Mochnacki Maurycy (1803–1834), krytyk literacki, rewolucjonista, historyk powstania listopadowego. Ur. 13 IX w Bojańcu w obwodzie żółkiewskim, był synem Bazylego (zob.) i Marii z Pągowskich. Kwestionowaną niekiedy datę roczną potwierdza uwaga matki, że 15 VIII 1809 M. nie miał skończonych lat 6. Otrzymał staranne wychowanie domowe: zrazu na wsi, od r. 1815 we Lwowie, pod kierunkiem guwernerów. W r. 1819 przeniósł się wraz z rodzicami do Warszawy, gdzie zdał do VI (najwyższej) klasy Liceum. Należał tu do najczynniejszych członków uczniowskiego związku tajnego o tendencjach wolnościowych, zbierającego się nocami, w romantycznej scenerii na Dynasach. W rok potem wstąpił na Wydział Prawa Uniw. Warsz., gdzie z kolei został przyjęty do poważniejszej już organizacji tajnej, Związku Wolnych Polaków – ten jednak uległ rozbiciu w połowie 1821 r. Koledzy mieli wówczas za złe M-emu, że rozpowiada o tajemnicach związkowych; opowieść o tym, jakoby z tego powodu chcieli ukarać go śmiercią, zdaje się niepoważna. M. nie przykładał się zbytnio do nauki prawa i tylko staraniom ojca zawdzięczał, że w ogóle dopuszczono go do egzaminu po 1 roku. Pochłaniał za to chciwie literaturę i dzieła filozoficzne, przede wszystkim niemieckie. W r. 1822 spoliczkował inspektora policji, który wyrwał mu z ust fajkę paloną wbrew przepisom na ulicy. Stawiony przed w. ks. Konstantym, został skierowany za karę na 6 tygodni do prac porządkowych w ogrodzie Belwederskim, a następnie relegowany z uczelni. Istnieje ślad, że w r. 1829 uzyskał magisterium na Uniw. Lwow.; wyrok Sądu Kryminalnego z r. 1834 tytułuje go magistrem prawa.
Nie należał M. do Wolnomularstwa Narodowego ani do tajnego Tow. Patriotycznego z l. 1821–6. Został aresztowany w początku grudnia 1823 za udział w Związku Wolnych Polaków, obciążony przez Wiktora Heltmana. Dn. 17 I 1824 w więzieniu u Karmelitów ułożył obszerny memoriał, w którym wypierał się skłonności buntowniczych, obwiniał o wciągnięcie go do Związku Ludwika Piątkiewicza, wskazywał paru profesorów Uniwersytetu, jako szerzących złego ducha wśród młodzieży, oskarżał o nielojalność prasę literacką i opozycję sejmową – słowem, złamany psychicznie, dawał sędziemu rękojmie prawomyślności. Został zwolniony z więzienia w lipcu t. r., a w r. 1826 wszedł do redakcji czasopisma „Izis Polska”, poświęconego problematyce gospodarczej; z tego tytułu mianowany został nadetatowym adiunktem w Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych. Co więcej, ulegając namowom rodziców, którzy pragnęli dlań szybkiej kariery, w lutym 1827 podjął pracę w biurze cenzury, pod kierunkiem Józefa Kalasantego Szaniawskiego, z pensją 2000 złp. rocznie. Opiniował tu napływające do Warszawy książki naukowe w języku niemieckim. Dn. 2 VII poprosił Szaniawskiego o dymisję, tłumacząc w obszernym piśmie, że cenzura sprawowana w duchu skrajnej nietolerancji mija się z celem, dla którego rząd ją ustanowił, oraz że praca w niej nie zgadza się z jego sumieniem. Dymisję istotnie uzyskał 10 IX, ale ten drugi z kolei grzech młodości miał go obciążać do końca życia.
Właściwe powołanie upatrywał M. w pracy literackiej. W l. 1822–3 współpracował z ,,Astreą”, w r. 1825 z „Dziennikiem Warszawskim” (współredaktor przez pierwsze półrocze), w l. 1827–8 z „Gazetą Polską” (był jej współredaktorem), w l. 1829–30 z „Kurierem Polskim” (do jego redakcji wszedł w r. 1829). Artykułów swych nie podpisywał i trudno jest dziś o pełną ich ewidencję – szybko jednakże zdobył sobie duże wzięcie i zwłaszcza literacka młodzież liczyła się z jego zdaniem. Pisał rozbiory literatury pięknej i naukowej, rodzimej i cudzoziemskiej, a także recenzje teatralne i koncertowe, interesując się zwłaszcza grą aktorów i wirtuozów. Usiłował wpływać na dobór repertuaru teatralnego, propagując przede wszystkim wielką tragedię, a zwłaszcza sztuki Szekspira. Sam też uprawiał muzykę, grając – podobno sugestywnie i porywająco – na fortepianie oraz komponując. Poczynając od r. 1825 (rozprawa O duchu i źródłach poezji w Polszcze) stał się w Polsce czołowym heroldem i teoretykiem romantyzmu, głosząc zasadę, «że poezja powinna być oryginalną i narodową własnością», wyszydzając ślepe naśladownictwo francuskich, klasycystycznych kanonów, polemizując ostro z Janem Śniadeckim, szerząc kult Mickiewicza, robiąc reklamę przyjacielowi swemu Sewerynowi Goszczyńskiemu. Czerpiąc pełną ręką z F. Schillera, F. W. Schellinga, G. H. Schuberta, A. W. i F. Schleglów, zapalając się do coraz nowych koncepcji, które porzucał, gdy okazywały się nieprzemyślane, M. upominał się stale o sztukę rodzimą, czerpiącą z przeszłości i ze źródeł ludowych, stanowiącą odbicie «ducha narodowego» i służącą temu narodowi. Myśli swe podsumował w tomie I dzieła O literaturze polskiej w wieku XIX, napisanym pospiesznie w r. 1830, w pełnych gorączki tygodniach, poprzedzających powstanie (gotowy już tom II zaginął w rękopisie). Jako krytyk o dużym talencie i dyskutant pełen temperamentu wyróżniał się już wtedy w kółku artystów i intelektualistów warszawskich, którzy uznawali autorytet Lelewela, ale już wyprzedzali go w literackich i politycznych koncepcjach. Przedpowstaniowa działalność pisarska M-ego silnie zaważyła na dalszym rozwoju polskiej krytyki i literackiej historiografii – nie tylko romantycznej. Szczególne znaczenie miało jego pojęcie literatury jako wyrazu «uznania [narodu] samego siebie w swoim jestestwie» i jako sumienia tego narodu, a historii literatury – jako dziejów ducha narodowego. M. był ponadto twórcą długo obowiązującej hierarchii okresów literackich, której zwolennicy łączyli przekonanie o szczytowej roli romantyzmu z niedocenianiem piśmiennictwa renesansu i oświecenia. On to wreszcie zaliczył do narodowych arcydzieł „Marię” Malczewskiego.
W r. 1828 w czasie głównego procesu wytoczonego członkom Tow. Patriotycznego M. puścił w obieg anonimową rękopiśmienną ulotkę pt. Głos obywatela z zabranego kraju z okazji sądu sejmowego (wydaną drukiem dopiero w r. 1833, pod zmienionym tytułem: Głos obywatela z Poznańskiego do senatu Królestwa Polskiego z okazji sądu sejmowego). W tym świetnie napisanym tekście M. stawiał tezę, że Król. Pol. (utworzone w r. 1815) nie jest rzeczywiście niepodległe, a tym samym słuszna jest walka o jego wyzwolenie. Dyskusyjne jest, czy to pisemko naprawdę przyczyniło się – jak twierdził potem M. – do złagodzenia wyroku sądu sejmowego. Na pewno jednak spotęgowało nastroje rewolucyjne w środowisku przyszłych belwederczyków. Datę wstąpienia swego do związku podchorążych określa M. na sam początek 1829 r., czemu zdaje się przeczyć świadectwo Piotra Wysockiego, jakoby poznał M-ego dopiero w sierpniu 1830. Ogół badaczy daje też wiarę twierdzeniu M-ego, że tylko on jeden w spisku domagał się utworzenia, jeszcze przed wybuchem powstania, zakonspirowanego rządu, który by uchwycił władzę w chwili rewolucji. Nie poparty przez towarzyszy, M. miał się odsunąć od spisku, a nawet «zaczął tworzyć szkołę własną wśród młodzieży związkowej, grożąc prawie secesją» (W. Tokarz). Zbliżył się ponownie z Wysockim ok. 20 XI.
Wieczorem 29 XI 1830, z grupą cywilnych spiskowców, nie nazbyt pewny siebie, ogłosił M. powstanie «przy bębnach» na Rynku Starego Miasta i z pałaszem w ręku, z okrzykiem «Do broni» poprowadził lud pod Arsenał. Uczestniczył też w starciu z pułkiem «wołyńskim» opodal pałacu Mostowskich. W nocy dostrzegamy go u Lelewela, gdzie kilku członków lewicy sejmowej z Janem Olrychem Szanieckim radziło nad utworzeniem rewolucyjnego rządu; nie wiadomo, czy usiłował przełamać ich niezdecydowanie. Ster wydarzeń przejęła, nazajutrz po wybuchu, konserwatywna Rada Administracyjna, uzupełniona kilku popularnymi nazwiskami. M. podjął przeciwdziałanie zawiązującej się kontrrewolucji, organizując 1 XII «klub patriotyczny» z radykalnych, inteligenckich żywiołów. Na pierwszym zebraniu klubu w Ratuszu przełamał opór nowych władz miejskich: Stanisława Węgrzeckiego i Tomasza Łubieńskiego, którzy nie chcieli dopuścić do obrad; został też jednym z wiceprezesów klubu, przy nominalnej prezesurze Lelewela. Tegoż dnia ułożył gorącą, ale raczej ogólnikową odezwę Do mieszkańców Warszawy, wzywając ich do dalszej walki «dla wolności myślenia,… dla zachowania moralnego charakteru naszego, … dla usunięcia od rządu ludzi nieudolnych, zaprzedanych». Wieczorem 2 XII w salach redutowych przemawiał ponad godzinę do kilkuset zebranych, oskarżając Radę Administracyjną o działanie na szkodę rewolucji. Myślał o przekształceniu klubu w «nieustającą reprezentację ludu warszawskiego». Nie znalazłszy poparcia, wniósł o wysłanie deputacji do rządu z żądaniem nie wchodzenia w układy z Konstantym, lecz «zniszczenia lub rozbrojenia nieprzyjaciela» oraz rozszerzenia rewolucji na prowincję. Z tym ultimatum stanął M. tejże nocy przed Radą Administracyjną, grożąc jej «gniewem ludu», który zalegał masą plac Bankowy. Został gładko wymanewrowany przez ministra Lubeckiego: powołany do składu Rady wraz z 3 innymi klubistami, zażądał przekształcenia jej w Rząd Tymczasowy, co też nastąpiło 3 XII… ale przy wykluczeniu klubistów ze składu nowej władzy. Pozycję kontrrewolucji wzmocniło tego dnia zawarcie układu z Konstantym i powrót do miasta oddziałów dotąd wiernych w. księciu. Na wieczornym zebraniu klubu M. ponowił swoje ataki, oskarżając imiennie o zdradę gen. Chłopickiego. Tym razem został źle przyjęty przez publiczność, wśród której przeważali przeciwnicy ruchu. Zdezawuowany nawet przez przyjaciela Ksawerego Bronikowskiego, M. musiał uchodzić z sali przed pogróżkami. Nie udało mu się też 4 XII poruszyć przeciw rządowi Szkoły Podchorążych. Większa część prasy okrzyczała go jako przeciwnika zgody narodowej, wypominano mu też zjadliwie niedawną służbę w cenzurze. M. musiał ukrywać się, usprawiedliwiać; pod dyktandem Lubeckiego napisał retraktację, w której przyznawał, że Rząd Tymczasowy zasługuje na zaufanie.
Przeciwko dyktaturze Chłopickiego ogłoszonej 5 XII M. działał teraz na drodze legalnej; 10 t. m. wrócił do redakcji „Kuriera Polskiego”, organu opozycji kaliskiej, która też brała go w obronę przed miotanymi nań oskarżeniami. W „Kurierze” M. wypowiedział się przeciw układom z Mikołajem; w broszurze Co rozumieć przez rewolucję w Polsce (24 XII) stawiał jako jej cel niepodległość, podtrzymując zarazem hasło zgody wszystkich stanów. Chcąc się pozbyć M-ego z Warszawy rząd powierzył mu misję propagandową na Wołyniu; chłodno przyjęty w Lublinie, M. zawrócił do Warszawy z Uściługa, powierzywszy komu innemu plik odezw do obywatelstwa «Ziem Zabranych». Dn. 5 I 1831 zaczęła ukazywać się „Nowa Polska”, organ lewicy powstańczej. M. wymieniony był w składzie redakcji, lecz na razie nie zabierał w niej głosu. Nazajutrz po upadku dyktatury Chłopickiego, 19 I M. zainaugurował zebranie Tow. Patriotycznego, znów obrany jego wiceprezesem. Chciał z Towarzystwa uczynić narzędzie presji na sejm i domagał się (23 I), aby sejm zerwał stosunki z caratem i ogłosił niepodległość w granicach przedrozbiorowych. Niezadowolony z połowicznej, jak twierdził, uchwały detronizacyjnej z 25 I atakował sejm w „Nowej Polsce” w cyklu gwałtownych artykułów (26 I – 14 II), pierwszy raz teraz, w polemice z Wincentym Niemojowskim, wysuwając hasło powiązania rewolucji narodowej z socjalną, nadania chłopom praw obywatelskich, «tak żeby wszystko u nas spolszczało i zziemianiało» (Byt albo nie byt, Czemu masy nie powstają). Jednakże Tow. Patriotyczne nie poparło M-ego w jego akcji antysejmowej, tak że M. 28 I zażądał wykreślenia siebie z listy członków. Na prośbę zebranych odstąpił od tego zamiaru, ale też utracił przekonanie do tej organizacji.
W połowie lutego M. zaciągnął się jako szeregowiec do 1 p. strzelców pieszych; zdaniem S. Krzemińskiego uprzedzał w ten sposób decyzję komitetu rozpatrującego papiery tajnej policji, ażeby uznać go za niezdolnego do służby cywilnej, z racji fatalnego zeznania z r. 1824. Ranny pod Wawrem 19 II wziął udział po wyleczeniu, już jako podporucznik, w wyprawie na gwardie, a pod Ostrołęką «przy obronie armat 4 ciężkie rany odebrał», za co uzyskał złoty krzyż wojskowy. Niezdolny do dalszej służby, wrócił do polityki w chwili pogarszającej się sytuacji powstania. Winą obarczał nadal sejm i rząd; ratunek upatrywał obecnie w silnej władzy jednego człowieka. W czerwcu, wbrew lewicy Tow. Patriotycznego, podsuwał Janowi Skrzyneckiemu myśl o rozpędzeniu sejmu; rozczarowany do wodza-kunktatora zaczął pokładać nadzieję w gen. Janie Krukowieckim. Nie miał nic wspólnego z rozruchem 15 VIII, a nawet ukrył się następnej nocy w obawie, aby lud poszukujący winnych nie zwrócił się i przeciw niemu. Następnego dnia w Tow. Patriotycznym przemawiał za jedynowładztwem, mając na myśli Krukowieckiego, lecz i tym razem nie zyskał poparcia. Towarzystwo już następnego dnia zostało rozwiązane, Krukowiecki doszedł do władzy, lecz M-emu nie dał obiecanej funkcji radcy stanu, raz jeszcze przypominając niegodne jego zachowanie się u Karmelitów. I tym razem M. zwrócił się do publicystyki. W „Dzienniku Powszechnym Krajowym” (17–29 VIII) zastanawiał się nad sposobem ratowania sprawy, ale inaczej niż w lutym głosił: «Istotą naszej rewolucji jest restauracja. Akt ten dźwignienia się spod obcego jarzma socjalną poprzedza naprawę». Rezygnując z radykalizmu na dziś, domagał się tym mocniej kontynuowania walki. Należał do narad lewicy sejmowej, konspirującej przeciw Krukowieckiemu w salonie Cecylii Chłędowskiej. Dn. 30 VIII prosił listownie Krukowieckiego o dymisję z wojska; 4 IX w „Dzienniku Narodowym” raz jeszcze poddał krytyce połowiczność partii kaliskiej. W nocy z 6/7 IX, już po upadku Woli, M. wdał się w sprzeczkę z gubernatorem Warszawy, gen. Wojciechem Chrzanowskim, który kazał go wziąć pod straż i rozstrzelać, czy też wydać Rosjanom; udało mu się jednak zbiec z aresztu, wśród powszechnego bezhołowia. W Zakroczymiu 16–18 IX ogłosił jeszcze w „Gazecie Narodowej” 3 artykuły, zwalczając myśl o układach, starając się podtrzymać na duchu ostatki sejmu i wojska. Na własną rękę, wraz z bratem Kamilem (zob.), «manowcami i lasami» przedostał się przez granicę pruską. Wyrok Najwyższego Sądu Kryminalnego z r. 1834 zaliczył go do skazanych na szubienicę.
Podróż na zachód odbył M. pod przybranym nazwiskiem. Stanął w Paryżu 2 XI, zaś 6 t. m. wziął udział w obiorze «tymczasowego» komitetu emigracyjnego, kierowanego przez kaliszan. Wnet jednak, wraz z Adamem Gurowskim, ogłosił przeciw temuż komitetowi 2 bezimienne broszury (18 i 25 XI) protestujące przeciw rwaniu się do władzy ludzi, «którzy zgubili rewolucję». Sekretarzował na zebraniach «Ogółu» paryskiego 8 i 9 XII, na którym powołano Komitet Narodowy Polski pod prezydencją Lelewela. W głosowaniu tajnym na członków Komitetu otrzymał tylko 13 głosów na 62 – w tym punkcie ostatecznie rozeszły się jego drogi z dawną lewicą klubową, z której niebawem wyłoniło się Tow. Demokratyczne Polskie. Wszedł do władz Tow. Literackiego, założonego w Paryżu przez Lelewela, ale nie doszedł do zgody z tym ostatnim, odnośnie do planów tej organizacji. W początku stycznia 1832, wraz z bratem Kamilem, posłał wyzwanie gen. Józefowi Bemowi, gdy ten w liście do Lelewela potraktował obelżywie cywilnych emigracyjnych działaczy. Do pojedynku nie doszło, zaś M. wkrótce opuścił Paryż twierdząc, że pragnie w zaciszu zająć się napisaniem historii powstania. Czas od 11 I do końca marca 1832 spędził w Metzu, udzielając się towarzysko, flirtując z Francuzeczkami, uczestnicząc m. in. w koncercie dobroczynnym, na którym wykonał na fortepianie koncert J. Hummla. Był jednak zupełnie bez grosza i na próżno występował, za pośrednictwem Lelewela, o przyznanie mu renty należnej jako przejściowemu członkowi powstańczego rządu. Lelewel życzliwie udzielił mu, jako historykowi powstania, własnych notat o r. 1831, ale nie miał doń zaufania jako do polityka, co z kolei też M. odwzajemniał. W lecie 1832 M. znalazł się w Paryżu na czele «półśrodkowej» opozycji przeciw komitetowi Lelewela i doprowadził do rozłamu w «Ogóle» paryskim, tworząc secesyjną grupę, tzw. «Woban» (nazwa hotelu «Vauban», w którym obradował), przeciwstawiony dotychczasowemu «Taranowi» (od ulicy rue de Taranne). «Woban» wysuwał na przywódcę emigracji gen. Józefa Dwernickiego; jednakże i do komitetu Dwernickiego M-emu nie udało się dostać; w ogólnoemigracyjnym głosowaniu w r. 1833 znalazł się dopiero na 12 miejscu, z 498 głosami. Pominięto go również przy wyborach do rady zakładu paryskiego.
Od lipca 1832 M. współpracował z „Pamiętnikiem Emigracji Polskiej” swego przyjaciela Michała Podczaszyńskiego, drukując tu w odcinkach listy do wydawcy «w przedmiotach narodowego powstania» – pierwsze zarysy pisanego równolegle dzieła. Rozważania te w n. r. przeciągnął dalej, kreśląc dzieje Tow. Patriotycznego, wydarzeń 15 VIII i ich następstw aż do upadku stolicy. Kilkakrotnie zabierał głos na temat narastającego konfliktu wschodniego i jego możliwego wpływu na sprawę polską. W sierpniu 1832 raz jeszcze musiał usprawiedliwiać się w liście otwartym do Michała Hubego ze swego zachowania się w śledztwie przed 8 laty. W styczniu 1833 powracał do problemu rewolucji społecznej, ale pojmował ją teraz bardziej solidarystycznie, w duchu 3 Maja; po wyjarzmieniu Ojczyzny wypadnie ogół chłopów powołać do rzędu szlachty, «ażeby bez rozlewu krwi bratniej cała Polska w poprzek i na podłuż była wybrukowana herbami». Szczególnie ciężki był dla M-ego rok 1833, gdy brat jego w ostatniej nędzy dogorywał w Hyères, a on sam szarpał się z trudnościami materialnymi. Wyobrażał sobie, że zdoła utrzymać się z lekcji muzyki, ale chciał naprzód ukończyć swoje dzieło. Myślał już o przekładzie na francuski i angielski, za pośrednictwem ojca szukał dlań prenumeratorów w Galicji; ostatecznie musiał wejść w układ z posłem Władysławem Chełmickim, który łożąc na druk wykorzystywał bez skrupułów trudne położenie autora.
W drugiej połowie 1833 r., usunąwszy się do Marly pod Paryżem, napisał M. tom I dzieła: Powstanie narodu polskiego w r. 1830 i 1831; do lipca 1834 tom II, doprowadzony do 25 I 1831. Oba te tomy ukazały się drukiem w Paryżu: pierwszy w końcu 1833 r. (z datą: 1834), drugi w r. 1834. M. napisał, jak sam zaręczał, również tom III, brał się do pisania tomu IV i ostatniego; autografy te jednakże zaginęły. Dzieło pozostało nie dokończone. Opierało się z konieczności na niewielkiej liczbie dokumentów urzędowych, na prasie powstańczej i głównie na relacjach uczestników już drukowanych lub użyczanych na piśmie przez ludzi tak dalekich od siebie, jak m. in. Adam Gurowski i Władysław Zamoyski. Ten zasób informacji M. uzupełniał i korygował własną wiedzą i intuicją, pisząc nie dzieło naukowe, lecz pamflet polityczny niezmiernie sugestywny, zważywszy talent autora i jego umiejętność dramatyzowania sytuacji. Najnowsza historia Polski kreślona z perspektywy szlacheckiego rewolucjonisty mówiła o krzywdzie wyrządzonej narodowi w r. 1815, o gwałtach, jakie cierpiał pod rządami Konstantego. Obojętnym na przyszłość narodu warstwom posiadającym przeciwstawiał patriotyczne środowisko spiskujące. Rację więc mieli, jego zdaniem, młodzi sprawcy 29 XI – zgubili sprawę kontrrewolucjoniści. Tu już autor rozkłada akcenty: najmocniej oskarża Lubeckiego i Chłopickiego, nie bez szacunku mówi o ks. Adamie Czartoryskim, znacznie krytyczniej o sejmie i partii kaliskiej, dość ironicznie o Lelewelu. Rozumie znaczenie mas w biegu wydarzeń, lecz nie uznaje w nich czynnika samoistnego, a tylko obiekt oddziaływania stron toczących walkę. Tak pośpiesznie skreślony obraz powstania listopadowego uznać trzeba za jedno z arcydzieł polskiej romantycznej prozy. Oddziałało ono potężnie na pierwsze pokolenie czytelników na emigracji i w kraju, do dziś zaś liczy się w historiografii, mimo iż kolejni badacze ujawniają świadome i nieświadome deformacje, jakich się dopuszczał autor w ocenie ludzi i rzeczy. Toczące się po dziś dzień dyskusje dokoła wielkich (i zmarnowanych) szans powstania listopadowego obracają się nadal w kręgu argumentów M-ego.
Od radykalnych poglądów z lutego 1831 oddalał się M. stopniowo w miarę umacniania się w przekonaniu, że rewolucję doprowadzić może do zwycięstwa tylko silna władza. Od r. 1833 przestał rachować na bliski przewrót powszechny lub wojnę europejską; naród – twierdził – winien wyzwolić się własnymi siłami. W czerwcu 1834 oświadczał: «Nie pojmuję rewolucji w nieładzie, albo pod jakąkolwiek bądź inną, a nie absolutną formą rządu». W emigracji istniała wtedy jedna tylko grupa oparta na zasadzie jednostkowego autorytetu: obóz Czartoryskiego. I w tamtych kołach obserwowano uważnie ewolucję M-ego ku poglądom «umiarkowanym», myślano o pozyskaniu jego świetnego pióra dla obrony ks. Adama, potępianego przez coraz szersze koła, jako «nieprzyjaciela emigracji i sprawy polskiej». Latem 1833 M. zbliżył się z Aleksandrem Jełowickim (zdaniem T. Kozaneckiego M. tłumaczył dla Jełowickiego „Słowa wieszcze” F. R. Lamennais, choć publicznie się tego wypierał). W maju 1834 nawiązał kontakt z Zamoyskim, zrazu listowny, później osobisty. Sprawa zasiłku na dalsze tomy Powstania była drugoplanową. M. przede wszystkim chciał skłonić ks. Adama do publicznego postawienia programu powstańczego, do utworzenia jawnego rządu insurekcyjnego na emigracji, do wznowienia rewolucji ludowej – acz pod egidą szlachty, do podjęcia w wolnej Polsce reform społecznych – bez rachub na zatrzymanie władzy dla siebie. Myśli te miałby lansować nowy dziennik redagowany przez M-ego, finansowany przez czartoryszczyków.
M. był już wówczas poważnie chory na gruźlicę. W końcu września 1834 przeniósł się do Auxerre i w imieniu tamtejszego «zakładu», złożonego z ok. 20 oficerów, ogłosił 17 i 23 X dwa «pisma okólne»: jedno do gen. Józefa Dwernickiego, drugie «do rodaków w emigracji». W pierwszym brał w obronę Czartoryskiego przed miotanymi nań oskarżeniami. W drugim uzasadniał konieczność ustanowienia «władzy ogólnej centralnej – dla insurekcji i w duchu zasad insurekcji». Odezwa ta została odrzucona przez demokratów; M-ego zabolał zwłaszcza ostry list otwarty przyjaciela Ludwika Nabielaka z 29 XI. Ale i ks. Adam odniósł się do pomysłów M-ego raczej powściągliwie. W październiku Janusz Woronicz przywiózł do Paryża ciężko już chorego M-ego na dalsze rozmowy z Zamoyskim, które nie doprowadziły do porozumienia. M. po 7 tygodniach wrócił do Auxerre, gdzie zmarł 20 XII 1834. Uczczono go wspaniałym pogrzebem. Grób na miejscowym cmentarzu uległ zniszczeniu na skutek regulacji ulicznej; pomnik wystawiony ze składek emigrantów został przeniesiony w inne miejsce. W następstwie obóz Trzeciego Maja pasować miał M-ego na prekursora idei królewskości «Adama I». Niezależnie od tych uroszczeń pisma M-ego miały przyczyniać się do podtrzymania nastrojów niepodległościowych wśród paru następnych pokoleń ujarzmionego narodu.
Wybitną osobowością M-ego zainteresowała się literatura piękna. Kosterą nazwał go Juliusz Słowacki w „Beniowskim” (1841). Pamięć jego otaczali kultem Cyprian Norwid („Psalmów – psalm”, 1850) i Józef Bohdan Zaleski (w cyklu poezji „Zaduma i nokturno”, 1877). Autor O literaturze polskiej XIX wieku stał się później bohaterem wiersza Jana Lechonia (w zbiorze „Karmazynowy poemat”, 1920), opowiadań Zygmunta Kisielewskiego („Godzina Mochnackiego” w tomie „Żołnierka”, 1913) i Jerzego Zawieyskiego („Romans z ojczyzną”, 1963), powieści Tadeusza Łopalewskiego („Krótkie życie Mochnackiego”, 1964) oraz D. Sidorskiego („Szalony jasnowidz”), dramatów: Stefana Krzywoszewskiego („Walka”, 1928), Felicji Kruszewskiej („Wiatr”, 1930, druk. we fragmentach) i T. Łopalewskiego („Romans z ojczyzną”, wyst. 1948). M. pojawia się również w powieści Leona Kruczkowskiego „Kordian i cham” (1932).
Popiersie z brązu dłuta W. Oleszczyńskiego na cmentarzu w Auxerre, znane też z odlewów gipsowych (reprod. wg miedziorytu S. Łukomskiego w Pismach rozmaitych M-ego, Paryż 1836); Wielokrotne reprod. miedziorytu i stalorytu A. Oleszczyńskiego; – Nowy Korbut, VIII, IX; Pol. Bibliogr. Liter., za l. 1944/5 i n.; W. Enc. Ilustr., (S. Krzemiński); W. Enc. Powsz. (PWN); Filoz. w Pol. Słown. (J. Szacki); Słown. Muzyków Pol., II; – Askenazy Sz., Łukasiński, W. 1929; Barzykowski S., Historia powstania listopadowego, P. 1883–4 I–V; Bortnowski W., Walka o cele powstania listopadowego, L. 1960; Cygler B., Działalność polityczna J. Lelewela, Gd. 1969; Gadon, Emigracja polska; Gollenhofer J., Polityczna strona działalności M. M-ego, Kr. 1904; Grynwaser H., Pisma, Wr. 1951 I; Harbut J., Noc Listopadowa, W. 1926; Kalembka S., Wielka Emigracja, W. 1971; Kamiński A., Polskie związki młodzieży, W. 1963 I; Karpiński W., Król M., Sylwetki polityczne XIX w., Kr. 1974 s. 14–20; Konarska B., W kręgu Hotelu Lambert, Wr. 1971; Kowalska A., Mochnacki i Lelewel współtwórcy życia umysłowego Warszawy i kraju, W. 1971 (podob.); Kozanecki T., Mochnacki i obóz Czartoryskiego, „Przegl. Hist.” 1956; Krzemień-Ojak K., M. Mochnacki. Program kulturalny i myśl krytycznoliteracka, W. 1975; Kucharzewski J., M. Mochnacki, Kr. 1910; Łepkowski T., Warszawa w powstaniu listopadowym, W. 1965; Meloch M., Warszawa w pierwszych dniach powstania listopadowego, w: Studia z dziejów Warszawy 1830–1831, W. 1937; Oppman E., Warszawskie Towarzystwo Patriotyczne, W. 1937; Sokolnicki M., Les origines de l’émigration polonaise, Paris 1910; Szacki J., Historia jedynego romansu, W. 1958; tenże, M. Mochnacki, w: Polska myśl filozoficzna i społeczna, W. 1973 I 7–29; Szpotański S., M. Mochnacki, Kr. 1910; Śliwiński A., Joachim Lelewel, W. 1918; tenże, M. Mochnacki, W. 1910; Tokarz W., Sprzysiężenie Wysockiego i Noc Listopadowa, W. 1927; Zajewski W., Ideologia i rola polityczna „Nowej Polski” w powstaniu listopadowym, „Przegl. Hist.” 1958; tenże, Walki wewnętrzne w powstaniu listopadowym, Gd. 1967; Wzmianki o M-m we wszystkich pamiętnikach związanych z polityczną historią powstania listopadowego; – Jenerał Zamoyski 1803–1868, P. 1914 III; Lelewel, Listy emigracyjne; – B. Jag.: rkp. 6791 II 949, 1013; B. Narod.: rkp. 6598 III (koresp.), 5637 III; B. Ossol.: rkp. 13121 III, 13472 III, 12043 II; B. Pol. w Paryżu: rkp. 409.
Stefan Kieniewicz