził jednak Barbarze z Judyckich Tyzenhauzowej, żeby znalazła sobie innego «opiekuna», i dał jej ślub z A. Giełgudem kasztelanem żmudzkim. Następnie rozwiedziono Zofię z Antonim Tyzenhauzem i wydano ją za Franciszka Chomińskiego (w PSB błędnie podano, jakoby Zofia była «rozwódką po podskarbim»). Tak zawiązał się przewlekły proces spadkowy z Chomińskimi, który po śmierci podskarbiego Tyzenhauza przez wiele lat (1785–91) odgrywał dużą rolę w życiu J-ego. Na najbliższą metę sprawa porwania siostrzenicy rzuciła pewien cień na jego karierę. W r. 1777 otrzymał on Order Św. Stanisława. Jego stryj Jan, kawaler Orła Białego, w r. 1779 na łożu śmierci prosił króla, aby «włożył» on ten order na synowca. Stanisław August kazał czekać z dekoracją aż się «poniechęcenie… z wiadomej okazyi wynikłe zupełnie zaspokoi». Ugoda nie nastąpiła, a znany procesowicz Chomiński (od 1788 woj. mścisławski) był regalistą, z którym się król liczył. Daremnie Stanisław August wzywał do kompromisu (1788), bolejąc, że «między przyjaciółmi memi widzę niechęć i rozdrażnienie». J. odpowiedział, że gdy między sługami króla «jeden drogą prostą, a drugi wykrętną idzie, niechaj ten sprawiedliwą ściąga na siebie niełaskę». Woj. mścisławski w niełaskę nie popadł, a J. nigdy nie został kawalerem Orła Białego.
Pozycja J-ego w pow. rzeczyckim utrzymywała się po upadku Tyzenhauza, choć na burzliwym sejmiku gromnicznym 1779 r. część szlachty manifestowała przeciw strażnikowi. W r. 1780 prosił króla o «prostą dependencję», czyli otrzymywanie bezpośrednich dyrektyw z Warszawy. Odtąd tą drogą (wprost od króla czy poprzez Michała Poniatowskiego i podkanclerzego J. Chreptowicza) szły wszystkie nominacje i wybory urzędników powiatowych oraz elekcje posłów i deputatów. J. uzgadniał te sprawy również z Karolem Radziwiłłem, w ramach ogólnego sojuszu partii dworskiej i radziwiłłowskiej. Jednak z życzeniami Radziwiłła stopniowo coraz mniej się liczył i mimo częstych zaproszeń do Nieświeża rzadko się tam pojawiał. W Rzeczyckiem posiadał duże dobra Łojów (pisał się «hrabią na Łojowie»), ale przebywał więcej w dziedzicznej Derewni (w Nowogródzkiem) lub w trzymanym zastawem (do 1786) od Radziwiłła Kamieniu. Kontrolę nad powiatem sprawował więc z daleka, dojeżdżając tylko na sejmiki lub załatwiając sprawy korespondencyjnie. Tym niemniej rządził Rzeczyckiem autorytatywnie, po tyzenhauzowsku. W ręku starosty były sądy grodzkie i przez niego przechodziły wszystkie przywileje królewskie. Sam posłował z Rzeczyckiego jeszcze na sejmy 1778, 1782, 1786 (na tym sejmie został deputatem do konstytucji). Na sejm 1788 r. wystawił protegowanego prymasa Tadeusza Dowranowicza i protegowanego Radziwiłła Mikołaja Morawskiego. «Za posłów rzeczyckich dziękuję w. panu» – pisał do J-ego król. Ostatnie znane nam polecenie Stanisława Augusta tyczące sejmiku rzeczyckiego to prośba z 12 I 1792 r., żeby J. przeprowadził laudum popierające Konstytucję 3 maja, lub nawet uzyskał zaprzysiężenie Konstytucji przez powiat. «Za to zapisałbym w sercu moim wdzięczność nad wszystkie inne dawniejsze zasługi, których miłą zachowuję pamięć».
Właściwa kariera wojskowa J-ego rozpoczęła się na przełomie lat 1783–4. Na schyłku 1783 r. za 7000 dukatów odkupił od Michała Grabowskiego rangę generał-lejtnanta komenderującego I dywizją armii litewskiej (z gażą 12000 zł). Sprawa pobierania pensji przez litewskich generałów-lejtnantów (J-ego i Ignacego Morawskiego) była w zawieszeniu aż do sejmu grodzieńskiego 1784 r. Przeciw płaceniu tych pensji wystąpili na sejmie posłowie: Stanisław Kostka Potocki i Ignacy Dembiński. Morawski i J. wnieśli memoriał i przy poparciu gen. J. Komarzewskiego ich roszczenia zostały zaspokojone. Między J-m a Morawskim (komendantem II dywizji litewskiej) wynikły tarcia z powodu nierównego stanu dywizji (I liczyła wówczas 2108 głów, II zaś 1585). Morawski chciał wyrównania, ale utrzymanie przewagi dywizji I było uzasadnione tym, że pełniła ona służbę ochrony pogranicza. Sprawując najważniejszą komendę w armii litewskiej J., zajęty polityką powiatową i procesami, niewiele przy wojsku przebywał. W listopadzie 1785 r. donosił o incydencie granicznym («utarczce») między oddziałem polskim a rosyjskim. W styczniu 1788 r. ten człowiek pamiętający czasy saskie znalazł się w kłopotliwej sytuacji, bowiem Departament Wojskowy polecił mu wykonać egzekucję wojskową przeciw samemu księciu «Panie kochanku», nie chcącemu się poddać wyrokowi sądowemu. J. zaklinał Radziwiłła «ażebyś… nie raczył narażać mnie na to, ażebym dopełnieniem obowiązku służby mojej wojskowej miał na siebie ściągnąć urazę jego». Na wiosnę 1789 r., w związku z pogłoskami o buntach chłopskich, założył «Hauptkwaterę» w Brześciu (jego przebywanie w tej kwaterze w kwietniu i maju stanowiło coś wyjątkowego), aby osłaniać W. Księstwo od przenikania agitacji z zagrożonego Wołynia. W sprawie owych «buntów» prowadził bezpośrednią korespondencję z królem, w której, poza skonfiskowanymi nożami u jakichś rosyjskich kupców, nic «podejrzanego» nie stwierdził.
W czasie układania w sejmie etatu wojska (sierpień 1789) zakwestionowano pensje strażników wielkich (14000) i kumulowanie tego urzędu z komendą dywizji (wówczas już 18000). J. więc zrzekł się strażnikostwa, ale jeszcze w r. 1791 wnosił roszczenia o gażę (zaległą?), ubolewając, że «z własnego majątku opłatą» dokupywał się stopni. Gdy w lipcu 1790 r. doszła go pogłoska, że hetman polny lit. Ludwik Tyszkiewicz ma postąpić na podskarbiostwo, J. zaniósł do króla prośbę o buławę polną, która mu się należy jako «najstarszemu w całym wojsku obojga narodów generał-lejtnantowi» i mającemu najdawniejszy patent wśród litewskich urzędników cywilno-wojskowych. Pogłoska ta była przedwczesna, a kiedy sejm w r. 1792 skasował buławy polne, J. doczekał się jedynie skromnej «sukcesji» w postaci szefostwa regimentu IV buławy polnej lit. (2 V 1792).
Od wiosny 1790 r., w związku z napiętą sytuacją międzynarodową, musiał J. znów więcej przebywać w swojej nowej kwaterze głównej w Mińsku. W lipcu 1791 r. na polecenie króla dał osłonę wojskową staroście opeskiemu M. Manuzziemu «przeciwko buntom poddaństwa». W sierpniu otrzymał od króla wskazówkę, aby na granicy unikać wszelkich «zaczepek przeciwko Moskwie», ale równocześnie śledzić bacznie ruchy wojsk rosyjskich i być w pogotowiu stawienia oporu. J. miał przy nadarzającej się okazji zapewnić gen. Sołtykowa, że król zachowuje dla niego «dawny szacunek i affekt», ale «te wszystkie attencyje i grzeczności nie znaczą nic innego tylko starowną przezorność, aby nam żadna wina przypisana być nie mogła zerwania pokoju». J. zapewniał o nawiązaniu kurtuazyjnych stosunków z Sołtykowem i zachowaniu wszelkiej ostrożności, dodając: «Za mnie i za podkomendnych moich W. K. Mości poczciwie zaręczam, że przeciw wszelkim szkodliwym zamachom i ku obronie granic naszych najodważniej stawiemy się». Jesienią t. r. przeprowadził manewry pod Mińskiem; z tej okazji gościł pod namiotami tłumny zjazd litewskiej szlachty (i sprowadził do Mińska duży transport win). Uczestnik manewrów, Jan Weyssenhoff, wspomina, że wiele sobie obiecywano po J-ego «mężnej postawie, po pięknych wierzchowych koniach i minie zuchwałej». Rewia jednak «spełzła na kilku niby manewrach bez sensu, na przeglądach bez celu (gdyż wódz nie wiedział, czego ma żądać od wojska), na obozowaniu bezładnym». W styczniu 1792 r. J. ostrzegał o podejrzanych ruchach wojsk rosyjskich, potem jednak, do połowy kwietnia, raportował «o wszelkiej na granicy spokojności».
W obliczu nadchodzącej interwencji Rosjanie nie spodziewali się spotkać z poważniejszym oporem (militarnym i politycznym) na Litwie, liczono się jedynie z tym, że J. szczerze popiera Konstytucję. Generał był dobrego mniemania o swoich zasługach i talentach. Wokół osoby wielkorządcy na pow. rzeczyckim i aspiranta do buławy wytworzyła się atmosfera szacunku, który głosili różni wierszopisowie opiewający jego marszałkostwo w trybunale (1777–8), «postąpienie na generalstwo-leutnaństwo» (1783) czy manewry mińskie (1791). Toteż gdy książę Ludwik Wirtemberski został naczelnym wodzem armii litewskiej, J. poczuł się głęboko dotknięty. Ten «rozkaz w najsmutniejszą wprawił mnie sytuację i ściągnął słabość» – pisał do króla 23 V 1792 r. Ale kiedy przyszło wymieniać swe zasługi wojskowe, mógł tylko powiedzieć: «W fatalnej dla kraju przygotowanej rzezi okolicznościach (obawy buntów chłopskich) miło mi było być eksponowanym na uśmierzenie onych przez odbycie kilkumiesięcznej w Brześciu komendy. Kiedy szło o zabezpieczenie granicy połockiej, porzuciłem w Wilnie sprawę moją z w. Chomińskim (ponoć z braku «osobistego dopilnowania» przegrał w trybunale jedną kreską); straciłem przez to milion majątku, poświęcając tę stratę obowiązkom służby wojskowej». Powołując się na starszeństwo swoich patentów, prosił, żeby przynajmniej póki nie rozpocznie się «realna i oczywista» wojna, mógł nie podlegać rozkazom ks. Wirtemberskiego, ale jedynie «znosić się z nim ku wspólnej obronie krajowej». Równocześnie oświadczył Wirtembergowi «żywą chęć dzielenia z nim słodkich obowiązków», jeśli mu na to pozwoli zdrowie, tak podupadłe, że musi się całkowicie wyręczać gen. J. Bielakiem. A więc w 5 dni po przekroczeniu przez Rosjan granicy J. miał wątpliwości, czy zaczęła się «realna» wojna i z powodu urażonej ambicji popadł w chorobę. Z innych przyczyn symulował chorobę dezerter ks. Wirtemberski, który w postawie J-ego znalazł jeszcze dodatkowy pretekst, żeby uchylić się od objęcia komendy. Armia P. Kreczetnikowa, nie napotykając na opór, szybko posuwała się w głąb Litwy.
Dn. 1 VI król odebrał naczelne dowództwo ks. Wirtemberskiemu i oddał je J-emu. Mając wątpliwości co do jego kwalifikacji, dodano mu całą plejadę doradców (ze Stanisławem Kostką Potockim i T. Wawrzeckim na czele), którzy jednak w większości nie górowali nad J-m wiedzą i talentem wojskowym. Dn. 7 VI w obozie pod Starym Świerzniem J. objął naczelne dowództwo. Chcąc nie dopuścić do połączenia korpusów I. Fersena i Mellina został zmuszony 10 VI stoczyć z Mellinem niefortunną bitwę pod Mirem (8000 Polaków przeciw 9600 Rosjan ze znaczną przewagą artylerii). Na losach bitwy, prowadzonej bez planu, odbiła się nieudolność dowódcy i jego doradców oraz spory kompetencyjne (zwłaszcza między J-m a Potockim). J. ponoć wykazał się pod Mirem osobistą odwagą, ale w odwrocie opuścił armię i udał się do Grodna. Teraz zewsząd posypały się na niego oskarżenia. Wg Potockiego, J. jest nielubiany zarówno w wojsku, jak wśród szlachty, «sam żyje jak odludek, jego zaś pyszałkowatość oburza nań umysły jednych i drugich». Wg Wawrzeckiego, J. «nie chcący i nie umiejący pracować…, oprócz osobistej śmiałości i dobrego obywatelstwa nic więcej nie ma od A do Z co do generała komenderującego należy». Wg majora Kleista, J. zaledwie potrafiłby dowodzić kompanią. Dowództwo nie może pozostać w rękach «tak wielkiego nieuka», który do tego «jest leniwy, a nigdy nie pójdzie za cudzą radą». Kleist twierdził również o J-m, że w wojsku «uważają go za zdrajcę». Jest to jednak głos odosobniony i ogólna opinia, powtarzana przez współczesnych i historyków, sprowadza się do zdania króla: «mężny, ale wcale nieumiejętny». Gdy do Warszawy doszły raporty o bitwie pod Mirem, rada wojenna postanowiła odwołać J-ego i oddać dowództwo Michałowi Zabielle. Odpowiednie rozkazy wysłano 17 i 19 VI. Ponadto 20 VI wezwano J-ego do stawienia się w stolicy «dla eksplikacji». Przekazanie dowództwa przez J-ego Zabielle nastąpiło w Grodnie 23 VI. J. był więc wodzem naczelnym jedynie przez 16 dni.
J. uważał, że padł ofiarą intrygi Potockiego i podobno chciał go wyzwać na pojedynek. Nie wiemy, czy stawił się w Warszawie dla oczyszczenia z zarzutów. Konstytucja sejmu grodzieńskiego stwierdzała, że J., jako jedyny z generał-lejtnantów, nie złożył rachunków i został wezwany do wyliczenia się z pobranych sum przed Komisją Skarbową. Po drugim rozbiorze podobno (wg trudnej do sprawdzenia informacji H. Mościckiego; nie wspomina o tym W. Dzwonkowski) na krótki czas przyjął służbę w armii rosyjskiej. W r. 1797 został wybrany przez szlachtę guberni mińskiej jednym z 7 delegatów na koronację cara Pawła I. Pozostawił trzech synów: Jana (zm. 1831), Stanisława (zm. 1828) i Józefa (zm. 1848). Stanisław na schyłku r. 1797 został skazany na katorgę za udział w niepodległościowym spisku.
Estreicher; Kossakowski S. K., Monografie historyczno-genealogiczne, It W. 1859; Enc. Wojsk.; Słow. Geogr. (Byteń, Derewnia, Łojów); Boniecki; Wolff, Senatorowie W. Ks. Lit.; – Bednarski S., Upadek i odrodzenie szkół jezuickich w Polsce, Kr. 1933 s. 445; Dzwonkowski W., Polacy w armii Katarzyny II, [b. m. i r.]; Kalenkiewiczówna A., Rozkład partii Tyzenhauza na tle sejmików litewskich. Księga Pamiątkowa Koła Historyków Słuchaczy Uniw. Stefana Batorego, Wil. 1933 s. 137–8; Kalinka W., Sejm Czteroletni, Kr. 1895 II 132; Konopczyński W., Konfederacja barska, W. 1936–8 I–II; tenże, Polska w dobie wojny siedmioletniej, Kr. 1911 I; Korzon, Wewnętrzne dzieje, II, V; Kukiel M., Próby powstańcze po trzecim rozbiorze, Kr. 1912; Michalski J., Sejmiki poselskie 1788 roku, „Przegl. Hist.” T. 51: 1960 s. 364; Morawski K. M., Ignacy Potocki, W. 1911; Mościcki H., Dzieje porozbiorowe Litwy i Rusi, Wil. 1913; tenże, Gen. Jasiński; Smoleński W., Konfederacja Targowicka, Kr. 1903; tenże, Ostatni rok Sejmu Wielkiego, Kr. 1897; Wolański A., Wojna polsko-rosyjska 1792, T. 2: Kampania Litewska, P. 1922; – Diariusze sejmów 1776, 1778, 1782, 1784, 1786 (druki współczesne; z 1786 częściowy skład w AGAD: Arch. Królestwa Polskiego 356); Korespondencja A. Naruszewicza, Wyd. J. Platt, Wr. 1959; Kossakowski J., Pamiętniki, W. 1891; Niemcewicz J. U., Pamiętniki czasów moich, W. 1957 II; Ostatnie lata panowania Stanisława Augusta – Dokumenta, Wyd. W. Kalinka, P. 1868 s. 215, 221, 352, 399–401; Stanisław August i książę Józef Poniatowski w świetle własnej korespondencji, Wyd. B. Dembiński, Lw. 1904; Vol. leg., IX 41, X 107; Weyssenhoff J., Pamiętniki, W. 1904 s. 21–5; – AGAD: Arch. Radziwiłłowskie V/6156 (korespondencja z Karolem Radziwiłłem), Arch. Tyzenhauzów D 26/40 (akta procesu J-ego ze spadkobiercami podskarbiego Tyzenhauza); Arch. Państw. w Kr.: Arch. Młynowskie Chodkiewiczów (militaria); B. Czart.: rkp. 717, 718, 719, 721. 727, 732, 922 (korespondencja z królem); B. PAN w Kr.: rkp. 1660 (korespondencja z królem).
Emanuel Rostworowski