Jordan Zygmunt (1824?–1866), uczestnik walk 1846 r., major wojsk węgierskich z r. 1849, pułkownik turecki, uczestnik wojny 1853–6, członek Biura Hotelu Lambert, generał z r. 1863. Pochodził z rodziny Jordanów z Zakliczyna. Ur. 2 V w Tuchowie (Album stud. Univ. Crac.) lub w Warszawie (wg B. Zaleskiego), syn Ludwika, majora Wojsk Polskich, i Apolonii z Milewskich. Uczył się do r. 1837 w Liceum Św. Anny w Krakowie, następnie ukończył w r. 1842 Wydział Prawa Uniw. Krak. Potem wstąpił do wojska rosyjskiego i służył w artylerii z myślą, by później wstąpić do Akademii Wojennej dla zdobycia wyższego wykształcenia wojskowego. W r. 1846 wezwał go starszy brat Władysław do Galicji w związku z przygotowującym się powstaniem. J. był przeciwny rozpoczynaniu walki zbrojnej, ale uległ presji współtowarzyszy; brat Władysław wyznaczył go do zorganizowania oddziału w woj. krakowskim, z zadaniem atakowania Proszowic. Kiedy na oznaczonym miejscu zamiast zapowiedzianych 2000 zebrało się tylko 100 zbrojnych, oddział zaczął się rozchodzić. Niemniej J. zaatakował z 40 ludźmi sotnię kozaków w Proszowicach. Część wziął do niewoli, reszta się rozpierzchła. J. pomaszerował na Michałowice, gdzie rozbroił straż graniczną i wszedł na obszar Wolnego M. Krakowa. Tam spotkał uciekających z Krakowa powstańców, którzy porwali za sobą i oddział J-a. W Chrzanowie spotkał J. oddział około 300 ludzi, złożony z tamtejszych rzemieślników, objął nad nim dowództwo i poszedł w stronę Krakowa. Po drodze przejął dowództwo M. Skarżyński, a J. pozostał przy nim jako oficer sztabowy. Tymczasem z Krakowa Austriacy wycofali się, a J-a przydzielono do oddziału J. Suchorzewskiego, który pod Gdowem poniósł klęskę. J. osłaniał z kilku ludźmi odwrót. Dn. 3 III, wraz z J. Tyssowskim i swoim bratem Władysławem, wymaszerował z Krakowa. Na radzie w Krzeszowicach postanowiono przekroczyć granicę pruską. J. sprzeciwiał się temu do ostatka, ale musiał ulec zdaniu większości. Został internowany przez władze pruskie w Koźlu, skąd udało mu się wkrótce wydostać.
Przez Wrocław udał się do Paryża i tam brał udział w tworzeniu przez gen. W. Chrzanowskiego szkoły wojskowej, z której potem wysłano J-a do francuskiej szkoły wojskowej w Saint-Cyr. Po wybuchu rewolucji 1848 r. wrócił do Krakowa; tu pracował czas jakiś w redakcji „Jutrzenki”. Jesienią t. r. udał się na Węgry, gdzie zaczynała się wojna, i został adiutantem gen. H. Dembińskiego. Awansowany na kapitana, brał udział w bitwie pod Kapolną 26 i 27 II 1849 r. Wkrótce potem wysłano go w jakiejś misji do Niemiec, pod koniec kwietnia zetknął się w Dreźnie z M. Bakuninem. Rychło wrócił na pole walki; używany przez gen. Dembińskiego do rozmaitych misji politycznych, brał np. udział w rokowaniach o zgodę na wkroczenie Dembińskiego do Galicji. W czasie odwrotu odznaczył się jako dowódca oddziału, broniąc 2 i 3 VIII pod Szegedynem przeprawy przez Cisę. W bitwie tej został ranny. Po dymisji gen. Dembińskiego został adiutantem gen. J. Bema i z nim przekroczył granicę turecką; odznaczył się w ostatniej bitwie pod Temeszwarem, za co otrzymał krzyż 2-go stopnia i awans na majora. Po dłuższym pobycie w Szumli, przy poparciu Dembińskiego i M. Czajkowskiego, został przyjęty do armii tureckiej i wkrótce awansował na pułkownika. Na terytorium tureckim wdał się w zaciekłe spory wśród emigrantów polskich, miał pojedynek, w którym śmiertelnie ranił przeciwnika, ale przy innej okazji potrafił uchronić swego brata Władysława przed niebezpiecznym pojedynkiem. Zręczny i aktywny, związał się z agencją Hotelu Lambert i już w r. 1851 proponował A. J. Czartoryskiemu wyprawę na Kaukaz. Projekt ten, choć daleko zaawansowany, nie dał się jeszcze wówczas zrealizować. W następnych latach J. dużo podróżował po Turcji oraz pisywał korespondencje do „Gazety Codziennej” w Warszawie, pt. Listy ze Wschodu.
Po wybuchu wojny wschodniej 1853–6 został szefem sztabu armii tureckiej, działającej pod Batum, dowodzonej niedołężnie przez Selima Paszę. W bitwie pod Szekfetyn J. bronił pozycji od morza i uszkodził ogniem artylerii dwa rosyjskie okręty wojenne. W czasie urlopu J-a w Konstantynopolu korpus Selima został rozbity, a J., przydzielony do sztabu nowego dowódcy Mustafa Paszy, bronił skutecznie Redut-Kale, gdzie z jednym batalionem utrzymał się przez 5 miesięcy. Potem przydzielony został do brytyjskiego konsula Longwortha, z którym wyprawił się na Kaukaz. Pod koniec wojny był przy gen. W. Zamoyskim, który tworzył dywizję polską. Po jej rozwiązaniu miał, jako oficer tureckiego sztabu, zająć się zdemobilizowanymi żołnierzami polskimi. Po wyjeździe Zamoyskiego w marcu 1857 r. objął dowództwo nad resztkami polskiej dywizji i założył dla jej żołnierzy kolonię w Tesalii oraz zakład dla byłych wojskowych polskich w Hajdar Pasza. Po roku zakład ten został zlikwidowany, a żołd zaległy uregulowany. Wówczas to J. stał się istotnym pomocnikiem swego brata Władysława jako agenta Hotelu Lambert na Wschodzie. Prowadzili obaj zażartą walkę z Sadykiem Paszą (M. Czajkowskim) o wpływy w sferach rządowych i dyplomatycznych. J. zainteresował się też sprawą unii bułgarskiej i wysuwał myśl nabywania przez Polaków majątków ziemskich w Bułgarii i w ogóle lokowania tam kapitałów, ze względu na korzyści zarówno finansowe, jak i polityczne.
We wrześniu 1860 r. udał się J. przez Mesynę do Neapolu, gdzie jednak, mimo nalegań tamtejszych Polaków, nie wstąpił do wojsk Garibaldiego, natomiast propagował myśl utworzenia we Włoszech legionu polskiego przeciw Austrii, aby w ten sposób związać rząd włoski ze sprawą Polski. Wówczas też deklarował się przeciw władzy świeckiej papieża. Pod koniec t. r. zjawił się w Paryżu, gdzie brał udział w organizowaniu Biura Hotelu Lambert. Z jego ramienia, dla nawiązania kontaktów, jeździł w lutym i marcu 1861 r. do Pragi, Galicji i Rumunii. W maju t. r. razem z Zamoyskim prowadził w Londynie żywą akcję propagandową, inspirując prasę, organizując mityngi i przygotowując obrady parlamentarne poświęcone sprawie polskiej. W październiku znalazł się z powrotem w Stambule, ale jawny romans z żoną jakiegoś dyplomaty zmusił go po paru tygodniach do ostatecznego opuszczenia terenu swej tureckiej działalności. Przeniósł się na stałe do Paryża, gdzie pracował jako członek Biura. Na początku 1862 r. wysłano go znowu do Londynu, w momencie gdy zjawił się tam po ucieczce z Syberii Bakunin, z którym J. odnowił znajomość z r. 1849. Kontakty z redakcją „Kołokoła”, nawiązane przez J-a, były potem dalej podtrzymywane przez W. Czartoryskiego, ale J. nie przywiązywał do nich większego znaczenia ze względu na swe ultrakonserwatywne przekonania. Natomiast z zapałem podjął się misji do Sztokholmu, gdzie potrafił zjednać sobie sympatię króla i nawiązywać także kontakty z politykami szwedzkimi, zarówno konserwatywnymi, jak i liberalnymi, szukał zbliżenia z działaczami finlandzkimi, zorganizował w lipcu manifestację z okazji rocznicy bitwy pod Połtawą. W sierpniu 1862 r. wrócił do Paryża i zręcznie popierał w Biurze Hotelu Lambert stanowisko Zamoyskiego, chociaż nie zaangażował się po stronie W. Kalinki, gdy ten pod koniec t. r. musiał z Biura wystąpić. Wówczas też projektowano ponowne skontaktowanie się J-a z A. Hercenem, by ten starał się powstrzymać Komitet Centralny Narodowy od rozpoczęcia walki zbrojnej. Powstanie wybuchło, zanim misja ta doszła do skutku.
Pod koniec lutego 1863 r. wysłano J-a do Wiednia, gdzie przebywał dość długo, aby się zorientować w sytuacji dyplomatycznej. Uzyskał dostęp do wyższych urzędników ministerstwa spraw zagranicznych i pozostawał w kontakcie z przebywającym wówczas w Wiedniu ambasadorem paryskim ks. R. Metternichem. Działacze prawicowi z Krakowa wzywali J-a do Galicji, aby posłużyć się jego osobą dla przeciwdziałania «czerwonym». W Krakowie zjawił się 14 III. Po upadku dyktatury M. Langiewicza był jednym z tych polityków konserwatywnych, którzy jak A. Potocki nie przestali zabiegać o opanowanie kierownictwa powstaniem. W rokowaniach, jakie pod koniec marca i na początku kwietnia prowadzono między «białymi» a Tymczasowym Rządem Narodowym, J. pilnował sprawy kierownictwa polityką zewnętrzną i w niemałym stopniu dzięki niemu faktyczne prowadzenie akcji dyplomatycznej przeszło w ręce Hotelu Lambert.
Ale «biali» potrzebowali także sukcesów wojennych i dlatego oddano J-owi organizację oddziałów w Krakowskiem, a w połowie kwietnia mianowano dowódcą wojskowym woj. krakowskiego i sandomierskiego, z rangą generała. Ale już klęska J. A. Grekowicza stała się powodem ataków na J-a ze strony przeciwników politycznych. Tymczasem działacze konserwatywni przeznaczali J-a na «znaczną rolę wojskową, chcąc go przeciwstawić improwizowanym dowódcom spisku, może z nadzieją, że w razie powodzenia zapanuje nad położeniem» (S. Koźmian), tzn. ogłosi się dyktatorem. J. domagał się zrazu od Rządu Narodowego dowództwa nad całym lewym brzegiem Wisły. W każdym razie spodziewał się oczyścić ze swoimi oddziałami część Królestwa i wejść w głąb kraju. Pierwsza organizowana przez J-a wyprawa skończyła się niepowodzeniem. Oddział J. Romockiego, stoczywszy 7 V potyczkę pod Szycami, powrócił tegoż dnia do Galicji. Pisano wówczas z Krakowa do Hotelu Lambert: «Bondy (tzn. J.) pracuje, aby poprzeć sławę i sprawę, jesteśmy zwarzeni tym małym, ale przykrym, bo pierwszym zawodem; zaufanie do Bondego, które się zaczynało silnie obudzać, może na tym ucierpieć…». Ale J. nie tracił pewności siebie, jakkolwiek wszystkie źródła stwierdzają, że nie wierzył w powodzenie walki zbrojnej, licząc w zasadzie na interwencję mocarstw, a działania wojenne traktując jako demonstrację zbrojną. Po długich przygotowaniach zorganizowano w obwodzie tarnowskim duży oddział, gdzie znalazło się sporo młodzieży arystokratycznej. Szło o okazanie, «że szlachta umie się jeszcze bić». Rankiem 20 VI oddział J-a w dwu grupach przeszedł Wisłę pod Maniowem. Jedna pod dowództwem E. Dunajewskiego, licząca około 300 ludzi, druga, dowodzona przez J. Popiela, przy której znajdował się J., zaatakowała Komorów. Oba te oddziały, stoczywszy krwawą bitwę i poniósłszy duże straty, tego samego dnia powróciły do Galicji. J. zachował się dzielnie, ubito pod nim konia, niemniej była to zupełna klęska także i jego autorytetu. J. starał się jeszcze organizować nowe oddziały, ale wkrótce opuścił kraj i brał Udział w akcji zakupów broni. Ostatecznie Rząd wrześniowy dał J-owi dymisję. J. udał się do Niemiec, potem do Florencji. Jeszcze w lutym 1864 r. W. Czartoryski proponował Rządowi Narodowemu wysłanie J-a w misji dyplomatycznej do Szwecji, ale J. był zbyt skompromitowany, aby mu można było taką misję powierzyć. Rozgoryczony wówczas J. zwalał winę za klęskę zarówno na Rząd Narodowy, który rzekomo nie chciał słuchać jego rad co do prowadzenia działań wojennych, jak i na Hotel Lambert. «Akcja ta miała najgorszy wpływ na bieg powstania. Gdyby nie ona, mielibyśmy co najmniej 30000 insurgentów pod bronią» – pisał z Florencji do W. Zamoyskiego. W maju 1864 r. udał się do Brukseli, gdzie rozważał możliwości jakiejś akcji politycznej, która, jak mu się zdawało, mogła skutecznie wznowić powstanie. W październiku t. r. wrócił do Paryża, gdzie żył we wzrastającym przygnębieniu, trudnościach finansowych, przy coraz pogarszającym się zdrowiu. Zmarł 15 VI 1866 r. w Paryżu i tam został pochowany.
W sferach konserwatywnych pozostawił J. po sobie dobrą pamięć: «Szlachetna, rycerska postać, nie wolna od zbytniej dumy» (L. Dębicki). Zarzucano mu jednak, że «z partią rewolucyjną nigdy stosunków nie zerwał» (P. Popiel). Ale i wśród demokratów nie miał opinii negatywnej. «Człowiek nie bez wartości, głowa otwarta…, nie pozbawiony zdolności, obdarzony powierzchownością milą, nie odstręczał ludzi od siebie» (Z. Miłkowski). Był niewątpliwie dobrym oficerem, osobiście odważnym, ale na wyższego dowódcę, jak się okazało, nie nadawał się. Obfita korespondencja zachowana w B. Czart, pozwala w nim widzieć człowieka bystrego, ale bez szerszych horyzontów.
Literatura i źródła te same co przy życiorysie Władysława Jordana oraz: Polska jej dzieje i kultura, W. [1928] III 429 (fot.); Zieliński, Bitwy i potyczki 1863/4; – Janowski J. K., Pamiętniki o powstaniu styczniowym…, Lw. 1923–5 I, II; Siemieński L., Dwaj Juliusze, Kartki z ostatnich dni ich żywota, Kr. 1935; – „Roczn. Tow. Hist.-Liter.” (Paryż) 1866 s. 331 i n. (nekrolog, zapewne pióra B. Zaleskiego); – Arch. UJ: rkp. S-I 417; Arch. Państw. w Kr.: A. Dz. T. 403 (Pamiętnik S. Tarnowskiego); B. Kórn.: rkp. 2463–65 (kwerendę przeprowadził J. Zdrada).
Henryk Wereszycki