Jedna z najsłynniejszych jego książek „Szachinszach” powstała – jak sam mówił - "trochę z przypadku”. Autor po powrocie z jednej z podróży szedł korytarzem w siedzibie PAP-u i spotkał zmartwionego kolegę, któremu kazano jechać do Teheranu, a on wcale nie chciał i bał się tam lecieć. Zaproponował mu więc od razu, że pojedzie za niego, z czego tamten bardzo się ucieszył. Natychmiast poszli do szefa i przedstawili mu propozycję, a ten od razu się zgodził. Jeszcze w tym samym tygodniu poleciał do Teheranu, gdzie trwała rewolucja, odbywały się manifestacje, padły pierwsze strzały i lała się krew. Nikt nie wiedział co to wszystko oznacza, czym to się skończy. On sam twierdzi jednak, że do razu zrozumiał, że rewolucja zwycięży. Wyjaśniał to tak: „Cały ruch opozycyjny przeciwko szachowi odbywał się w meczetach, a meczety są miejscem świętym, nietykalnym dla władzy i dla reżimu. To wszystko układało się w prostą analogię polską – siła kościoła, siła naszego kleru i jego nietykalność były też siłą naszej opozycji, która się wokół tego grupowała. Dla mnie, Polaka z polskimi doświadczeniami było oczywiste co się tam dzieje.” Według niego rewolucja irańska była ostatnią wielką rewolucją XX wieku, toczącą się równolegle do polskiego ruchu „Solidarność”. Więcej informacji i ciekawostek na temat życia i podróży Ryszarda Kapuścińskiego znajdziesz na dalszych stronach naszego serwisu.