Baliński Karol (1817–1864), pseud. Karol z Jarosławca, poeta. Urodził się 21 V 1817 w dzierżawionych przez rodziców Dzierzkowicach w Lubelskiem z ojca Tomasza, lekarza legjonów Dąbrowskiego, potem wojsk rosyjskich, oraz matki Marji Anny Orian (O’Ryan) rodem z Madrytu. Ojciec przeniósł się wkrótce do nabytej na własność części Jarosławca w pow. hrubieszowskim, gdzie B. spędził swoje dzieciństwo z braćmi Antonim i Aurelim. Od piątego roku życia sierota po obojgu rodzicach, pozostawał pod opieką babki ze strony matki. Po ukończeniu szkoły powiatowej w Hrubieszowie został uczniem liceum w Warszawie, którego kierownikiem był S. B. Linde. Męczeńska śmierć Artura Zawiszy, straconego na szubienicy 27 XI 1833, znalazła szerokie echo wśród młodzieży liceum, zamienionego już wtedy na gimnazjum gubernjalne. Wiersz z Wirgiljusza: »niech mściciel powstanie z kości naszych«, napisany w klasie na tablicy w dzień jego skonu przez jednego z kolegów, był przyczyną pierwszego uwięzienia B., który przyjął winę na siebie. O tych to latach i nieco późniejszych, w których był nauczycielem prywatnym Felicjana Faleńskiego, pisze sam B. w swojej autobiografji z r. 1849: »Poezja i miłość ojczyzny skupiła nas, jeszcze wówczas studentów, w małe gronko literacko-polityczne. Zbieraliśmy się zwykle wieczorami na poddaszu jednej z kamienic przy ul. Mylnej w Warszawie… Raz wpadły nam w ręce pamiętniki własne Kilińskiego. Cóż to była za uciecha… Wszyscy jednogłośnie, depcąc pergaminowe szlachectwo, przezwaliśmy się Szewcami, aby jak ów cechmistrz Kiliński z niczego dobić się poczciwej sławy«. Duchem ożywczym w tym związku był Michał Olszewski, zmarły niebawem przedwcześnie w Irkucku na Syberji.
»Szewcy« utonęli wkrótce w większem, bo cały kraj obejmującem Stowarzyszeniu Ludu Polskiego, a przypłacili to cytadelą i Sybirem. 6 VI 1838 w nocy w sobotę za jednym zamachem kilkudziesięciu z nich porwano do cytadeli. B. skazany naprzód na śmierć, później do wojska na Kaukaz bez wysługi, później z wysługą, zesłany został ostatecznie na Sybir w r. 1839 i osadzony w Iszymie na stepach kirgiskich, gdzie zetknął się z Adolfem Januszkiewiczem i Gustawem Zielińskim. Na Syberji przebył różne choroby, które oszpeciły jego postać, co odstręczyło potem od niego narzeczoną.
Uwolniony w r. 1842, przebywał odtąd B. częścią w Warszawie, częścią u braci w Jarosławcu. W Warszawie należał do grona entuzjastów i entuzjastek, skupiających się około »Przeglądu Naukowego«, wydawanego przez H. Skimborowicza i Edwarda Dembowskiego. Wrażliwy z natury, został naprzód zapalonym heglistą, potem uwierzył w duchy, cuda i magnetyzm. Narcyza Żmichowska scharakteryzowała te jego lata we »Wstępnym obrazku« do »Poganki«, przedstawiwszy go jako »Edmunda mistyka«. Utwory swoje wierszowane i prozaiczne ogłaszał w tym czasie (1844–5) w »Przeglądzie Naukowym«, »Snopku Nadwiślańskim«, »Dzwonie Literackim« i w »Zorzy« (Prawdziwa piękność). Związek ks. Piotra Ściegiennego natchnął go do poematu Farys-wieszcz, który, wydrukowany w »Bibljotece Warszawskiej« r. 1844, zjednał poecie tak wielki rozgłos, że – wedle listu K. Ujejskiego – Warszawa kipiała pod świeżem wrażeniem tego utworu. R. 1846 wzbudził w nim nowe nadzieje. W lutym, na kilka dni przed wybuchem wojny, napisał Naszą pieśń, w której zapowiadał, że ludy-wulkany wnet pękną z łoskotem, a »ten chór ludów, chór wulkanów – to requiem dla tyranów«. Niebawem został porwany do cytadeli, gdzie przesiedział do kwietnia 1847 r. Uwolniono go dzięki orzeczeniu lekarzy więziennych, że rychło umrze, co się jednak nieprędko sprawdziło. Radość z powrotu do domu zatruta była myślą, że on jeden uszedł, bo wszystkich kolegów posłano na Sybir, a Józef Rakowski usiłował odebrać sobie życie i umarł w szpitalu. Po opuszczeniu więzienia zamieszkał na kilka miesięcy w Jarosławcu, skąd w obawie przed nowem uwięzieniem wyjechał do Galicji. Tutaj przebywał przez jakiś czas w Krakowie i we Lwowie, gdzie zaciągnął się do drugiej kompanji Legji akademickiej. Pod wpływem wypadków r. 1848 napisał w Krakowie wiersz: Requiem staremu światu, w którym wołał: »Patrzcie! wkoło słup ognisty! To świat stary w gruz się wali! To poganizm tak się pali!« Tegoż roku ogłosił Mowę mianą na ogólnem zgromadzeniu akademików. Zawarte w niej credo poety brzmiało, że niema Polski bez chrystjanizmu, niema chrystjanizmu bez Polski, bez wolnej Polski niema zbawienia dla świata.
Wydalony z Galicji, wyjechał do Poznania i ogłosił tutaj w r. 1849 zbiór poezyj pt. Pisma Karola Balińskiego. W r. 1850 redaguje w Poznaniu wespół z Ewarystem Estkowskim tygodnik »Krzyż a Miecz«, zapełniając go artykułami w tonie biblijno-apostolskim. Wskutek obostrzeń prasowych i dokuczliwości policji opuścił Wielkopolskę w r. 1851 i wyjechał do Francji. Tam osiadł w Paryżu, zawarł wnet znajomość z Mickiewiczem i wszedł do Koła towiańczyków, związawszy się braterską miłością z Sewerynem Goszczyńskim, Ludwikiem Nabielakiem i Karolem Różyckim. Nabielak zwrócił mu uwagę na dramaty Calderona, co go skłoniło do przekładu »Kochanków nieba« (Poznań 1858).
Twórczość jego w okresie emigracji na Zachodzie ma charakter religijno-mistyczny, niezawodnie skutkiem wpływów towianizmu i równocześnie mistyki katolickiej. Oba te wpływy stykają się bowiem u niego i walczą o pierwszeństwo. Dołącza się do nich umiłowana w latach młodzieńczych ludowość. Dał jej mocny wyraz w utworze Odwieczne czarnoksięskie zwierciadło (»Dziennik liter.« we Lwowie 1860). Najdosadniej a pięknie wypowiedział się na ten temat w Głosie Ludu Polskiego w tysiącletnią rocznicę zgonu Piasta (Paryż 1861). Pod wrażeniem wypadków z 8 IV 1861 w Warszawie ogłosił Hasło Polskie (Poznań 1862), poświęcone Warszawie, w którem przedstawieni tułacze polscy mają widzenie Chrystusa, wskazującego drogę do zmartwychwstania. Wydany w r. 1855 »Mohort« W. Pola odbił się żywem echem w duszy B., czego dowodem Śpiewakowi Mohorta bratnie słowo (Londyn 1863).
Z początkiem r. 1863 B., choć podupadły na zdrowiu, wybrał się do kraju, by wziąć udział w powstaniu. W Krakowie opiekował się bratem, ranionym w jednej z bitew powstańczych; sam chorowity, nie mógł już się udać na pole walki; redagował tylko przez jakiś czas pismo »Wolność«, a w październiku 1863 r. wybrał się do Lwowa. Tutaj wykończył rzewny i szczerze odczuty poemat religijny Męczeństwo Zbawiciela (Lwów 1863) i niebawem umarł 10 I 1864. August Bielowski napisał 31 I 1864 piękne »Spomnienie o Karolu Balińskim« i włączył je wraz z ósmą pieśnią pt. »Zaprzaniec boży« do będącego jeszcze w druku wspomnianego poematu. W pamięci potomnych B. żyć będzie jako postać wysoce szlachetna i podniosła, jako prawy chrześcijanin, czynny i poświęcający się miłośnik ojczyzny, szczery poeta, wprawdzie nie orlego lotu, ale władający dzielnie słowem i wierszem.
Dokładny życiorys w połączeniu z najpełniejszą bibljografją pism B-go i pism o B-im po r. 1918 u O. Korbuta w IX t. wydawnictwa: Wiek XIX, Sto lat myśli polskiej. Nie przytoczył tam K. daty wydania Ustępu z pieśni do Bogarodzicy (Kr. 1861) i pominął wydane po śmierci poety: Karola Balińskiego Kolenda, Polonez na grobie Kościuszki i Dzieciom Lelewela (Lw. 1866). Przypisana przez niego B-mu »Mądrość polska«, wydana pod pseudonimem Ludomira w Paryżu 1861, a napisana w lipcu 1858, ma być utworem Tadeusza Komara, jak twierdzi W. Lasocki we »Wspomnieniach z mojego życia« (Kr. 1933). Korbut pisze, że »rękopisy K. B. podobno przepadły; brat jego Aureli, umierając w Krakowie, kazał je sobie włożyć do trumny – jak zapewnia w liście prywatnym p. Izabela Zbiegniewska«.
Michał Janik