Sieniawska Zofia (1591–1629), ksieni benedyktynek w Sandomierzu. Ur. 23 V w Sieprcu (Sierpcu), była córką marszałka nadwornego kor. Prokopa (zob.) i Elżbiety z Gostomskich (zob.).
Wychowywała się najpierw w Sieprcu u babki Zofii Gostomskiej, potem w Ratnie na Wołyniu u matki, owdowiałej w r. 1596. S. była dzieckiem niekochanym, wręcz nienawidzonym. Jej powołanie zakonne było owocem tyleż osobistej pobożności, co i nacisku ze strony matki, która obie swoje córki (Zofię i młodszą Elżbietę, ulubienicę) wychowywała z góry do życia zakonnego. Obie przywdziały habit w Chełmnie 22 IX 1610, mimo sprzeciwu ze strony krewnych, i złożyły tamże profesję 4 X 1611; już 20 X t.r. Elżbieta zmarła. S. miała usposobienie intelektualistki, dla której pierwszą potrzebą jest dokładne zrozumienie i jasne sformułowanie poznanej prawdy; tak np. na wielkopostną zachętę do ćwiczenia się w miłości bliźniego zareagowała napisaniem zbioru rozmyślań na ten temat. Te i inne jej rozmyślania krążyły po klasztorze w odpisach, zalecane przez ksienię Magdalenę Mortęską i spowiednika do użytku zakonnic. Z uzdolnieniami intelektualnymi łączyła autentyczną pokorę i wielkie poczucie humoru. Była jednak w klasztorze traktowana z pewną rezerwą z racji nadmiernej zależności psychicznej od matki despotki i od spowiedników. Jeszcze w nowicjacie obie z siostrą uprawiały niemal kult jezuity Mikołaja Łęczyckiego, zwłaszcza podczas jego wizyt w Chełmnie, co raziło inne zakonnice. Gdy objawy tego kultu ustały na skutek pouczeń mistrzyni (Anny Kostczanki), Łęczycki uznał to za dowód pogardy benedyktynek dla kapłanów w ogóle i wystąpił ze stosownymi kazaniami. Zmusiło to całą wspólnotę do przemyślenia i określenia roli kierownika duchownego w życiu zakonnym; ksieni Mortęska i większość zgromadzenia opowiedziała się wtedy za całkowitą wolnością serca oddanego Bogu, w tym także wolnością od przywiązania do spowiednika. S. umiała bronić swego powołania zakonnego, tak argumentem jak i żartem, nawet i w dyskusjach z kapłanami, ale w innych sprawach pozostała nadal skłonna do nadmiernej zależności od spowiedników, i to jej nieraz miano wytknąć, także później, już jako ksieni.
Zmienne nastroje jej matki, która choć sama przywiozła ją do klasztoru chełmińskiego, nieraz później tak osobiście, jak i przez przysyłanych księży usiłowała ją stamtąd zabrać, przyczyniały S-iej wiele utrapień. Ostatecznie marszałkowa wzięła córkę ponownie pod swoją władzę, fundując dla niej w r. 1615 osobny klasztor. Umieściła go w Sandomierzu, gdzie też sama odtąd mieszkała. Nie zdołała jednak sprawić, by S. (zaledwie 24-letnią) od początku uczyniono ksienią; tymczasową przełożoną nad 12 wysłanymi siostrami została Dorota Kamieńska. Klasztor, postawiony naprędce w drewnie, objęło zgromadzenie 1 XI. S. była tam mistrzynią nowicjuszek, których wiosną 1616 zjawiło się 5. Jej anonimowy biograf pisze, iż usiłowała żyć jak jedna z nich, co jak się zdaje znaczy, że odsuwała się w miarę możności od wszelkich spraw zewnętrznych, zwłaszcza od ówczesnej działalności swej matki. Próbowała ona przez rok różnych metod nacisku, by «swój» klasztor odłączyć od wpływów macierzystego klasztoru chełmińskiego i wziąć go wyłącznie pod własną rękę. Wykorzystywała trwające wówczas dyskusje o klauzurze i o prawomocności ustaw benedyktynek chełmińskich (zresztą podówczas już zatwierdzonych przez komisję papieską). Zgromadzenie jednak nie chciało tym naciskom ulec. Może na prośbę sióstr sandomierskich jesienią 1616 przyjechała do Sandomierza ksieni Mortęska i zawarto kompromis: klasztor miał się trzymać we wszystkim ustaw chełmińskich, ale prawie cała jego obsada wróciła do Chełmna. Pozostałe kilka profesek wybrało na swoją «starszą» S-ą; wybór córki fundatorskiej był zwyczajowo rzeczą oczywistą, zresztą nie było innych kandydatek. Urząd mistrzyni S. sprawowała nadal. Nie miała jednak talentów przywódczych, najczęściej na codzień rządziła za nią matka, ona sama zaś tylko usiłowała rozładowywać powstające napięcia. W r. 1617, gdy marszałkowa, leżąc chora w Stryju, wezwała S-ą do siebie, pod jej nieobecność wybuchł nawet bunt w maleńkim jeszcze zgromadzeniu. S. zdołała go po powrocie uspokoić, odtąd jednak starała się więcej spraw załatwiać sama. W r. 1623 klasztor spłonął wraz z częścią miasta; zakonnice przeniosły się do zameczku we wsi klasztornej Góry, adaptowanego przez S-ą wkrótce na klasztor. I stąd zresztą musiały one kilka razy czasowo uchodzić wobec grożącej zarazy lub bliskich najazdów tatarskich.
Kolejny konflikt wybuchł już po pożarze, w r. 1623. Z hagiograficznych świadectw trudno jest go odtworzyć, ale zdaje się, że bp krakowski Marcin Szyszkowski stanął wobec konieczności rozstrzygnięcia problemu, co dalej robić z fundacją sandomierską w sytuacji, gdy z przełożonej niezadowolone jest zgromadzenie: oskarża ją (nawet o niemoralność) własna matka, fundatorka w dodatku tegoż klasztoru, a ksieni chełmińska, widząc jej nieudolność, planuje zabrać ją z powrotem do Chełmna. Biskup wezwał obie Sieniawskie wraz z ksienią Mortęską przed swój sąd do Iłży. Osiągnięto tam całkowitą zgodę, S. pozostała na urzędzie, ponieważ zaś zgromadzenie sandomierskie miało już wymaganą liczbę 13 profesek, biskup i ksieni domu macierzystego pozwolili na elekcję (czysto formalną), na mocy której S. została pełnoprawną ksienią swojego klasztoru. Elekcja odbyła się 26 VIII 1623, uroczysta zaś benedykcja nowo obranej 9 IX 1624. Jako przełożona autonomicznego klasztoru, S. miała w ksieni chełmińskiej już tylko doradczynię w rzadkich sprawach szczególnej wagi. Matka była coraz częściej nieobecna, na codzień więc S. ulegała głównie wpływowi spowiedników jezuitów, bez których porady nic nie robiła. Zgromadzenie rosło, S. przyjęła łącznie 29 kandydatek. Wygospodarowała (może z własnej schedy) fundusz na przyjmowanie 20 kandydatek nie mających posagu. Kupiła plac pod budowę klasztoru w Sandomierzu, lecz nic nie zdążyła na nim postawić. Jak wszystkie ówczesne ksienie, S. podróżowała dużo: do sądów, do biskupa, na wezwanie matki. Zmarła ona już 20 IX 1624 w drodze do Lublina w obecności S-iej. Dalsze cztery lata upłynęły S-iej na pracy nad formacją i zjednoczeniem zgromadzenia. Sprawowanie urzędu było dla niej wciąż udręką, przyjmowaną w duchu ofiary. Zmarła 10 XI 1629 w Górach: pochowano ją (w braku własnego kościoła sióstr) u sandomierskich jezuitów. Dopiero po kasacie ich zakonu w r. 1773 przeniesiono trumnę do zbudowanego dla benedyktynek w l. 1686–90 kościoła św. Michała w Sandomierzu.
Po śmierci otoczono S-ą lokalnym kultem; jej nieudolność organizacyjna zacierała się w pamięci, a jej faktyczna świątobliwość i ekstatyczna śmierć pozostały. Jeden z jezuickich spowiedników S-iej napisał jej hagiograficzny żywot (zachowany w rkp., został wydany w r. 1911 w Krakowie przez Jana Kantego Gajkowskiego pt. „Świątobliwe życie Zofii z Granowa Sieniawskiej”). Nie pomyślano jednak o wydaniu jej pism, z których pozostały jedynie fragmenty, cytowane przez jej biografa.
Portret S-iej w Muz. Diec. w Sandomierzu; – Hagiografia pol., II; – Borkowska M., Mniszki, Kr. 1980 s. 124–7; Dzieje Sandomierza, Pod red. F. Kiryka, W. 1993 II cz. 1 s. 284–5, 296 (fot. portretu); Gajkowski J., Benedyktynki sandomierskie, Sandomierz 1917 s. 24, 35; Górski K., Matka Mortęska, Kr. 1971, passim; tenże, Zarys dziejów duchowości w Polsce, Kr. 1986 s. 120–4; Jaroszewicz F., Matka świętych Polska, Kr. 1767 (pod 20 IX i 13 XI); – Kronika benedyktynek chełmińskich, Wyd. W. Szołdrski, Pelplin 1937; Pisma ascetyczno-mistyczne benedyktynek reformy chełmińskiej, Wyd. K. Górski, P. 1937 s. 158–64; – Arch. klasztoru benedyktynek w Łomży: Kronika benedyktynek sandomierskich; B. Seminarium Duchownego w Sandomierzu: G 1392 (Metryka benedyktynek sandomierskich); – Borkowska M., Słownik polskich ksień benedyktyńskich [w druku],
Małgorzata Borkowska