Dzierżanowski Michał (ok. 1725–1808), h. Grzymała, konfederat barski i awanturnik, był synem Franciszka, łowczego lubelskiego, i Anny z Chociszewskich. Rodzeństwo było ogromne, podobno 18 braci i 6 sióstr (choć na razie dorachować się można trzech mężczyzn i pięciu kobiet); ojciec żył jeszcze w r. 1772 i rachowano go wtedy na trzysta tysięcy fortuny. W każdym razie synowie musieli szukać szczęścia w świecie, zwłaszcza że córki nie od razu poznajdowały sobie mężów. O przygodach Michała w młodości, oprócz ułamkowych wersji, istnieją dwie główne relacje. Jedną spisał historyk Rulhière według opowiadań pośrednio lub bezpośrednio od samego D-go słyszanych w Wiedniu w r. 1776. Drugą zebrał powieściopisarz H. Rzewuski tamże, już po śmierci »bohatera«, też z tradycji, którą sam D. sobie układał. Informacja, jakoby D. był synem Mikołaja, wojskiego i sędziego płockiego, odpada wobec wyjaśnień zawartych w uzupełnieniach do Niesieckiego; nie jest wykluczonym, że ów ojciec był klientem Zamoyskich.
Około r. 1744 D. wyjechał do Francji z Gdańska na fregacie, aby z innymi ochotnikami zaciągnąć się do pułku, który z szlachty polskiej formował marszałek Löwendahl, będący wówczas w służbie Ludwika XV. Anglicy schwytali fregatę i przetrzymali jakiś czas D-go w Londynie; kiedy go wypuścili, odbył kampanię »pod najlepszymi generałami«. Po pokoju akwizgrańskim (1748) wrócił między swoich i zastał okropne kłótnie w rodzinie: macocha Morykoniówna (to drugie małżeństwo łowczego stwierdza kontynuator Niesieckiego) rugowała pasierbów z majątku, więc Michał z paru braćmi oćwiczył ją i »wymierzył pokrzywdzonym sprawiedliwość«, po czym wydziedziczony przez ojca odbył pokutniczą pielgrzymkę do Rzymu. Gdy wracał przez Francję, został zaaresztowany, ale za interwencją rodaków wypuszczony.
Wówczas udał się w dalszą podróż, o której nasze relacje są jeszcze bardziej bałamutne, po części sprzeczne. Raz słychać, że służył w Indiach pod Dupleixem (w takim razie najdalej do r. 1754), kiedyindziej, że pod Lally Tollendalem, więc w latach 1758–60. Wymusztrował sipajów tak, że aż zazdrościli Anglicy, ale pokłócił się ze swym szefem i pojechał ze skargą do Francji; po drodze zbadał wybrzeża Martyniki, a gdy przegrał proces, próbował sprzedać swe odkrycia Anglikom. Zaangażowany przez rząd portugalski, miał jechać na wojnę z Paragwajem, że jednak gadał niedyskretnie, musiał wymykać się do Hiszpanii (rzeczywiście umiał później po hiszpańsku). Według drugiej wersji D. jeszcze w Indiach bawił się korsarstwem, aż zapędzony przez Anglików ku brzegom Madagaskaru, zapalił swój statek, wylądował – i został »z Bożej łaski Michałem I królem Madagaskaru«. Nie dość na tym, wdał się w wojnę z królem francuskim, poniósł klęskę, choć miał 10.000 tubylców przeciw 1000, po czym na zagarniętym holenderskim statku dopłynął do wyspy św. Heleny. Kończy się ta relacja utratą statku w ręce angielskie, paroletnim procesem D-go z rządem brytyjskim, wzięciem odszkodowania czy też odczepnego i powrotem do Polski.
Ile było prawdy w powyższych na pół fantastycznych wersjach, dojść jeszcze nie sposób. Zasługiwały one poniekąd na wiarę, skoro Repnin wyraża się o D-im kategorycznie: »we wszystkich czterech częściach świata robił szelmostwa (moszenniczał)«, a hipotetycznie dodaje od siebie: »i wszędzie zasłużył na stryczek«. W kołach konfederackich też mówiono o nim, że zdobył wyspę, komenderował Indianami, i nazywano go Afrykańczykiem lub »Amerykańczykiem«. Wśród elektorów Stanisława Augusta nie figuruje ani jeden Dzierżanowski. Mimo to nasz podróżnik znalazł się wnet przy królu, dostał klucz szambelański, a w lutym 1766 r. poważnie brano go w rachubę jako przyszłego posła do Anglii; król, pod wrażeniem jego wielojęzycznej wymowy dawał mu tysiąc dukatów, by sobie kupił cesję starostwa. Już po roku wysługiwał się D. Repninowi w konfederacji Radomskiej i »coś gadał bezbożnie na wiarę« (może tylko za tolerancją dla różnowierców).
Nagle, podniecony hasłami konfederacji Barskiej, uknuł D. samotrzeć z Janem Ponińskini i Szymonem Kossakowskim spisek na porwanie Repnina; drugim celem roboty miała być detronizacja Poniatowskiego i przywrócenie na tron Sasa. Gdy tamci zajmą się Wielkopolską i Litwą, D. posadzi na koń Mazowsze. W Gostyninie na czele czterdziestu zapaleńców ogłosił się marszałkiem miejscowej konfederacji i ogłosił gwałtowny manifest przeciw Rosji, dysydentom i królowi (23 VII). Pobiegł zaraz do Ciechanowa, a tam źle przyjęty, rzucił się w Puszczę Kurpiowską; nim zdołał rozruszać Kurpiów, nadszedł rosyjski major Vujić i zniósł jego gromadkę. Przez Przasnysz i Wyszogród, rozpuszczając na różne strony wieść, że »Dzierżanowski idzie«, umykał w rewerendzie aż na Podgórze; Repnin na jego głowę wyznaczył nagrodę.
Na wezwanie podskarbiego Wessla stawił się w Cieszynie i zaprzysiągł nowy spisek, gdzie była mowa nawet o zgładzeniu Stanisława Augusta. Odtąd należy D. do grupy »siedmiu marszałków«, która formowała obóz warowny koło Gabułtowa i Muszynki. Wybija się nad innych namiętną do króla nienawiścią, a o wpływy rywalizuje z Józefem Bierzyńskim. Obaj byli narzędziami Wessla, ale licząc się z autorytetem A. Krasińskiego złożyli wota na jego brata jako marszałka Generalności. »Gabułtowscy« razem rozbili zaciągi Marcina Lubomirskiego i odsądzili go od marszałkostwa krakowskiego. D. wciąż się pisał marszałkiem gostyńskim, choć ziemia ta oddała laskę Fr. Mikorskiemu. 23 VIII 1769 D. w towarzystwie czterech kolegów wkroczył do opuszczonego przez Rosjan Krakowa; stamtąd rozsyłał komendy egzekucyjne, złupił Pieskową Skałę, ściągał i rozprzedawał dziesiątki tysięcy beczek soli z Wieliczki; paru oficerów, jak Mikołaja Kossowskiego i Stanisława Rudzkiego, egzekwował bez sądu, a nic nie robił dla obrony miasta. Przed nadciągającym Drewiczem uciekł bez walki w 2000 wojska.
W nowoutworzonej Generalności w Białej Śląskiej (od listopada 1769) przybrał pozę »wielkiego sprawiedliwości miłośnika, wiary zelanta, ojczyzny i wolności obrońcy«, choć był, jak twierdzi Bierzyński, autorem książek przeciwko wierze i nieśmiertelności duszy. Żądał z hałasem natychmiastowego ogłoszenia bezkrólewia. Zamiast iść na front, do obozu Szaniawskiego, wolał szczuć wojsko na Generalność i w tej robocie znów spiknął się z Bierzyńskim. Na ich podżegania Generalność odpowiedziała wyrokami banicji (III–IV 1770). D., który dotąd działał za podszeptem Wessla, spostrzegł się, że Bierzyński ciągnie do zdrady na rzecz Rosji. Wówczas z M. Walewskim urządzili na kolegę zasadzkę i spętanego wysłali z Bielska do Czarnego Dunajca. Nie upłynęło parę tygodni, gdy Bierzyński odzyskał wolność (widać za wiele wiedział o D-m) i oddał swych żołnierzy Drewiczowi. Zaś samozwańczy marszałek gostyński dał się na głowę pobić temuż wodzowi pod Sromowcami (29 IV). Poznał się na nim biskup Krasiński, gdy go nazywał po prostu łotrem, co kaznodzieja Garlicki określał ściślej: »perversus turbator«.D. znalazł jednak protektorki w Amelii Mniszchowej i Ludwice Cetnerowej; pod ich osłoną dalej tropił »niegodziwości« w postępowaniu szefów, Paca i Bohusza. Ogromnego jego manifestu czy też listu otwartego z d. 3 IX 1770, pełnego inwektyw, ale też ciekawych informacji, Generalność nie przyjęła do wiadomości, i sam Wessel nazywał go »pałogłowcem«, ów jednak postawił na swoim i doczekał się 22 X ogłoszenia detronizacji. Ganił nawet protektora za to, że uznał Generalność; judził K. Pułaskiego, buntował M. Suffczyńskiego, któremu daleki regimentarz Potocki z Wołoszczyzny zlecił zastępstwo. Ostatecznie Generalność zawiesiła go w funkcji i zabrała się do rozsądzenia sporu między nim a walczącym w kraju Mikorskim (luty–kwiecień 1772).
Wieść o rozbiorze przerwała to postępowanie. D., wygłosiwszy ostatnią patetyczną perorę (28 V), wyjechał z Cieszyna do Wiednia. Jeden z pierwszych złożył przysięgę poddańczą Józefowi II (może jako obywatel z Zamojszczyzny,) rozpisał się o swych zamorskich wyczynach i prosił o tytuł kasztelana krakowskiego. Zamieszkał bez tytułów w Wiedniu na lat kilkadziesiąt.
Żył tam po kawalersku w gronie »cierpiących Polaków« (bo był wyłączony z łaski rosyjskiej); nie unikali go zresztą i cudzoziemcy, jak Rulhière, jak słynny szalbierz Castriotto (Zannović), jak wreszcie cesarz Józef, którego D. bawił swą fantazją i tupetem. Rzekomo nie przyjął pensji od Franciszka II (po 1792), bo też brał zasiłki od ordynata Zamoyskiego, a potem pensję 300 dukatów od Rzewuskich. Stanisław Wodzicki poznał go w roku 1788 u Józefa Ossolińskiego, gdzie opowiadał niestworzone dziwy. »Wzrostem ogromny, tuszy dobrej, z upudrowaną fryzurą, starannie ubrany w suknie niemieckiego kroju., wyglądał jeszcze jak rydz… Nie było w Wiedniu znaczniejszego domu polskiego, gdzieby nie bywał; to samo rozumie się o pierwszych domach niemieckich, jako to u księżny Lichtenstein, u księcia Paar, u hrabiów Kolowrata i Palffego, szczególniej zaś u ministra Kaunitza był prawie codziennym stołownikiem«. Udawał alchemika, wyłudzał pieniądze, a niektórzy go posądzali o stosunki z tajną policją. Umarł w stanie bezżennym w r. 1808. Jeden z jego braci był w wojsku koronnym porucznikiem (1786), drugi majorem (1793). Jego sława znalazła echo w literaturze: Mickiewicz słyszał o jego szermierce (»tak się Dzierżanowski składał«), Kaczkowski go wprowadził do cyklu Nieczui, Szujski napisał o nim dramat (1859), który jednak potem starał się pogrążyć w niepamięci.
Konopczyński Wł., Konfederacja Barska 2 t. W. 1936–8; tenże, Konfederacja Barska, Wybór tekstów, Bibl. Nar. nr 102; tenże, Pułaski K., Kr. 1931; Bartoszewicz Jul., w Enc.Org., Korespondencja St. Aug. z Branickim, tenże, wyd. Gumplowicz L., Kr. 1872 s. 57; Pułaski K., Szkice i poszukiwania s. II i III; Sołowjew, Ist. Rossii; Schmitt H., Panowanie St. Aug. Poniatowskiego, III 406 i Dokumenty; Rulhière, Cl. C., Histoire de l’anarchie de Pologne, Paryż 1808 III; Rzewuski H., Teofrast Polski II 151. Relacje S. L. Gereta w Dzien. Poznańskim i w Dzienniku literackim 1868–70. Listy W. Jakubowskiego; Wodzicki St., Wspomnienia 209–12; Z pamiętnika konfederatki T. Sapieżyny; Dziennik J. A. Puttkamera w Bibl. Wil. T. P. N.; listy D-go do Generalności w Tekach Mniszcha, rpsy PAU; Manifest J. Bierzyńskiego 14 I 1771, rps PAU 1149; zeznania B. w Mosk. Arch. Spr. Zagr.; koresp. Mniszchów w B. Czart., koresp. Wessla, zob. Konopczyński, Przegląd źródeł do Konfed. Barskiej w »Kwart. Hist.« 1934. Zamorskie przygody D-go przypuszczalnie zostawiły ślady w archiwach marynarki i kolonij różnych krajów.
Władysław Konopczyński