Dziankowski Ludwik, działacz socjalistyczny, syn Edwarda, ur. w Warszawie 1854 (?) r. Jeden z najwybitniejszych wśród owej młodzieży utalentowanej, jaką był zastęp pierwszych socjalistów w Warszawie w l. 1877–9, zastęp, który w wieku dojrzałym miał się rozejść w mocno odmiennych, a nawet wrogich kierunkach. D. skończył w r. 1871 warszawskie gimnazjum II i zapisał się do Inst. Technologicznego w Petersburgu (ówczesne ognisko radykalizmu polskiego), po dwóch latach wstąpił do seminarium katolickiego, a po ukończeniu go do Akademii duchownej, skąd wydalono go za propagandę ateistyczną. W r. 1878 znalazł się na medycynie w Warszawie. Bodaj w tym paśmie zmiennych upodobań pewną rolę odegrała chęć propagandy swoich przekonań, zresztą wtedy dość mętnych, lecz zwłaszcza niecodzienne łaknienie obcowania z tłumem, aby jak Danton oddziaływać na wielotysięczne rzesze, być kaznodzieją do wielotysięcznych tłumów, lub w końcu zawiadowcą wielkiej stacji, gdzie dziennie przechodzą setki pociągów. W Warszawie rzucił się w wir działalności konspiracyjnej z zapałem suchotnika, trwoniącego ostatnie zasoby zdrowia, i od razu stał się ośrodkiem kierownictwa umysłowego. Sam zamiłowany w historii, studiował rewolucję francuską, zbierał materiały do historii komuny paryskiej, przyswajał w przekładzie »Kwintesencję socjalizmu« Schäfflego i w »W obronie prawdy« Liebknechta, tłumaczył Renana i Drapera, marzył o Leckym, z organizacją zaś socjalistyczną warszawską umawiał się o wydanie prac Spencera (tłumaczony przezeń szkic »Zwyczaje i obyczaje« wyszedł we Lwowie 1879) – wszystko rzeczy dalekie od właściwej teorii socjalizmu. I innych zachęcał do działalności pisarskiej, a rewizja wykryła u niego przygotowane do druku rękopisy 6–7 aresztowanych osób z jego poprawkami. W mieszkaniu D-go wyznaczano kierunki propagandy w Warszawie i poza Warszawą. »Filozof«, »metafizyk«, z robotnikami stykał się tutaj jako kierownik takiej działalności. Życie napięte i gorączkowe wydało swoje rezultaty, gdy D. znalazł się w Cytadeli. Chory, otrzymał tam warunki wyjątkowe, cela jego była zapełniona książkami i mapami, a on, wprost opętany potrzebą studiów, nie znał dnia ani nocy. Dostał zapalenia mózgu połączonego z atakami furii, jako Danton w obłędzie przygważdżał przed tłumami obłudę Robespiera, a w końcu ciskał w wyimaginowaną postać książkami, stołkami. Jednak przyszedł do siebie. Jako »prowodyr« został zaliczony do nielicznej kategorii najciężej ukaranych – zesłaniem do wschodniej Syberii. Wobec stanu jego zdrowia zastąpiono mu Syberię Kaukazem. Zofia Płaskowicka, powodowana uczuciem ku niemu i chęcią opiekowania się chorym człowiekiem, poślubiła go i udała się za nim na zesłanie, z którego powróciła po śmierci męża, ażeby w sprawie Proletariatu być skazaną powtórnie na zesłanie do Syberii. Niewątpliwie D. wszystko zrobił, żeby skrócić swoje życie. Dobry organizator, niezmiernie systematyczny i skrupulatny we wszystkim, był młodzieńcem wielkiej erudycji i rozległych pomysłów, ale niezrównoważonym. Cały jego układ umysłowy pozwala mniemać, iż po latach burzliwych oddałby się wyłącznie studiom naukowym, może dalekim od teorii socjalizmu. Zmarł na Kaukazie niepostrzeżenie, tak że nawet data jego zgonu nie jest dotąd znana.
Materiały do biografii nad wyraz szczupłe. Najwięcej w: Procesy polityczne w Królestwie Polskim, Kr. 1907, s. 71–3, 88–92 (oraz passim); Heryng Z., X pawilon przed 50 laty »Niepodległość«, I.
Ludwik Krzywicki